Miesięczne archiwum: listopad 2016

My i oni

Fot. psdesign1 -Fotolia.com
Fot. psdesign1 -Fotolia.com

„Weźmy się do roboty, i zróbcie to”, głosi znane, ironiczne porzekadło z czasów PRL u. Jednak jak się okazuje ma ono szerokie zastosowanie w tym, co nazywamy tzw. współczesną debatą publiczną.  Podnosząc temat frontalnego ataku na stwórczy akt Boga, poprzez zanegowanie świętości ludzkiego życia, stworzenia człowieka jako mężczyzny i kobiety, oraz postawienia człowieka, aby panował nad ziemią, obiecałem w kolejnych wpisach odnieść się do metod, jakimi udaje się Złemu, który przecież jest ojcem kłamstwa, wmówić ludziom, skądinąd inteligentnym i uczonym, tak oczywiste bzdury, jak np. to, że może sobie ktoś wybrać płeć, czy że popełniając grzech sodomski i na dodatek domagając się adopcji dziecka, tworzy jakiś alternatywny model rodziny.

Pierwszą z metod stosowanych przez zwolenników cywilizacji śmierci, jest zafałszowanie obrazu rzeczywistości. Tak dokona się grzech Adama i Ewy. Oto Szatan najpierw wyolbrzymia Boży zakaz, („Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?”). Następnie przypisuje Bogu złe intencje i sam jawi się jako kreator nowego, wspaniałego porządku,  jaki da ludziom poskąpiony przez Boga prawdziwy stan szczęścia. Obiecuje im, że „poznają dobro i zło”, jeśli tylko przekroczą Boży zakaz.

Szatan od samego początku, jak powiedzielibyśmy sobie dzisiaj, ustawia sobie swoje ofiary w narożniku, zafałszowuje obraz rzeczywistości i skłania do grzechu, pozostawiając je później na pastwę losu. Tyle z początków księgi Rodzaju. Co dzieje się dziś? Oto cała ta machina zła, nazywana przez św. Jana Pawła II „strukturami grzechu”, wykorzystuje ten prastary mechanizm, aby pokonać cywilizację życia.

W wielu krajach Europy Zachodniej sytuacja zaszła już tak daleko, że owe błędy antropologiczne, fałszywe postrzeganie człowieka, nazywane niekiedy homoherezją, uzyskało rangę świeckich dogmatów, strzeżonych paragrafami kodeksu karnego. Takie próby podejmowane są także w Polsce. Znów jednak rodzi się pytanie, jak to możliwe, że ludzie myślący dopuścili do sytuacji, w której nie tylko publicznie gloryfikuje się postawy sprzeczne z naturą, ale próba ich krytyki, podejmowanie badań naukowych nad tymi zjawiskami, skutkują medialną i polityczną „klątwą”? Jak to się dzieje, że w imię „wolności słowa” piętnuje się upublicznianie badań człowieka, mającego tytuł naukowy, jak to możliwe, że w imię „wolności religijnej” wytacza się sprawę karną szwedzkiemu pastorowi, za cytowanie Biblii w kwestii homoseksualizmu, jak to się dzieje, że ludzie, którzy najgłośniej nawołują do przyjmowania islamskich imigrantów, chcą ulokować ich w lokalach socjalnych, pomiędzy zwykłymi obywatelami, sami odgrodziwszy się od reszty społeczeństwa wysokimi płotami w luksusowych apartamentach, stawiając na straży uzbrojoną ochronę i z trybun parlamentarnych oraz w prasowych wywiadach wypowiadając się samemu zdecydowanie przeciwko prawie do posiadania broni przez zwykłych obywateli? Cóż, wydaje się, że historia zatoczyła koło i znów, w kolejnej odsłonie, jakbyśmy słyszeli, „wicie, Towarzysze, weźmy się i zróbcie to.”…

Ile czasu nam pozostało?

Fot. victor zastol'skiy - Fotolia.com
Fot. victor zastol’skiy – Fotolia.com

Ostatnie dni roku liturgicznego wprowadzają nas w atmosferę wydarzeń, jakie mają poprzedzić koniec świata i ponowne przyjście Pana. Koniec świata ludzie wyobrażają sobie na różne sposoby. Najczęściej wiążą go z jakimś ogólnoświatowym kataklizmem, kosmiczną katastrofą, czy wręcz atakiem obcej cywilizacji. Z religijnego punktu widzenia wiemy jedno. Dzień ten nadejdzie niespodziewanie, i o owym dniu, wie tylko Bóg. Nikt inny nie zna dnia ani godziny. Jednak Chrystus Pan zachęca nas do rozpoznawania znaków czasu, czuwania, aby Pan, kiedy przyjdzie nie zastał nas nieprzygotowanych.

Aby dobrze rozeznać znaki czasu, warto sięgnąć do pierwszych rozdziałów księgi Rodzaju i zobaczyć, jakie wnioski teologiczne płyną z biblijnych opisów. Oto na samym początku Bóg stwarza świat. W jednym z opisów najpierw go urządza, a na koniec, jako koronę dzieła stworzenia, stwarza człowieka, co ważne, stwarza go jako mężczyznę i kobietę. Następnie poddaje im stworzony świat, aby czynili sobie ziemię poddaną.

Grzech, który przychodzi na świat przez zawiść diabła, psuje relacje pomiędzy Bogiem i ludźmi, pomiędzy samymi ludźmi, i co istotne, nawet pomiędzy tym co duchowe i tym co cielesne w człowieku, nie wspominając już o relacjach pomiędzy człowiekiem a stworzonym światem. Zbawienie dokonane przez Jezusa ma prowadzić do odnowienia wszystkiego w Chrystusie. Zbawiciel mówi, „oto wszystko czynię nowe”. Ten konflikt istniejący na czterech wymienionych powyżej frontach w walce o wieczne szczęście człowieka, może i musi być przezwyciężony z pomocą łaski Bożej. Człowiek z pomocą Chrystusa musi dążyć do przywrócenia pierwotnego ładu w świecie, poczynając od własnego serca.

Niestety, ów stan nieładu, można by nawet rzec, że wojny, doskonale wykorzystuje Zły, próbując zniszczyć piękno i dobro dzieła stworzenia, jakie miało ono u zarania dziejów. Co ciekawe, czyni to w znany nam sposób, używając pięknych haseł, ale o zupełnie zmienionym, zatrutym przez fałszywe ideologie znaczeniu. O tym, jednak więcej następnym razem.

Jak więc ma się dziś Boży zamysł w świecie? Jakie trendy i jakie kierunki zmian popychają ludzi współczesnych do działania? Zacznijmy od samego dzieła stworzenia świata. Pismo św. wyraźnie pokazuje, że świat został stworzony dla człowieka i jemu poddany. Tymczasem dziś człowiek coraz częściej ukazywany jest jako szkodnik, który tylko niszczy świat. Pod skądinąd ważnymi postulatami troski o dzieło stworzenia, szerzy się ideologię, gdzie na uwagę zasługuje każde zwierzę i roślina, gdzie chroni się „klimat” i „adoptuje” owady i dzikie zwierzęta ale ciągle poszerza się możliwości zabijania człowieka. Terroryzm, aborcja eutanazja, prześladowane chrześcijan i ekspansja islamskiego terroru, to współczesny poligon Złego, który pokonany na Golgocie nie może uderzyć w Boga, stąd całą zaciekłość kieruje w Boże Dzieci, siejąc strach i zagładę. Oba zbrodnicze systemy, które wytoczyły morze krwi w XX wieku, nie mają tyle ofiar na sumieniu, ile pochłonęła sama tylko aborcja.

Na tym jednak działanie Złego się nie kończy. Bóg bowiem stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę oraz polecił im zaludnić ziemię. Uderzenie w życie poczęte, jest więc ciosem w samą istotę Bożego zamysłu względem świata, a pogwałcenie najbezpieczniejszego miejsca dla dziecka, jakim było miejsce pod sercem matki, jest profanacją największego sanktuarium życia i miłości. Prawdziwym jednak szczytem manipulacji Złego, jest wmówienie ludziom, że płeć jest kwestią umowną. To niebywałe, że człowiek, który wylądował na księżycu, rozbił atom, jest w stanie wysyłać sondy i statki kosmiczne na peryferie naszego układu słonecznego, jest w stanie uwierzyć w takie bzdury i pod pozorem nauki wykładać je na współczesnych uniwersytetach. Nie chodzi tu bynajmniej o taki czy inny stosunek do zagubionych, potrzebujących modlitwy i nawrócenia ludzi, ale o pogardę dla prawdy i największe szyderstwo świata, względem Boskiego aktu stwórczego, w którym stworzył człowieka mężczyzną i kobietą.

Śmierć pod sercem matki, odarcie człowieka z kobiecości i męskości, wmówienie ludziom, że to świat ma panować nad nimi, a nie oni nad światem to bardzo zły znak czasów w których żyjemy. Zasadnym pozostaje więc pytanie postawione w tytule, „ile czasu nam pozostało”…?