Ojcze Abrahamie!
Ojcze Abrahamie! Ojcze Abrahamie! Ojcze?! Czy Ty w ogóle mnie słyszysz? Dlaczego nie chcesz dać mi jeszcze jednej szansy? O jakiej przepaści Ty w ogóle mówisz? W jakim świecie Ty jesteś i gdzie ja teraz jestem, który męki cierpię?! Mój świat był światem beztroski, światem, który się kończył na progu mego domu. Co miało mnie obchodzić co dzieje się dalej? Przecież tam nie sięgała władza ma i bogactwo. Rozliczaj mnie z życia mojego, mych bliskich, sług i gości. Dlaczego żebrak spod wrót mojego domu ma być dziś oskarżycielem, przeszkodą w drodze do Ciebie? Czyż głos Kainowy do Cię jeszcze nie dotarł, czyś i Ty nie zrozumiał, ?żem nie jest stróżem brata??! Czy nie miałem jak Ezaw pierwej dbać o strawę nie przejmując się jakimiś śmiesznymi prawami? Cóż mi po wybraństwie, kiedy miska zupy wydaje się być bliżej moich doczesnych pragnień, niż jakieś pierworództwo? Dziś oskarżasz mnie za to, żem bił pokłony jak wszyscy przed złotym cielcem egipskim, i nie chcesz wcale słuchać tłumaczenia, że robiłem to samo, co wszyscy, że przecież nie mogłem wtedy postąpić inaczej. A może miałem być świętszym od króla Dawida i nie ulec pięknu większemu niż on wtedy? Cóż tam, że gdzieś w świecie giną święci i prawi jak Uriasz Hetyta?! Przecież nie on wyznaczył bieg dynastii Dawida, lecz zwycięski wódz Izraela, i syn pięknej Batszeby! Wiesz przecież, żem tylko człowiekiem, za co mnie dziś spotykają te męki i katusze? Czy miałem jak szaleniec Daniel wbrew całemu ludowi krzyczeć żem wolny od krwi niewinnej i wstawiać się za ludźmi, jak wstawiał się on za Zuzanną, przeciwko której zeznało przecież dwóch zacnych, szanowanych starców?
Czego Ty żądasz ode mnie w świecie kompromisów, w życiu w którym liczy się wybór ten ?korzystny?, a nie ten ?szlachetny?, gdzie ulubionym słowem ludzi jest nie ?dobro?, lecz ?mniejsze zło?, nie ?prawda?, lecz ?wersja wydarzeń?. Ty może byś dociekał, co kryje się wewnątrz duszy, przystrojonej ciałem powabnym, otulonym jedwabiem? Tak, wiem, ty byś rękę podniósł raz jeszcze na syna, by pozbawić go życia, gdyby Twój Bóg ponownie tego od Ciebie zażądał, Ty byś stanął bezduszny wraz z prorokiem Natanem, by pastwić się nad żywym w imię umarłego! Ty byś wreszcie nie współczuł nad ciałem Judasza, który przysługę oddał prawemu Kajfaszowi! Gdzie jesteś teraz, ?Ojcze? Abrahamie, posłuszny sługo Jahwe! Gdzie jesteś, kiedy ja cierpię męki, gdy przyzywam pomocy?! Dlaczego nie poślesz tego nędznego żebraka, żeby mi przyniósł wody, która gasi pragnienie? O jakiej przepaści Ty mówisz, przesławny patriarcho, kiedy dla tego, Któremu służysz nie ma nic niemożliwego? Czy jest ktoś, kto na moim miejscu postąpiłby inaczej, ktoś, kto hańbę świata wziąłby na ramiona, dał się rozdrapać żebrakom, przygarniał nędzarzy?
JEST mój biedny człowieku zamknięty w swoim świecie. Oddzielony od życia zbrojnymi strażami. Jest KTOŚ, kto siebie samego nie oszczędził, i wziął na swoje barki zbawienie całego świata. To właśnie On opluty po twarzy mówił, że jest Prawdą, gdy Namiestnik Świata pytał go szyderczo ?Cóż to jest Prawda?? To właśnie On nie poszedł za tysiącami ludzi, którzy nasyceni udali się w swoje własne strony, ale pytał dwunastu wybrańców czy oni też chcą odejść, bo prawda była ważniejsza, niż pusty poklask wśród ludzi. To On, który mógł jednym swoim zamysłem uśmiercić wszystkich wrogów zstąpiwszy w mocy Mesjasza z Drzewa Hańby ? Krzyża, wolał wtedy objawić moc miłości gdyż ?przebacz im Ojcze? było potężniejsze, niż nawet najgłośniej wykrzyczane ?idźcie precz przeklęci?. Oto jest przepaść, której przebyć się nie da, mój biedny człowieku żyjący w swoim świecie! Nie da się miłować tych tylko, co Ciebie kochają, a jednocześnie zaznać miłości od wszystkich; i nie da się być bohaterem, kryjąc się za innymi.
Nie da się służyć Bogu i w miejsce Jego prawa wprowadzać własne rządy ze swym ustawodawstwem. Nie można w obliczu Boga być ?za a nawet przeciw?, bo ten Który jest prawdą będzie nas sądził z miłości! Miłości, która się nie zamyka i nigdy nie ogranicza tylko do pragnień swoich własnych, miłości tej prawdziwej a nie tej z reklamy, miłości która daje nie pytając co w zamian będzie miała za swoje hojne gesty!
Dzisiaj nie trzeba być bogaczem, by zamknąć się w swoim świecie. Można żyć bardzo biednie i w tym samym czasie można odepchnąć Boga, precz daleko od siebie, by nie przypominał o swoich przykazaniach. Można będąc zarówno biednym jak i też bogatym, zamknąć się w swoim świecie stworzonym przez speców od reklamy, gdzie dobra tego świata oddaje się za bezcen, gdzie wartości się mierzy rachunkiem strat i zysków. Nie od majątku ludzkiego zależy dziś czy człowiek, będzie wierzył Bogu, i na świat będzie patrzył swoim własnym spojrzeniem, wzbogaconym o Dobrą Nowinę zawartą w Ewangelii, czy będzie żył światem złudzeń, reklam i seriali, rozmów bez cenzury i różnych Big Brotherów które kłamią, mówiąc że takie jest życie!
Pokazując moralną nędzę współczesnego człowieka nie mówią ani słowem o przyczynach tej nędzy! O życiu bez Boga odartym z godności, o człowieku, który choć uśmiechnięty, wcale nie jest szczęśliwy. Pokazują nie rzadko Marnotrawnych synów, jak trwonią majątek Ojca, ale gasną światła, gdy odarci z godności szukają miłości i własnego kąta na ziemi, gdzie czuli by się kochani. To właśnie jest przepaść, ta nie do przebycia, że człowiek, któremu dziś ciężko, już dawno stracił wiarę, że z Bożą pomocą wciąż może być lepiej, że grzech nie jest dobrem, tyle, że zakazanym! Kim byłby Bóg, którego wyznajemy, kim byłby ten, w którym nadzieja nasza, gdyby stworzył człowieka po to, by go gnębić, by postawić przed nim dobro i zaraz mu tego zabronić?!
Bóg stworzył nas do miłości, ale tej prawdziwej, tej, której pragnienie wypisał w naszych sercach. Lecz co ma zrobić Stwórca, kiedy oszukany człowiek pomylił dzisiaj miłość z chwilą przyjemności, a potem oskarża Boga za swe nieporozumienia, za zdrady, za łzy po nocach wylane, za to, że przytulony, nie znaczy kochany? Bóg stworzył nas do szczęścia i jak nikt na świecie, pragnie byśmy byli szczęśliwi ale nie na chwilę ? chce naszego szczęścia NA ZAWSZE! Dlatego poprzez swoje przykazania wskazuje nam kierunek, gdzie szukać tego szczęścia a człowiek zaś uwierzywszy w odwieczne kuszenie złego, chce być jak Bóg, i myśli, że znajdzie szczęście bez żadnych drogowskazów, że po omacku znajdzie swoje miejsce na ziemi, straciwszy pierwej to, dane nam przez Boga w niebie. Chce tak jak syn Marnotrawny trwonić majątek Ojca i najlepiej by on się nigdy nie wyczerpał, by zawsze być młodym, sprawnym i beztroskim; by zawsze móc by silnym, żyć, pić i używać.
Ty więc Boży człowiecze, trzymaj się mocno wiary! Podążaj tam, gdzie jest prawdziwa miłość. Niech twoja wytrwałość wzmacnia Twą nadzieję! Zachowuj przykazania, miej w sercu Jezusa. Nich żal Ci nie będzie wina i uciech tych, co dziś się weselą, a kiedy dzień sądu nadejdzie, pójdą na czele wygnańców.