Ileż to razy, aby stworzyć coś nowego, warto i należy spojrzeć wstecz na to, co do tej pory udało się skomponować. Sobota o poranku, powinienem zacząć pisać kazanie i uzupełnić kilka rzeczy, na które nie starczyło czasu w ciągu tygodnia. Zbierając myśli przeglądam stare wpisy na blogu. Z utęsknieniem wspominam chwile, kiedy miałem czas, aby w tym miejscu każdego dnia pojawiły się nowe treści. Czytam fragmenty dawnych postów, przeglądam zapisy starych rozmów próbując raz jeszcze zrozumieć odpowiedzialność, jaka spoczywa na nas ludziach, którym Bóg powierzył dar utrwalania i przekazywania swoich myśli słowem pisanym i mówionym.
Najciekawsze jednak okazują się rozmowy, w których w zupełnie innej sytuacji człowiek stara się dawać drugiemu dobre rady, a po czasie czytając te same treści zaczyna ów dialog odnosić bardziej do siebie niż do bliźnich. O tak! Bóg stawiając na naszej drodze dobrych ludzi, przygotowuje nas do tego egzaminu, który kiedyś będziemy mieli zdać przed Nim samym. Tu na ziemi mamy czas, aby być dla siebie dobrymi nauczycielami, braćmi i siostrami w wędrówce przez świat, prowadzącej do miejsca, gdzie przemijające wartości doczesne okażą się niewiele więcej warte niż wczorajsza gazeta. Jakże śmieszne i małe wydaje się z perspektywy wiary poświęcanie czasu i życia na zdobywanie różnymi sposobami rzeczy, z których nic nie zabierzemy ze sobą przechodząc przez granicę istnienia.
Jaką trzeba mieć zainstalowaną „życiową nawigację”, aby dać się ogarnąć duchem tego świata i pędzić przed siebie wprost na zatracenie? Kogo trzeba słuchać, aby komunikaty i ostrzeżenia jakie Dobry Bóg daje nam w czasie tej podróży przez „CB naszego sumienia” ignorować i zagłuszać jak kiedyś zagłuszano „Wolną Europę?
Napisałem kiedyś na tymże blogu: „Ciekawym więc, jak wyglądałby dziś mędrzec, który z zapaloną świecą czy pochodnią zawitałby do naszych szkół, parafii, szpitali i urzędów pytając, czy nie widzieli tu jakiegoś człowieka. Wszakże bycie nawet świetnym specjalistą w danej dziedzinie, to tylko biegłe rzemiosło, bycie zaś specjalistą, który jest człowiekiem, to prawdziwy artyzm na miarę planów Tego, którego Jednorodzony Syn dla nas ludzi, będąc Odwiecznym Bogiem, stał się człowiekiem.” Sobota o poranku i kolejny łyk dobrej, włoskiej kawy. „Przegląd wydarzeń tygodnia” i tych, co dopiero nadejdą: Kazanie, katecheza, koncerty, Pielgrzymka do Włoch i Marsz życia… Spotkałem i spotykam wciąż tylu ludzi, na których wskazałbym owemu mędrcowi, i powiedział: Zobacz, na świecie wciąż żyją jeszcze ludzie, wciąż można spotkać człowieka pisanego przez duże „C”, który czytając Ewangelię uważa ją za treść swojego życia, niepozwalając odłożyć jej na półkę pomiędzy baśnie i pobożne legendy.
Spoglądam przez okno, na chmurzące się niebo, na budzącą się do życia przyrodę niepewne jutro, i tylko ten głos, który dochodzi zza zasnutego chmurami nieba, transmitowany przez przekaźnik ludzkiego sumienia każe mi na nowo pytać samego siebie, „co odpowiesz Bogu, gdy kiedyś cię zapyta, czy byłeś człowiekiem…