Proście o znak woła głośno prorok, a za chwilę dodaje, że znakiem będzie niemowlę, Ten, Który Jest, będzie znany pod imieniem Bóg z Nami, Książę Pokoju. Przyjdzie i zamieszka pośród swego ludu, bo czas już nadszedł, aby Odwieczny Ojciec spełnił obietnicę i przyniósł ratunek swoim przybranym dzieciom, które grzech obierając płaczą zabłąkane.
Dziś wiemy już na pewno, że Bóg dotrzymał słowa i spełnił obietnicę daną naszym praojcom. Przyszedł na świat skrywszy się w dziecięciu, i choć nierozpoznany przez wielkich tego świata, choć odrzucony przez wielu współczesnych sobie, objawił światu miłość, wyniósł w godności człowieka i otworzywszy drzwi raju zapragnął dać nam szczęście.
Dziś, przeżywając adwent kolejny już w naszym życiu, uświadamiamy sobie, że kiedyś Chrystus powróci. Przyjdzie ponownie na ziemię, by spotkać tych, których ukochał. Ludzi wszystkich pokoleń, języków i narodów.
Czy jednak to spotkanie, będzie dla nas radością? Czy rozpoznamy Zbawcę i się do niego przyznamy? Czy on wreszcie zważywszy, na nasze całe życie, przyzna się do nas w tej chwili, w której się zadecyduje cała nasza wieczność?
Kiedy za kilka dni dobiegnie kresu adwent, a pierwsza gwiazda na niebie da znak do wieczerzy, starym Polskim zwyczajem, jak każdego roku sięgniemy po opłatek, by składać sobie życzenia. W mediach na czas jakiś pojawią się kolędy, w szkołach zacznie się przerwa świąteczna, w domach czas świętowania. Ci, którzy jeszcze wierzą, że to czas Narodzenia Pańskiego i pójdą do naszych świątyń by modlić się i słuchać kazań, będą jak co roku przypominać sobie, że dwa tysiące lat temu nie było miejsca w Betlejem, godnego Bożego Syna. Będziemy na nowo przeżywać, jak to w ubogiej stajence Maryja Panna zrodziła Pana Nieba i Ziemi. Jak wielu z nas wówczas westchnie, że ludzie byli niewdzięczni, że czasy takie trudne, bo gdyby dziś przyszedł Zbawiciel, nie musiałby rodzić się za miastem?
Gdy spoglądamy na świat dzisiejszy, możemy odnieść wrażenie, że historia znów się powtarza. Może nam się wydawać, że cała dzisiejsza ziemia, stała się wielkim Betlejem, w którym brzemienna Maryja wraz ze swym opiekunem idzie od drzwi do drzwi, szukając miejsca dla Syna. Lecz jak to było kiedyś, także i dziś świat się tłumaczy, że Dziecię przychodzi nie w porę, bo ciasno, gwaro, i miejsca już nie ma w ?gospodach?. Wszystko zostało sprzedane, wynajęte i najlepiej niech inni przyjmą ?brzemienną? pod dach swój, niech dadzą jej schronienie. To przecież niczyja wina, że Cezar August zarządza powszechny spis ludności, chcąc dokładnie wiedzieć, ilu ma poddanych i jaki jest stan cesarstwa. Zresztą lepiej się nie narażać, bo wiedząc, co było dalej, może i dziś się pojawi, także jakiś Herod, który drżąc z przerażenia, że może stracić władzę, bez wahania wyda najokrutniejsze rozkazy.
Więc idźcie sobie wędrowcy, w poszukiwaniu miejsca dla Pana, bo myśmy się nauczyli jak być ?wierzącymi?, wtedy, gdy się to opłaca i jak korzystać z prawa, by siedzieć jak mysz pod miotłą, gdy wiara w Zbawiciela domaga się poświęceń. Idźcie sobie gdzie indziej, z dala od naszych progów, my też przecież chcemy mieć święta: kilka dni wolnych z choinką, trochę lepszym jedzeniem a może i jakimś prezentem. Przecież to nie czas i miejsce, by głowę sobie zawracać jakimś małym Jezusem.
Zresztą mamy dość już Jezusa, ciągłych wymagań i modłów. Skoro opłatek można kupić w kiosku lub na poczcie, a kolędy brzmią już w tak wielu sklepach od dobrych kilku tygodni, po co mamy jeszcze w ten czas wolny marznąć na zimnie w Kościele?
Tak się historia powtarza również w naszym życiu, i również w naszych czasach, gdy zabiegani, na co dzień zatrzaskujemy drzwi serc naszych przed przychodzącym Panem. Później się dziwimy, że świat poganieje, że także wśród wierzących coraz więcej złości, że zawiść kieruje ludźmi, że ciągle nas ktoś okłamuje a człowiek człowiekowi wilkiem a nie bratem.
Gdy nie raz pokonani przez trudy dnia codziennego z wyrzutem mówimy do Boga, że chyba o nas zapomniał, gdy narzekamy, na świat, że niedoskonały pomyślmy, póki czas jeszcze mamy, by zrobić miejsce dla Boga. Najpierw w naszym sercu, aby tam się narodził. By pomógł zwyciężyć zwątpienie, przynosząc nową nadzieję.
Zróbmy mu miejsce w rodzinie i znajdźmy czas na modlitwę. Niech miłość zrodzona w Betlejem, na nowo zbliży ludzi. Być może trzeba będzie wychodząc jej naprzeciw zrobić głęboki rachunek sumienia i spojrzeć na własne życie. Może z pokorą przyznać przed żoną, mężem, rodzicem, że się żałuje win swoich i prosić o wybaczenie.
Jeśli przyjmiemy Jezusa, jako Pana i Zbawcę nie tylko słowem, zwyczajem czy ?bo tak po prostu wypada?, zaczniemy powoli rozumieć, co znaczy nawrócenie, czym jest oczekiwanie na Boga.
Jeśli Bóg będzie w sercach ludzkich, jeśli zrodzi się w naszych rodzinach, wtedy nawet w obliczu świata, który odrzuca Boga będziemy zdolni się przyznać do Tego, który Był, który Jest i Który Przychodzi a On kiedyś przyzna się do nas i weźmie nas do siebie.
Ta prosta prawda wiary dawała ludziom siłę, nawet w obliczu śmierci, mąk i prześladowań. Bo dla tych, którzy prawdziwie wierzą, Bóg nie jest tylko zwyczajem, dla oczekujących Pana, jest Mocą i Zbawieniem.