Dzienne archiwum: 18 listopada 2016

My i oni

Fot. psdesign1 -Fotolia.com
Fot. psdesign1 -Fotolia.com

„Weźmy się do roboty, i zróbcie to”, głosi znane, ironiczne porzekadło z czasów PRL u. Jednak jak się okazuje ma ono szerokie zastosowanie w tym, co nazywamy tzw. współczesną debatą publiczną.  Podnosząc temat frontalnego ataku na stwórczy akt Boga, poprzez zanegowanie świętości ludzkiego życia, stworzenia człowieka jako mężczyzny i kobiety, oraz postawienia człowieka, aby panował nad ziemią, obiecałem w kolejnych wpisach odnieść się do metod, jakimi udaje się Złemu, który przecież jest ojcem kłamstwa, wmówić ludziom, skądinąd inteligentnym i uczonym, tak oczywiste bzdury, jak np. to, że może sobie ktoś wybrać płeć, czy że popełniając grzech sodomski i na dodatek domagając się adopcji dziecka, tworzy jakiś alternatywny model rodziny.

Pierwszą z metod stosowanych przez zwolenników cywilizacji śmierci, jest zafałszowanie obrazu rzeczywistości. Tak dokona się grzech Adama i Ewy. Oto Szatan najpierw wyolbrzymia Boży zakaz, („Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?”). Następnie przypisuje Bogu złe intencje i sam jawi się jako kreator nowego, wspaniałego porządku,  jaki da ludziom poskąpiony przez Boga prawdziwy stan szczęścia. Obiecuje im, że „poznają dobro i zło”, jeśli tylko przekroczą Boży zakaz.

Szatan od samego początku, jak powiedzielibyśmy sobie dzisiaj, ustawia sobie swoje ofiary w narożniku, zafałszowuje obraz rzeczywistości i skłania do grzechu, pozostawiając je później na pastwę losu. Tyle z początków księgi Rodzaju. Co dzieje się dziś? Oto cała ta machina zła, nazywana przez św. Jana Pawła II „strukturami grzechu”, wykorzystuje ten prastary mechanizm, aby pokonać cywilizację życia.

W wielu krajach Europy Zachodniej sytuacja zaszła już tak daleko, że owe błędy antropologiczne, fałszywe postrzeganie człowieka, nazywane niekiedy homoherezją, uzyskało rangę świeckich dogmatów, strzeżonych paragrafami kodeksu karnego. Takie próby podejmowane są także w Polsce. Znów jednak rodzi się pytanie, jak to możliwe, że ludzie myślący dopuścili do sytuacji, w której nie tylko publicznie gloryfikuje się postawy sprzeczne z naturą, ale próba ich krytyki, podejmowanie badań naukowych nad tymi zjawiskami, skutkują medialną i polityczną „klątwą”? Jak to się dzieje, że w imię „wolności słowa” piętnuje się upublicznianie badań człowieka, mającego tytuł naukowy, jak to możliwe, że w imię „wolności religijnej” wytacza się sprawę karną szwedzkiemu pastorowi, za cytowanie Biblii w kwestii homoseksualizmu, jak to się dzieje, że ludzie, którzy najgłośniej nawołują do przyjmowania islamskich imigrantów, chcą ulokować ich w lokalach socjalnych, pomiędzy zwykłymi obywatelami, sami odgrodziwszy się od reszty społeczeństwa wysokimi płotami w luksusowych apartamentach, stawiając na straży uzbrojoną ochronę i z trybun parlamentarnych oraz w prasowych wywiadach wypowiadając się samemu zdecydowanie przeciwko prawie do posiadania broni przez zwykłych obywateli? Cóż, wydaje się, że historia zatoczyła koło i znów, w kolejnej odsłonie, jakbyśmy słyszeli, „wicie, Towarzysze, weźmy się i zróbcie to.”…