Miłosierdzie kontra nienawiść. Ponoć do przerwy 1:0, ale dla kogo?

Spread the love

zdjęcia1 179Tak, wiem. Lubię prowokować, i prowokacji także w tym wpisie nie zabraknie. Na początek jednak stara, studencka anegdota.

Studenci stoją pod salą, na której Profesor prowadzi egzamin. Trwa gorączkowe douczanie się i spekulacje o co może zapytać itp. W pewnym momencie, jednemu ze studentów wykonującemu jakiś zamaszysty ruch ręką, w której trzymał indeks wypada ów studencki dokument i jakby tego było mało, szczeliną pod drzwiami wpada prosto na salę. Jak na komendę zapada grobowa cisza przed drzwiami. Po chwili, ku zdziwieniu studentów tą samą drogą indeks „wylatuje” na zewnątrz. Jego właściciel podejmuje go otwiera i omal nie mdleje ze zdumienia, gdy w rubryce ocena widnieje „bardzo dobry” a obok ołówkiem dopisane jest „za odwagę”. Ową medytację nad indeksem przerywa inny student, który niewiele myśląc, tym razem celowo posyła znaną nam już drogą swój indeks na salę, na której trwa egzamin. Chwila napięcia i znów indeks wylatuje na zewnątrz. Student podejmuje go, otwiera na odpowiedniej stronie i jakie jest jego zdziwienie, gdy w rubryce ocena widzi „niedostateczny” zaś obok, podobnie jak u kolegi komentarz profesora nakreślony ołówkiem: „lubię odważnych, nie bezczelnych”.

Podobnie jest z miłosierdziem, czyli miłością, na którą nie tylko nie zasłużyliśmy, ale której patrząc tylko po ludzku nawet nie mieliśmy prawa w najmniejszym stopniu oczekiwać. Słowa takie jak „przebaczenie”, „darowanie grzechów”, „pomoc wykluczonym”, „służba najuboższym” oddają i tak tylko częściowo ten odcień miłości.

Nie o tym jednak ma być w dalszym ciągu ten wpis. Otóż, warto przypomnieć, że jednym, ba pierwszym z uczynków MIŁOSIERNYCH względem duszy jest „grzesznych upominać”. Otóż nie chodzi tu bynajmniej o znęcanie się nad biednym grzesznikiem. Broń Boże też nie okazywaniu względem niego własnej wyższości, lecz o napominaniu, które prowadzi do nawrócenia, do ocalenia grzesznej duszy.

Jak słyszy się tu i ówdzie, nie tylko takie upominanie, ale wręcz nazywanie grzechów po imieniu, wskazywanie ich przyczyn, przez wielu określane zaczyna być jako tzw. „mowa nienawiści”. Ot nowy oksymoron w naszym ojczystym języku, tyle, że nie jest to tylko kwestia nazewnictwa. Warto przypomnieć, że nawet najbardziej zawzięte zwolenniczki legalnego zabijania dzieci przed urodzeniem twierdzą, że w Polsce przegrały debatę o aborcji. Dlaczego? Otóż bł. Jan Paweł II miał odwagę nazywać rzeczy po imieniu i to wprost z Watykańskiego Wzgórza mówił, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Także dziś, odważne wystawy Fundacji „Pro” (pozdrawiam moich przyjaciół) formułują jednoznaczny przekaz: tzw. Aborcja, to zabójstwo niewinnego dziecka, zalegalizowana po raz pierwszych na ziemiach polskich (tylko dla Polek) przez nijakiego Adolfa H., którego zarówno Bóg jak i historia zdążyli już dawno osądzić.

To skutkuje większą świadomością społeczną, a w latach 90 tych doprowadziło do tego, że Polska stała się jednym z dwóch krajów na świecie, które w realiach tzw. „demokracji” (cokolwiek w naszej rzeczywistości by to nie znaczyło) przeszły od prawa zezwalającego na zabijanie nienarodzonych dzieci na życzenie, do prawa przynajmniej częściowo chroniącego życie nienarodzonych.

Podobnie jest i dziś, i to w dwu najbardziej dyskutowanych ostatnio kwestiach: publicznej promocji grzechu sodomskiego i chronieniu dzieci przed „Krzysiem, który też ma 12 lat” i znajduje się po drugiej stronie komputera w znanej sprzed kilku lat kampanii społecznej. Otóż kilka lat temu Ojciec Święty Benedykt XVI zarządził, aby nie dopuszczać do święceń kapłańskich seminarzystów, którzy mogliby mieć skłonności do „tzw. inności”, jako że poza nielicznymi wyjątkami, prawie wszyscy ci, którym udowodniono sądownie i skazano ich za krzywdzenie dzieci w wiadomy sposób, rekrutowali się spośród sodomitów. Jaki powstał wówczas krzyk, ile złych słów wylano na Kościół i następcę Św. Piotra za tę decyzję i te słowa. Oczywiście, kulą którą strzelano medialnie i wciąż strzela się do Kościoła jest nienawiść i nietolerancja. Tymczasem Pismo Św. w Rz 1,27 nie pozostawia złudzeń i używa wprost słowa „zboczenie” na określenie grzechu sodomskiego.

Ta wojna cywilizacji wciąż jest do wygrania. Trzeba tylko bardziej słuchać Boga niż ludzi. Chrystus Pan zaś poucza: niech wasza mowa będzie „tak” – „tak”; „nie” – „nie”. Co nadto jest, od Złego pochodzi. Stąd też używanie słowa „orientacja” w rzeczonym kontekście, zamiast „grzech sodomski” (przypominam, że zaliczany jest do grzechów wołających o pomstę do nieba), wycofywanie się z biblijnego określenia „zboczenie” nie ma nic wspólnego z miłosierdziem. Miłosierdziem jest modlitwa o nawrócenie grzesznika, zwrócenie mu uwagi i napominanie z miłością, pomoc w porzuceniu drogi grzechu, nigdy zaś milczenie, gdy bliźni krzywdzi innych i siebie.

Cóż, na koniec warto by było dodać ewangeliczne: „nie wszyscy to rozumieją, ale ci którym jest to dane”. Aby lepiej to zrozumieć, zakończę wpis również seminaryjną anegdotą. Otóż pewnego młodego księdza wysłano, aby w zastępstwie odprawił poranną mszę św. w pobliskim klasztorze. W zakrystii czekały na niego dwie siostry. Młodsza z nich zagadnęła: Proszę księdza, chciałyśmy prosić, aby po Ewangelii powiedział Ksiądz krótkie kazanie o Miłosierdziu Bożym. Młody kapłan zaskoczony prośbą, zaczął się tłumaczyć, mówić że nie przygotował kazania, zapewniać, że może innym razem. Prosząca nie dawała jednak za wygraną, i co najmniej kilkukrotnie ze zdziwieniem mówiła, ale proszę Księdza, tylko kilka słów i tylko o Miłosierdziu Bożym!, Starsza z nich w końcu nie wytrzymała i w obecności zestresowanego kapłana upomniała młodszą współsiostrę: „Daj mu spokój. Zostaw go. Widzisz, że on nie ma o tym zielonego pojęcia…

Miejmy więc miłosierdzie w życiu, aby Pan kiedyś miał go również nad nami.

13 myśli w temacie “Miłosierdzie kontra nienawiść. Ponoć do przerwy 1:0, ale dla kogo?

    1. Mt 16,18-19 mówi: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. 19 I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
      Zaś Mt 28,19-20 dodaje: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 20 Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

      Czyli:
      1. Czynić sobie uczniów, uczyć ich zachowywać wszystko, cokolwiek Jezus uczył i nam przykazał nauczać.
      2. Udzielać sakramentów, począwszy od chrztu
      3. Razem z Jezusem iść drogą zbawienia, czyli „ratunku”, „ocalenia”.

  1. Ciężko w tych czasach ufać księżom , kościołowi tyle się słyszy tu pedofil ,tam zachłanny na pieniądze ! Społeczeństwo traci wiare w ten system. Mam nadzieje że nie w Boga

    1. Ile mówi się czasem złych rzeczy na lekarzy. Czasem zdarza nam się też być inaczej przyjętym, niż tego byśmy sobie życzyli. Wszak i ksiądz i lekarz też ludzie. Czy to znaczy, że po wizycie u lekarza, który postępuje inaczej, niż mówi Przysięga Hipokratesa, którą składał, przestajemy się leczyć? Czy też raczej szukamy innego lekarza, który pomoże nam ratować nasze zdrowie? Zawiódł jakiś ksiądz? Okazał się niewiernym Sługą Bożym? Szukam innego, bo zdrowie mojej duszy i życie wieczne jest celem, o który należy i warto nie tylko zabiegać, ale i walczyć. Przy okazji pozdrawiam wszystkich wspaniałych, oddanych sprawie księży i lekarzy, którzy wiernie wypełniają swoje życiowe role.

  2. Wierzyć w Boga w dzisiejszych czasach jest rzeczą trudną. Zewsząd atakowani jesteśmy przez szatana, który ustami ludzi oskarża księży o pedofilię nie mając dowodów na to, że księża rzeczywiście pedofilami są! Czy przez takie zabiegi nie próbują nas odciągnąć od Kościoła? Od Jezusa Chrystusa, który oddał za nas życie, byśmy mogli żyć po śmierci w Jego chwale?

    1. Szatan jest ojcem kłamstwa, a jego ulubioną bronią jest mieszanie prawdy z kłamstwem. Tak jest od początku, tak też jest i dziś. Na przykładzie jednego czy drugiego upadłego człowieka niszczy się nie tylko całe środowisko, ale próbuje się odciągnąć ludzi od Boga i Kościoła. Dlatego Pan Jezus mówi: Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli. Stąd też w każdym przypadku, najlepszym lekarstwem jest nie pochopny samosąd a Prawda. Prawda o grzechu, ma otwierać drogę do pokuty, zadośćuczynienia i nawrócenia. Prawda o Bogu ma pokazywać, jak zaufać Jego Miłosierdziu. Prawda o nas samych nakazuje nam wielokrotnie domaganie się sprawiedliwości (podkreślam, sprawiedliwości, nie samosądów i medialnych linczów) od wymiaru sprawiedliwości, nas zaś winna skłaniać do rachunku sumienia, w którym rozbrzmiewa też Chrystusowe: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem.”

  3. Czasem lekarzom odbiera się prawo do wykonywania zawodu ! a księżom – NIE , inna parafia ,uciszenie sprawy ! ale tak już jest że swój swego kryje ! Proszę się nie gniewać na moje wpisy ale ciekawią mnie ks. odpowiedzi aby lepiej poznać zrozumieć 🙂

    1. Owszem, odbiera się prawo sprawowania posługi. Suspensa – zakaz pełnienia funkcji kapłańskiej, ekskomunika – zakaz przystępowania do sakramentów, bez wcześniejszego uchylenia kary, wydalenie ze stanu duchownego – ostateczne jak nazwa wskazuje usunięcie z kapłaństwa. Ponadto, czasem stosuje się np. zakaz pracy z dziećmi czy młodzieżą, pozbawienie misji kanonicznej – zakaz nauczania w imieniu Kościoła. To tylko sankcje kanoniczne, bo za przestępstwa ścigane KK jest wyrok sądu świeckiego i taka sama kara, jak dla każdego innego. Na prawdę to nie jest tak, jak wygląda w mediach. Poza tym, wcale nie gniewam się na wpisy. Wręcz przeciwnie, dziękuję za nie, bo dialog przybliża do prawdy, a ja mocno wierzę w słowa Chrystusa, który mówi: poznacie prawdę, a Prawda was wyzwoli. Znam jednak OSOBIŚCIE przypadki, gdzie postanowiono księdza w „coś”, niekoniecznie pedofilię wrobić, nawet kiedy on domagał się aby sprawę zgłoszono policji i prokuraturze, wszak przed sądem mógł się bronić przed fałszywymi zarzutami, grupa „życzliwych” postanowiła tak nękać biskupa, aby jego rękami „pozbyć się księdza”… Kościół musi więc być ostrożny w obu przypadkach. Ksiądz to żywy człowiek, a przyklejenie niewinnemu takiej „łatki” sprawi, że nigdy nie odzyska dobrego imienia. Gdyby zaś chciał ścigać on sprawców pomówienia z art. 212 KK, wykończy go czas. Zanim zacznie się proces, on jest przegranym . Media przedstawiają go jako przestępcę, a przeprosiny po wyroku sądu, kiedy? Przypomnę, że rekord trwania procesu z tego artykułu, to sprawa Urban kontra Bender przed lubelskim sądem ciągnęła się 12 lat…

      1. Oczywiście nie chciałabym oskarżać nikogo niesprawiedliwie ale sprawa mamy Madzi z Sosnowca dała społeczeństwu do myślenia jak i mi ! Nie wiem komu wieżyć ? Wieżę w Boga ale zaczynam wątpić w ……………
        może ks. Blog przybliży nas do prawdy ?

        1. Hm, takich spraw jak ta z Sosnowca jest dużo więcej… Już wkrótce na moim blogu rubryka „zapraszamy na film” współredagowana przez młodzież, z którą pracuję. Polecam jednak już dziś film „Dziewczyńskie porachunki”. To świetna analiza tego, jak działają media… Już wkrótce na blogu recenzja filmu. Poza tym, ja też nie wiem, czy medialne, ostatnie sprawy z pedofilią to prawda, czy zemsta mafii narkotykowej. Wiem tylko, że takie przypadki się zdarzają. W tych ostatnich, czekam na wyroki sądów. Póki co, księża są „zawieszeni w czynnościach”, więc nie ma niebezpieczeństwa, że gdyby się okazało, że zarzuty są prawdziwe, to ktoś jeszcze ucierpi. Proszę jednak poszukać w sieci o innej zemście mafii. Tym razem we Włoszech. Ks. Pino Puglisi, dziś już błogosławiony. Zamordowany przez Cosa Nostra 15.09.1993 r. w dniu swoich urodzin… Naraził się tym, że stworzył ośrodek i chciał ratować dzieci ulicy. Każde ocalone dziecko ulicy, to jeden klient lub narkotykowy diler mafii mniej… Tego zaś dla Cosa Nostra było za wiele… Jak jest z księżmi z Dominikany? Nie wiem. Czekam na proces i wyrok sądu. Ale wiem jedno, w całym cywilizowanym świecie nie skazuje się człowieka, póki nie udowodni mu się winy.

  4. Niezbyt mi się podobają te księdza artykuły, ile tutaj schematyzmu „my-dobrzy, oni-źli”, może coś nowego by ksiądz napisał?

    1. Chętnie przyjmę każdą krytyczną uwagę, tylko rad byłbym wiedzieć, jak Sz.P. przeprowadził ten podział? Któż jest tym „my” a kim „oni”, bo póki co staram się poruszać problemy, a nie robić wycieczki ad personam, poza personami powszechnie znanymi.

    2. Znaczy mam teraz napisać „my” źli, oni „dobrzy”, i wtedy nie będzie schematyzm? Póki co poszczególne przywołane przypadki posłużyły do nakreślenia problemu, byłbym rad za uwagi równie krytyczne, co merytoryczne. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.