Kazanie na XX niedzielę zwykłą w ciągu roku

Spread the love

Litości! Czy widzisz mój ból? Czy Ty, który sam nie masz żony i dzieci potrafisz dostrzec boleść matki zmagającej się z nadnaturalną siłą? Zmuszonej do codziennego patrzenia na upokorzenie dziecka? Raz rozwścieczonej, jak ranione i niedobite zwierzę, to znów rozżalonej na cały świat, na siebie, na bóstwa czczone przez lud mój i Twój i kogokolwiek na ziemi! Przeżywającej dzień i noc koszmar, gdy dziecko targane jakąś nadludzką siłą błagalnie patrzy, przyzywa pomocy, a ja już sama nie wiem, co gorsze: okłamywać się, że mogę jej jakoś przyjść jeszcze z pomocą, czy rozpłakawszy się pierwej przyznać do bólu szczerze, żem bezradna jak dziecko wobec potęgi przemocy?! Zlituj się! Okaż zmiłowanie, bo tylko Ty możesz pomóc i przynieść ulgę mojemu dziecku!

On zaś jakby nieczuły na te błagania matki, jakby żyjący gdzieś w jakimś odległym świecie, gdzie człowiek pędzi żywot w niezmąconym spokoju, idzie nie zwracając uwagi na krzyki, prośby, wyrzuty. ?Odpraw ją. Niech nam spokój!? Nie wytrzymali uczniowie. I choć raczej nie w głowie było im spełnienie prośby Kananejki, nie chcieli, aby szła za nimi, by ciągle krzycząc mąciła ów święty spokój, który dla ludzi nie tylko tamtych, zamierzchłych czasów zdawał się być wartością bezcenną. ?Jestem posłany do owiec, które poginęły z Domu Izraela?, innymi słowy, jakby chciał powiedzieć: ?przecież to cudzoziemka, z obcego narodu! Takie kiedyś były, a i dziś przez niektórych wciąż są uważane za nieludzi, w najlepszym zaś razie za margines ludzkości, którym nie warto się przejmować, który lepiej żeby nie miał wpływu na życie porządnej części świata.?

Lecz niezrażona matka przypada do stóp Jego, i jak tonący brzytwy się chwytając prosi, błaga, wie, że jeśli odejdzie, przepadnie jej ostatnia nadzieja. Co więc mogłoby wystawić na próbę cierpliwość i determinację matki walczącej resztkami i sił i nadziei o ratunek dla dziecka, swojej małej córeczki? Tak, te słowa powinny ją odepchnąć, zrazić, spotęgować w niej i ból i złość i nienawiść: ?niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić go psom!? Czy była wówczas chwila, by tak apostołowie jak też postronni ludzie, będący świadkami tego wydarzenia, a po dziś dzień nazywani pogardliwie ?gapiami? mogli bardziej lub mniej jawnie oburzyć lub nasycić tym niecodziennym widokiem jak ?Dobry Rabbi? i Mistrz z Nazaretu odpycha raz na dobre skomlącą o zmiłowanie matkę? Ewangelia nie mówi jak długo dała na siebie czekać owa Kananejka, lecz słowa, które wypowiedziała, musiały wszystkich wprawić nie tylko w zdumienie, lecz tych, którzy pełni dumy z przynależności do ludu wybranego gotowi byli szemrać przeciw Jezusowi, jakiejkolwiek nie podjąłby decyzji wobec tej kobiety jej własne słowa musiały wprawić w istne osłupienie. Zawstydzić wręcz i skłonić do spuszczenia głowy, aby świadomość bycia potomkiem tych, do których sam Bóg przemawiał, zapukała do ich serc z pytaniem o ich wiarę.

Tak, teraz i oni i my, żyjący tysiące lat później widzimy niezwykle wyraźnie, po co była ta scena. Wszak niemożliwym jest, by Zbawiciel nie słyszał jęku i krzyku matki, walczącej o swe dziecko. Nie o nazwanie psem tej biednej, nieszczęsnej kobiety chodziło Jezusowi a tym bardziej nie potrzebował usłyszeć z jej ust, że jest tylko szczenięciem, które śmie prosić o upadłą kruszynę, która już powtórnie nie trafi na stół jej panów. Stawką tego dramatu, jaki opisuje dzisiejsza Ewangelia jest wiara Apostołów, świadków owej sceny, i nas żyjących tyle lat później.

Oto poganka, nieznająca Pism i proroków zostaje dziś nam postawiona, jako przykład wiary tak silnej, że sam Zbawiciel Świata daje nam ją za wzór do naśladowania. Trudno sobie wyobrazić większe zawstydzenie dla ludzi, którzy żyli w przekonaniu, że są narodem wybranym, lecz wiara ich była daleka od codziennego życia, od stania się motywacją podejmowanych decyzji.

Jaka jest nasza wiara na tle wiary owej kobiety, która nie znając ni Pism ni proroków tak łatwo uznała, że skoro Ten, Który wszystko może pochodzi z ludu, który zwie się wybranym, to widocznie tak jest i tak chyba być musi, choć ona może tego wcale nie rozmieć? Wie jednak, że ów potomek Dawida poprzez swe słowa, czyny i wielkie cuda daje właśnie początek nowemu królestwu. Rzeczywistości, gdzie nawet bycie ?szczenięciem?, znaczy o wiele więcej, niż bycie królem na tym zbolałym świecie.

Niestety, nieczęsto udaje się nam zachować tak niewzruszoną wiarę, jak owa bohaterka z dzisiejszej Ewangelii. Zarówno w chwilach powodzenia, jak też w życiowych dramatach, choć przychodzimy do Pana, choć często prosimy jak ona, bardzo często zrażamy się, że Bóg zdecydował inaczej. Nie potrafimy zrozumieć, że wobec Stwórcy i Pana, wobec Jego wszechwiedzy, potęgi i nieskończoności, nasze postrzeganie Boga będzie zawsze niepełne, wręcz zafałszowane, jeśli nie będzie się odbywać przez pryzmat miłości.

Bóg bowiem jak w przypadku owej Kananejki, jeśli dozwala na to, by czara goryczy, cierpienia i upokorzenia wciąż jeszcze się przelewała, to wcale nie dlatego, że o nas zapomniał. Bynajmniej nie dlatego, żeby Go pasjonowało nasze poniżenie, lecz przede wszystkim dla nas, dla naszych sióstr i braci, aby wiara, która się hartuje, gdy przeżywa próbę wzmacniała się i wzrastała aż do owego dnia, gdy przyprowadzi nas przed tron Przedwiecznego.

Owszem, jakże ciężko jest ufać, kiedy się wydaje, że Jezus pozostał głuchy na nasze wołanie, jakże ciężko składać ręce do modlitwy, gdy błagając o jedno otrzymujemy to drugie. Potwornie trudno jest wciąż mieć nadzieję, kiedy się wydaje, że ona już zawiodła.

Tymczasem Bóg, jako Ten, Który wciąż nas kocha, jako Ojciec, który się pochyla nad płaczącymi dziećmi nie opuszcza nas i nie pozostawia nawet wtedy, gdy wciąż nam się wydaje, że wszystkie światła zgasły. Kiedy po ludzku patrząc wszystko zdaje się być skończone.

Niech więc w takich chwilach, gdy ręce do modlitwy złożone słabną, dodaje nam nadziei wiara Kananejki. Kiedy pycha każe spoglądać z góry na drugiego człowieka, niech nas zawstydza pokora tej kobiety, która upokorzona przez życie, jeszcze się uniżyła wobec Syna Bożego, by ostatecznie zostać wywyższoną nawet ponad wybranych. Natomiast w chwilach sukcesu, spełnienia naszych marzeń, kiedy nam się wydaje, że Bóg nas obdarował hojniej, niźli innych, bądźmy wdzięczni, dziękujmy, lecz nie zapominajmy, że to, co najwspanialszego Bóg przygotował nam w niebie.

Amen

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.