Na rynku świata, niczym w strefie kibica podczas ważnego meczu zebrali się ludzie wpatrzeni w ogromy ekran. Śledzą prezentowane im wydarzenia, niczym bezpośrednio tyczące ich życia fakty, nie pytając nawet, czy zaczęło się już właściwe widowisko, czy to, na co patrzą to wciąż reklamy i zapowiedzi tego, co ma się dopiero wydarzyć. Prowadzą ze sobą ożywione rozmowy, ucząc się żyć zupełnie nieswoim życiem. Mają tysiące wirtualnych przyjaciół, irytują się tym, co drażni prezenterów największych stacji świata, ronią łzę jedną i drugą i kolejną nad losem obcych, nieznanych sobie ludzi. Czują się zagrożeni wojną, gdy spiker poważnym tonem, cytuje ponoć wciąż jeszcze poważnych świtowych przywódców, udających przed ludźmi, że wciąż im jeszcze zależy na pokoju i spokoju w rządzonych przez siebie krajach. Przeżywają radośnie sportowe sukcesy, kibicując drużynom, o których niewiele więcej wiedzą, niż tylko to, w jakich barwach grają, a jeszcze radośniej kibicują swoim wybrańcom na ważnych stanowiskach, traktując jak ?być albo nie być? ich kolejną kadencję i międzynarodowe ?sukcesy?.
Współczesny rynek świata jest jednak zbiorowiskiem coraz bardziej smutnych, zupełnie obcych sobie ludzi. Nieumiejących ze sobą rozmawiać inaczej, jak tylko na odległość. Niedostrzegających dramatów, które dzieją się często u progów, lub za progami ich własnych rodzin i domostw, bojących się podejmowania zwykłych, życiowych decyzji. Współczesny rynek świata tak bardzo pochłonięty sobą, zaczyna powoli zapominać, dlaczego się zapełnił. Bez pytań o sens, cel i wartość życia, bez więzi zwyczajnych, ludzkich. Rynek, gdzie o przyjaźni coraz trudniej usłyszeć, a słowo miłość ma coraz mniej wspólnego z kochaniem. Rynek, na którym wszystkim się spieszy, lecz nie wiadomo dokąd. Oto my ludzie, i nasza logika trwania.
Nic więc nadzwyczajnego i nie ma się czemu dziwić, że na tym rynku świata nikt już nie pyta o Boga. Jego ciągłe pytania, ?czemu wciąż tu stoicie? zdają się coraz bardziej przeszkadzać. Jego zachęty, by odejść i zająć się pracą dla Niego, traktowane są często jak groteska, lub choćby nieporozumienie.
Tymczasem Bóg, Który do nas przychodzi, daje się nam znaleźć! Wkracza tyle razy w środek naszego życia, ale wpatrzeni we wnętrze wirtualnego świata, nie jesteśmy zdolni, by dostrzec Jego obecność. Żyjąc pod dyktando ludzi przemawiających do nas zza pleców telewizyjnych spikerów i speców od reklamy, przegrywamy coraz częściej nasze życie doczesne i na niebezpieczeństwo wystawiamy to wieczne. Wierzymy bezkrytycznie temu, co płynie do nas zza szklanego ekranu, coraz mniej ufając temu, co Bóg mówi do nas w Biblii. Bez względu na to, czy jesteśmy u początku naszej drogi życia, czy zmagając się z trudem życiowej wędrówki zastanawiamy się, czy minęliśmy już ów życiowy półmetek, który winien choć trochę zmusić nas do refleksji, czy też spoglądając na świat w którym jeszcze żyjemy, odnosimy co dnia nieodparte wrażenie, że coraz więcej znajomych mamy po drugiej stronie życia Bóg wychodzi do nas i daje się nam znaleźć. Przypomina, że stworzył nas nie do trwania, lecz do pełni miłości, że celem naszej wędrówki po tym Bożym świecie nie jest ciągła gonitwa za tym i za tamtym, lecz budowanie szczęścia, które nie przeminie.
Trudno do nas jednak to wszystko dociera, kiedy choć rozproszeni po swych domach, rozrzuceni po najróżniejszych częściach tego świata, słuchając i oglądając najróżniejsze serwisy, pozwalamy by inni za nas podejmowali decyzję. Nawet nie czujemy, gdy nami się manipuluje, kiedy przez odpowiednią dawkę starannie dobranych treści ukazuje się nam świat, w którym nie ma Boga, lecz kiedy zdarzy się w nim tragedia, pyta się Go gdzie był wtedy? Obarcza się Go winą za wojny i nienawiść, przed którą by nas ustrzec przyjął krzyż na ramiona.
Boże, gdzie byłeś, kiedy Cię potrzebowałem woła tylu ludzi, gdy nie zwracając nawet uwagi, że póki życia nam starczy, On puka do serc naszych ludzkich, przemawia do nas w swym Słowie, radzi, przynagla miłością, lecz ze Swoim orędziem Sprawiedliwości, Miłości Prawdy i Pokoju przegrywa z lekkimi, lecz ubogimi w treści ciągnącymi się w nieskończoność tanimi serialami. Głosząc Prawdę, Dobro i Piękno przegrywa z socjotechniką, z serwisami, w których wiadomość im gorsza tym lepsza, ze światem, gdzie brzydota stała się konkurencją dla piękna.
Tracimy poczucie czasu, nie widząc jak mija nam życie, godzimy się z tym, że dzieci wychowuje ulica, szkoła czy Internet. Stajemy się sobie obcy, w świecie, o którym się mówi, że tak bardzo się skurczył, iż stał się globalną wioską.
Owo opuszczenie i osamotnienie wbrew pozorom jest cechą charakterystyczną czasów, w których żyjemy. W świecie, w którym wystarczy telefon lub komputer podłączony do Internetu, aby znaleźć się w gronie setek, tysięcy wirtualnych znajomych, człowiek coraz bardziej zaczyna tęsknić za kimś, komu mógłby bezgranicznie zaufać. Zwierzyć się, usłyszeć dobrą radę i doznać pocieszenia.
Do tych wszystkich ludzi wychodzi Jezus Chrystus, „który chce i pozwala im się znaleźć”. Zbawiciel wychodzi także do nas, zastanawiających się nad kierunkiem, w którym zmierza świat, aby „nająć nas do pracy w swojej winnicy”. By posłać nas z uśmiechem, dobrą radą, przede wszystkim zaś z modlitwą wszędzie tam, gdzie ludzie błądzą i nie potrafią sami odnaleźć przychodzącego Pana.
Bóg abyśmy lepiej mogli Go odnaleźć w świecie i w naszym życiu, przemawia do nas w Swoim Słowie, oraz w świadectwie świętych i błogosławionych. To On w Swoim Synu umiłowanym wskazał nam drogę tak różną od naszych dróg. Drogę, na której człowiek żyjąc tu i teraz może doświadczyć już tego innego życia, w wielkiej zażyłości z Bogiem ? naszym najlepszym Ojcem. To właśnie Bóg jest Tym, który o każdej porze naszego dnia życia wychodzi, aby nas zaangażować. Próbuje zachęcić nas do podjęcia trudu, który zaowocuje w ów dzień, gdy Bóg odda każdemu według miary swojej miłości. Nie rezygnuje z nas, póki tli się w nas życie, dopóki wie, że jest choć cień szansy, abyśmy odnaleźli Go, gdy tak bardzo pozwala się znaleźć.
„Czemu tu stoicie”, pyta i nas Zbawiciel. Co odpowiadamy Bogu? Jakie damy świadectwo, wobec tych, którzy się zagubili? Każdy z nas, czy to w świecie realnym, czy tym wirtualnym, idąc przez życie zostawia ślad swojej drogi? Czy ludzie, którzy po nim pójdą, dojdą kiedyś do Boga?