Świętej Bożej Rodzicielki

Spread the love

Drodzy Kochani

         Nie tak dawno temu Kardynał Macharski dzielił się ze słuchaczami Radia Watykańskiego wrażeniami z ujrzanego obrazu, przedstawiającego Papieża. Otóż obraz ten przedstawiał Jana Pawła II kroczącego ulicami wielkiego miasta i niosącego duży krzyż. Po obu stronach ulicy stały tłumy ludzi zafascynowanych osobą Ojca Świętego, które podziwiały go i biły mu brawa.

         Niestety nie znalazł się nikt spośród tych ludzi, kto podszedłby do Ojca Świętego i pomógł mu dźwigać ten ciężki krzyż.

         Drodzy kochani, w naszych świątyniach rozbrzmiewają jeszcze w pełni słowa i melodie pięknych polskich kolęd a liturgia dzisiejszego pierwszego dnia nowego roku, będącego Uroczystością Świętej Bożej Rodzicielki ukazuje nam Maryję patrzącą i rozważającą w swym sercu wielkie rzeczy jakie w dziejach ludzkości Wszechmogący zdziałał przy jej udziale. Dzisiejszy dzień również dla nas stanowi okazję do spojrzenia na nadchodzące dni i miesiące oczami pełnymi troski i nadziei. Nadziei, aby umieć wyciągnąć wnioski z przeżytych, minionych chwil naszego życia i przynajmniej spróbować poprawić nasze porażki i niedomagania. Jako ludzie wierzący, zdajemy sobie sprawę z tego, że okres Bożego narodzenia, który przeżywamy przypomina nam jedną z najwspanialszych prawd naszej wiary – prawdę, że Bóg stał się człowiekiem.

         Wielu ludzi zadawało sobie pytanie dlaczego ?Bóg porzucił szczęście swoje i wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje?. Czy było warto decydować się na taką ofiarę, wiedząc że przyjdzie do swoich, a swoi zamkną przed nim drzwi? Czyżby Dobry Bóg potrzebował upadłej natury ludzkiej dla swojej chwały?

         Kochani, Bóg nie potrzebuje niczego więcej do swojej doskonałości, gdyż gdyby mu czegoś brakowało nie byłby Bogiem. To my ludzie potrzebowaliśmy i nadal potrzebujemy tej ?cichej i świętej nocy? w której przyszedł do nas Boży Syn, zrodzony pod prawem aby wykupił tych, którzy podlegali prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Byśmy nie byli już dłużej niewolnikami grzechu, ale byśmy mogli zwracać się do naszego Stwórcy i Pana Wszechświata jak do Ojca, do naszego Zbawcy jako do Boga – Brata. To Boże maleństwo, które kwili w betlejemskim żłobie, ten Bóg wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, to jest nasza nadzieja. Gdyby nie On, już dawno powinniśmy porzucić wszelką nadzieję, bo świat, który wyznaczył swemu Odkupicielowi miejsce w żłobie, razem z bydlętami nas ludzi podlegających słabościom i niejednokrotnie upadających pod ciężarem grzechu tym bardziej skazałby na nieistnienie, kibicując nam, dźwigającym krzyż naszego życia, jak ci ludzie przedstawieni na obrazie, z których nikt nie zdecydował się na okazanie pomocy.

         Niestety rozpoczęty rok dla wielu z nas będzie nie tylko rokiem nadziei, ale przede wszystkim rokiem troski o przyszłość naszych polskich rodzin, o chleb nie tylko powszedni, konieczny do życia, ale także o to, jakimi treściami są i będą karmione dzieci i młodzież, w których zabija się wrażliwość na Prawdę, Dobro i Piękno.

         Czy nie upominał nas Ojciec Święty, Jan Paweł II podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny, by rodzice bronili świętego prawa i obowiązku do wychowania swoich dzieci zgodnie z wyznawanymi zasadami i nie odstępowali go instytucjom, które mają rodzicom tylko pomagać, a nie wyręczać ich z tego ich życiowego powołania? Czy nie przypominali nam o tym Księża Biskupi w liście, czytanym z naszych ambon ostatniej niedzieli? Dlaczego więc do tak wielu ludzi mających się za synów i córki tego narodu słowa te nie dotarły. Dlaczego tak wiele matek i ojców nie zwraca uwagi na to, co oglądają, czytają czy słuchają ich dzieci? Czemu katoliccy rodzice nie reagują kiedy ich dzieci sięgają po czasopisma, które opluwają i bezczeszczą uświęcone Sakramentem i Tradycją Sanktuarium życia, jakim jest rodzina, dla której Bóg zarezerwował prawo przekazywania życia w sposób godny człowieka, a nie zwierzęcia. Dlaczego milczą, gdy z programów telewizyjnych adresowanych do dzieci i młodzieży aż kipi przemoc i agresja, przyjmująca czasami postać niewinnych kreskówek?

         Co stało się z naszymi sumieniami, że tak wielu ludzi dobrej woli daje się wciągnąć w wielkie akcje, których owocem będzie nie tylko pomoc biednym, chorym dzieciom, ale także a może w konsekwencji przede wszystkim promocja stylu życia bez Boga, czy przeciw Bogu, stylu życia ?róbta, co chceta…?.

         I robią niestety uważając siebie za bogów mogących decydować o życiu innych ludzi, często swoich rówieśników, panów przekonanych o tym że mogą bezkarnie decydować o tym co dobre a co złe, sięgających po zniewalających grzech, bo ktoś wmówił im, że jeżeli odrzucą moralność w dziedzinie życia osobistego, rodzinnego i społecznego, jeśli odrzucą wszelkie autorytety, to będą jak bogowie. My zaś niestety bezradnie obserwujemy, jak z roku na rok wzrasta przestępczość, a mimo to nie do wszystkich dociera przestroga, jaką są osobiste tragedie rozczarowanych, zawiedzionych młodych ludzi, ból rodziców, ?wieczna złość, kłótnia i przekleństwo rodzin rozdzieranych przez alkohol i brak wierności składanym przysięgom. Nałogi pijaństwa, narkomanii i upokarzający człowieka grzech oszukanych serc dzieci młodzieży. Ale o tych tragediach będzie milczeć telewizja, nie przebiją się również w mass mediach zatrważające statystyki rozbitych rodzin, w ciszy i niepostrzeżenie spływały będą łzy z oczu zaniedbanych, porzuconych czy skrzywdzonych dzieci, dla których rodzinny dom stał się piekłem na ziemi.

         Będzie tak dopóki nie zrozumiemy że tylko, to małe dziecię, które przyszło na świat w Betlejem jest Drogą Prawdą i Życiem, jest prawdziwą miłością bez granic, jaką Bóg ukochał człowieka. Jeżeli nie będzie w naszych sercach miejsca dla tej Bożej dzieciny, i odrzucimy tą miłość, którą Ona na świat przyniosła, to nie pomoże nam żadne uspokajanie sumienia, organizowanie wielkich akcji charytatywnych a nawet najpiękniejsza idea i sam w sobie najszlachetniejszy cel staną się przykrą i bolesną kpiną z chrześcijaństwa. Oto teraz Bóg stał się jednym z nas, Jego matka naszą Matką, Panią i Królową.

         Od nas zależy czy zrobimy im miejsce w naszym życiu i ten czas dany nam przez Boga wykorzystamy ku Jego chwale przemieniając świat w którym żyjemy, czy staniemy się tylko biernymi widzami i kibicami, którzy pozostawili innym decydowanie o losach tego świata.

AMEN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.