Kazanie na mszy za śp. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora” i jego podkomendnych

Spread the love

Drodzy bracia i siostry, stojący przed ołtarzem Chrystusa, którzy przyszliście modlić się za bohaterów. Kombatanci, świadkowie tych dni, pełnych nadziei i chwały, którzy gdy świat się weselił ze zrzucenia jarzma brunatnego terroru, wy, nie zdążywszy opłakać swych przyjaciół i braci nie czekaliście biernie, gdy inny wróg nas pętał i zakładał na ręce czerwone kajdany. Droga młodzieży, stojąca tu pośród innych, żyjąca w czasach medialnego zgiełku, za młoda by pamiętać, zbyt dorosła by wątpić i wahać się czy gubić w nieszczęśliwych losach naszej kochanej ojczyzny.

Co nas tu gromadzi, kiedy dopiero co za nami Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych, gdy historia szepce wciąż niezbyt odważnym głosem, że siedemdziesiąt jeden lat temu, zdradzieckim sposobem, w sposób charakterystyczny dla katyńskich oprawców, zamordowano bohatera, jednego z najlepszych synów tej ziemi?

Jak skupić się na modlitwie, gdzie wciąż jeszcze bolą na  nowo rozdrapane rany, gdy wołają o pamięć dopiero co rozkopane mogiły, jak ze spokojem czcić bohaterów, kiedy wielu z tych, co się mienią reprezentantami narodu, pogardza bohaterami, wciąż nie rozumiejąc, że prawda i kłamstwo, patriotyzm i zdrada nigdy nie byli i nie będą braćmi.

Wróćmy więc na chwilę do tych trudnych czasów, aby spróbować zrozumieć, jak to było możliwe, że w kraju, który nie zdążył jeszcze opłakać swych dzieci, nie tylko założono ludziom czerwone kajdany, ale spętano sumienia, wypaczono myślenie, nakazano szukać nadziei na przyszłość, w systemie przyniesionym na obcych bagnetach, na których wciąż widniała zastygła krew rodaków?  Pomóżmy zrozumieć młodemu pokoleniu, że elektroniczne urządzenia, które trzymają w ręce i świat bez granic, który coraz bardziej stoi przed nimi otworem, mają nie dlatego, że ktoś im go podarował. Za ten świat przelano morze krwi, o którym nie zawsze chcą słyszeć, ten świat wymodlono przed Panem Dziejów Tronem, ten świat wykuwano w ciężkiej pracy rodaków, próbujących żyć w rzeczywistości bardzo odległej od marzeń.

Ten świat nie był nam darowany, kiedy obce mocarstwa dzieliły jak przed wiekami ziemie naszej Ojczyzny, podcinając skrzydła walczącym o wolność i mordując strzałami w tył głowy naszych bohaterów. Gdy świat wciąż spływał krwią niewinnych ludzi, kiedy pokolenie straceńców szło z pistoletami na czołgi, gdy w sercach coraz mocniej brzmiało ?Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie?, byli również i tacy, którzy doskonale wiedzieli, że mieniący się wyzwolicielami nie niosą wolności, i nie zawsze wróg mojego wroga będzie przyjacielem.

W tamte dni, gdy Zachodnie mocarstwa świętowały zwycięstwo, kiedy świat opatrywał rany po straszliwej wojnie, zamykała się za nami żelazna kurtyna a w miejsce okupanta z Zachodu zaczynał się rozgaszczać okupant ze Wschodu, instalując katownie, gorsze od obozów zagłady.

Pytasz bracie i siostro, czym zawinili ci nasi rodacy, który krew przelewali w walce ze wspólnym wrogiem, że ostrze czerwonego terroru ich pierwszych dosięgło? Aby to zrozumieć, trzeba zdać sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest wolność. Nie jakaś swawola w profanowaniu tego, co dla innych święte, ale wolność wpisana w serce każdej ludzkie istoty, darowana przez Boga Jego umiłowanym dzieciom. Wolność, która się nie skala nazywaniem prawdą tego, co jest kłamstwem, wolność, która kolana zgina jeno przed Bogiem, wolność, która nie idzie na kompromisy z diabłem, ale gotowa jest po krwi kroplę ostatnią bronić tych, co sami siebie obronić nie mogą, podejmować nierówną walkę w obronie Prawdy, Dobra i Piękna i nie pozwolić sobie wstawić w serca kraty, a umysłów sformatować według chorych zasad.

Ci, którzy walczyli o taką wolność z Niemcami, stali się w powojennej Polsce największymi wrogami sowieckiego ładu. Żołnierze, którzy się nie ugięli, nie złożyli broni, którzy bardziej niż śmierci bali się utraty honoru, byli największym zagrożeniem dla systemu bez zasad, dla ładu opartego na kłamstwie, i poddańczych sojuszy.

Świat który się wyłaniał z mroków jałtańskiej zdrady był dla nas jak wyrok, odbierający nadzieję. Doświadczywszy zdrady przedwojennych aliantów, opuszczeni, sprzedani w niewolę, mieliśmy teraz nazywać katów wyzwolicielami, i zapomnieć o wolności, porzucić marzenia, jakich nam nie odebrały nawet lata zaborów. Matkę, Ojczyznę naszą sprzedawano w niewolę, a dziś wielu pyta po co mężczyźni z bronią w ręku, zaprawieni w boju i gotowi do walki stawiali bezsensowny opór i próbowali odmienić los, jaki nam przeznaczyli architekci historii?

Zamiast płakać nad utraconą nadzieją, postanowili żyć dla niej, póki życia starczy, zamiast patrzeć jak zdrajcy mordują najlepszych synów tej ziemi, chcieli walczyć o wolność, ale i o godność ludzką. Któż bowiem patrzyłby bezczynnie na cierpienia matki, który kochający Ojciec odwróciłby głowę, gdyby jego dzieci sprzedawano w niewolę? Zrobili, ile mogli, poświęcili życie, licząc, że może kiedyś to ziarno rzucone w ziemię zakiełkuje i wzejdzie w sercach przyszłych pokoleń, że może kiedyś ktoś odnajdzie mogiły i bez zbędnych słów, bez wojskowych honorów, przynajmniej wyszepce ?wieczny odpoczynek racz dać mu Panie?.

Lata propagandy skazały ich na zapomnienie, morze fałszywych słów umieszczało w otchłani, i tylko wiara w sercach, pamięć skrwawiona w Ubeckich katowniach, marzenia roztrzaskane, jak czaszka strzałem w tył głowy były głuchym świadectwem, że kiedyś nadzieja powróci.

Stąd też mój drogi bracie i siostro, czy wspominasz Majora jako swojego dowódcę, czy próbujesz zrozumieć, co w czasach zniewolenia starali się ci przekazać rodzice, czy też jesteś tutaj próbując zrozumieć, kim był patron naszej Szkoły, pamiętaj, że choć ludzka pamięć bywa bardzo zawodna, są świadectwa pokoleń, są karty historii krwią bohaterów pisane, jest nadzieja, której stracić nam nigdy nie wolno.

Czy jest sens walczyć, gdyś samotny w walce i mieć nadzieję, nawet wbrew nadziei? Czasy w których żyjemy stanowią egzamin z wolności, a dobro wciąż czeka, aby go nazwać dobrem. Groby bohaterów znów bywają deptane, a złowrogi chichot ideologicznych spadkobierców oprawców przeraża, wzbudza lęk i każe wznosić oczy ku niebu.

Gdy dobro nazywa się złem, a zło nazywa dobrem, gdy fałszuje się na nowo historię według sowieckich reguł, bluźni Bogu i Polsce i w serca znów stawia kraty, pamiętaj drogi bracie i kochana siostro, że wolność jest jak ziemia z ojczystego domu. Można raz ją zaprzedać, aby przez chwilę nacieszyć się zyskiem, ale gdy przyjdą chwile trudne, kiedy będziesz szukał wytchnienia po ciężkim dniu pracy, nikt ci nie pomoże i da miejsca na odpoczynek i chwilę wytchnienia, a obcy nazwą cię głupcem, który dom rodzinny sprzedał, aby zabawić się w mieście.

 Nie pozwól więc, aby obca propaganda kalała twe serce, ucz się miłować Boga i kochać Ojczyznę. Bądź dumny z historii i dziedzictwa pokoleń, i zawsze pamiętaj, że Imperia, mocarstwa i unie zawsze kiedyś się kończą, i tylko dom rodzinny na ojczystej ziemi będzie trwał, jeśli go nie sprzedasz. Pamiętaj o historii i o tych, co polegli, i o słowach naszego Świętego Rodaka,  który w nieco innym miejscu mówił do młodzieży, wołał ku przestrodze, budząc nadzieję w sercu.

?Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna ? to jest nasze ?być? i nasze ?mieć?. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego ?być? i ?mieć? zależała od nas. Każde pokolenie Polaków, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich dwustu lat, ale i wcześniej, przez całe tysiąclecie, stawało przed tym samym problemem, można go nazwać problemem pracy nad sobą, i ? trzeba powiedzieć ? jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie bardzo wielu nie uciekało od odpowiedzi na wyzwanie swoich czasów. Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia, począwszy od tego patriarchy, którego nazywa św. Paweł ?ojcem naszej wiary?: uwierzył wbrew nadziei; to nas wyróżnia poprzez Bogarodzicę, o której Elżbieta przy nawiedzeniu powiedziała: ?Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła?, po ludzku, wbrew nadziei, uwierzyła, że się stanie, bo w dziejach człowieka działa Bóg. Powiedział Chrystus: ?Ojciec mój dotąd działa i Ja działam?. I to miejsce jest także świadkiem wielkiego działania Boga przez ludzi. (?) Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje ?Westerplatte?. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można ?zdezerterować?. Wreszcie ? jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba ?utrzymać? i ?obronić?, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić ? dla siebie i dla innych.

Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: ?Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga?.

Kochani, obyśmy nie zdezerterowali, obyśmy nie stali się sojusznikami wroga i za miskę unijnej soczewicy nie sprzedali nie sprzedali wartości, o które walczył Major Zapora i jego podkomendni, za które bohaterowie mordowani strzałami w tył głowy przelewali swą krew.