Na drodze pod Damaszkiem

Spread the love
Fot. ? kevron2001 -Fotolia.com
Fot. ? kevron2001 -Fotolia.com

Są życiowe wyprawy i podróże, gdzie człowiek bardzo pewny tego, co robi, chciałby zmienić świat, ale na jego drodze życia staje Chrystus i powala go na ziemię, jak w przypadku Szawła z Tarsu, znanego później jako św. Paweł – Apostoł Narodów.  Moja wyprawa życia, jaką podjąłem w dniu, gdy powiedziałem Bogu „tak”, aby podjąć przed Nim i dla Niego służbę jako kapłan dziś zmienia się w sposób zasadniczy.

Przed chwilą odebrałem z rąk Księdza Arcybiskupa Stanisława Budzika akt nominacyjny, powierzający mi obowiązki proboszcza parafii p.w. Nawrócenia Św. Pawła w Lublinie. Kilka dni temu, kiedy otrzymałem tę propozycję od Metropolity Lubelskiego – ks. Arcybiskupa, otrzymałem także radę, aby dogłębnie porozmawiać o tym z Panem Bogiem, zanim udzielę ostatecznej odpowiedzi. Te kilka godzin stało się dla mnie prawdziwym darem. Pan bowiem przypomniał mi Swoje słowa, które towarzyszyły mi przez ostatni czas: „Wystarczy Ci mojej łaski” (2 Kor 12,9), zaś ludzie których poprosiłem o modlitwę, nie wiedząc dokładnie jaką decyzję mam do podjęcia, odpowiedzieli pozytywnie na moją prośbę, a że Pan także przez ludzi daje nam więcej, niż to, o co Go prosimy, oprócz modlitwy dostałem też takiego SMS a: „Karol Wojtyła też nie był gotowy na bycie Papieżem. A trafił do serc wszystkich ludzi. Trzeba zaufać i zaryzykować. Pozdrawiam.” Można by rzec „łatwo powiedzieć”, zwłaszcza, kiedy ktoś nie wie, o co chodzi, a daje takie rady, ale Pan ma różne sposoby, żeby zwrócić nam uwagę na rzeczy ważne i poddać pod rozwagę także to, co wydaje się oczywiste.

Jeśli człowiek wierzy, to Słowo Boże staje się takim, jakim winno być dla nas zawsze – żywym i skutecznym. „Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia” (Flp 4,13), powtarzamy sobie zwykle w różnych sytuacjach tyle razy, zazwyczaj wtedy, gdy chcemy pocieszyć się słowami Pisma. Tym razem trzeba mi przyjąć te słowa, jako motto posługi kapłańskiej na najbliższy czas, aby pamiętać, że sam z siebie nie mogę nic, i lepiej, abym sam nic nie robił, jeśli nie będzie taka wola Najwyższego. To Jemu powierzam raz jeszcze moje życie, Jemu zawierzam ludzi, z którymi pracowałem i tych, do których pójdę i raz jeszcze dziękuję za wszystko, czym obdarowuje mnie każdego dnia. Przełożonym dziękuję za okazane zaufanie i życzliwość. Obiecuję modlitwę i pamięć przed Bogiem. Podobnie jak posługując w Centrum, tak i dziś proszę Boga, abym zawsze na pierwszym miejscu umiłował Jego Samego i sprawy Jego Królestwa, zaś w stosunku do ludzi – czy to parafian, czy współpracowników, przyjaciół czy „nie – przyjaciół” zawsze najpierw był bratem w Chrystusie, później zaś proboszczem czy przełożonym.

Tego człowiek uczy się całe życie i niejednokrotnie „oblewa praktyczny egzamin” będąc zmuszonym uczyć się tej samej materii raz jeszcze. Za szczególną lekcję z przedmiotu „miłości braterskiej” chciałem podziękować mojemu współpracownikowi w Centrum – Przemkowi, który przez cały czas naszej współpracy powtarzał mi: „nie traktuję księdza jako szefa, ale jak przyjaciela”… Dawał od siebie więcej, niż musiał i zawsze był gotowy do pomocy. Tak obdarowany człowiek może odpowiedzieć jedynie na dwa sposoby. Pierwszy, poprzez modlitwę, drugi, przez „podanie dalej” takiego stylu i „zarażenie” innych takim sposobem patrzenia na świat. Czy mi się to udało? Nie wiem, ale głęboko ufam, że Pan, Który zna tajniki każdego ludzkiego serca, także z tych nieudolnych, choć szczerych chęci i pracy swego niegodnego sługi wyprowadzi jakieś dobro. Panu Bogu polecam i modlę się o umocnienie w wierze, moich dotychczasowych współpracownic w Centrum Jana Pawła II – Pań Gosi i Kingi, którym z serca dziękuję za ich gorliwość, solidność i przykład osobistej wiary oraz zaufania Panu Bogu. Dziękuję im za wspólne dzieła, jakie udało nam się zrealizować – Pielgrzymkę dla Uczczenia Roku Świętego Jana Pawła II, Marsz Życia czy Festyn z Janem Pawłem II. Odchodzę z Centrum Jana Pawła II spełniając swoje największe marzenie, jakie towarzyszyło mi przez ostatni rok – mając czyste sumienie i mogąc spojrzeć w oczy każdemu, z kim Bóg zetknął mnie w czasie tej niełatwej posługi.

Dziś, czując się trochę jak Szaweł pod Damaszkiem, wspominam słowa, jakie Apostoł Narodów napisał wiele lat później: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem„, (2 Tm 4,7). Teraz czas iść z przesłaniem wiary, nadziei i miłości dalej, tam, gdzie Bóg zechce posłużyć się mną w dziele do którego zechce mnie przeznaczyć.

Przede mną ogrom pracy, zarówno duszpasterskiej, jak i szybkiego uczenia się spraw związanych z administrowaniem parafią. Przez ostatni czas powtarzałem moim współpracowniczkom w Centrum Jana Pawła II, że jedyną odpowiedzią, na wszystko, co dzieje się wokół nas może i musi być świętość. Innej drogi zwyczajnie nie ma. Kiedy pielgrzymuje się do ważnych miejsc związanych z naszą wiarą, w kraju czy za granicą, człowiek utwierdza się w wierze, że historię świata pisali nie tyle królowie, cesarze i dostojnicy, ale przede wszystkim święci. Czasem bez grosza przy duszy, jak św. Ojciec Pio, czasem poszukujący swojej drogi życia – jak św. Antoni, innym zaś razem, do bólu pewni swojego, póki nie zostali powaleni na ziemię przez Chrystusa – jak św. Paweł, lub mistrzowie zawierzenia i Boży Pielgrzymi, jak św. Jan Paweł II. Te dzieła, jakich Pan dokonał przy ich udziale okazały się najtrwalsze. Świętość jest podstawowym powołaniem człowieka, świeckich i duchownych i w tym jako bracia i siostry w Chrystusie możemy i powinniśmy sobie pomagać. Zadaniem proboszcza jest modlić się i prowadzić swoich parafian do świętości. Poprzez modlitwę, życzliwość, aktywność duszpasterską i społeczną. Dziś na progu podjęcia tej odpowiedzialności o tę jedną, jedyną, lecz najważniejszą rzecz, jaką jest modlitwa ośmielam się Was prosić. Do zobaczenia w parafii p.w. Nawrócenia św. Pawła w Lublinie.

Wasz brat w Chrystusie – ks. Mirosław Matuszny

1 myśl w temacie “Na drodze pod Damaszkiem

  1. Parafia rzeczywiście wymaga wszechstronnego liftingu. Pisze Ksiądz o konieczności nauki szybkiego nią administrowania. Uważam, że będzie to duże wyzwanie – będzie Ksiądz administrował dużym obiektem, na dodatek wpisanym do rejestru zabytków (konserwator zabytków jako asystent każdej z prac remontowych). Oprócz kościoła jest też duży teren 'do ogarnięcia’. Sypiące się ogrodzenie, ołtarze do renowacji, ech…czasem czuję się jak rzeczoznawca majątkowy wchodząc do tego pięknego kościoła (niestety wyrzuciłabym z niego ciężkie barokowe elementy ;). Myślę sobie również, że mając taką łatwość wypowiadania się w formie pisemnej (rzecz rzadko występująca w męskim świecie), strona internetowa doczeka się należnej jej atencji i poprawności językowej. Proszę nie odbierać moich słów jako narzekanie na rzeczywistość na nowej placówce – nie czuję się do tego w żadnej mierze uprawniona. Piszę te słowa z sympatii dla mojej dawnej parafii.
    Wierzę, że jako szef będzie miał Ksiądz kompetentnych współpracowników, o dużym duchowym i organizacyjnym potencjale, potrafiących (przynajmniej jeśli chodzi o szeroko rozumiane duszpasterstwo) ożywić to miejsce. Tak zatem non ha senso vivere se non sai puntare in alto! Powodzenia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.