Śledząc doniesienia medialne od kilku kolejnych dni zastanawiam się, czy tytuł, jakim zacząłem ten wpis nie jest oby nazbyt optymistyczny. Kiedy dobiegła końca Druga Wojna Światowa, a okaleczona fizycznie i moralnie ludzkość próbowała na nowo poskładać porozbijany na kawałki świat, wielu mówiło o końcu cywilizacji. Oto ludzie ujawnili z całą mocą głębią swojej nieprawości, jaką skrzętnie skrywała przez całe wieki nasza natura. Jakby mało było doświadczeń związanych z narodowym socjalizmem, nagle pół Europy znalazło się pod panowaniem socjalizmu w wersji sowieckiej. Pakt w Jałcie przypieczętował tragiczny podział tego, co jeszcze ocalało z wojennej zawieruchy.
Szukając resztek sprawiedliwości, obolała ludzkość urządziła spektakularny proces hitlerowskich zbrodniarzy w Norymberdze. Na nic zdały się wtedy argumenty obrony, że w Niemczech obowiązywało prawo, na podstawie którego oskarżeni działali, a wykonując rozkazy spełniali tylko swój żołnierski obowiązek. Wyroki, jakie zapadały, były dalekie od moralnego czy symbolicznego potępienia totalitarnego ustroju. W wielu wypadkach była to kara śmierci. Co ciekawe, podstawą tego procesu było prawo naturalne. Głębokie przekonanie, że prawo do życia, jest niezbywalnym prawem każdej istoty ludzkiej. Nie człowiek drugiemu je nadał i nie on może go pozbawić. Człowiek, czy zgadza się na to jakiś ustrój wymyślony przez szaleńca czy geniusza, jest kimś a nie czymś. Nikt też nie ma prawa kwestionować człowieczeństwa drugiego, bez względu na rasę czy wyznawaną przez niego religię. Prawo naturalne, uznaje prawo do życia za absolutny fundament wszelkich innych praw. Dopiero za prawem do życia idą inne niezbywalne prawa człowieka, takie jak do rodzicielstwa, poznania prawdy czy wyboru dobra. Człowiek jest istotą natury rozumnej i wolnej. Dopóki nie jest ubezwłasnowolniony czy zmanipulowany bierze odpowiedzialność za swoje czyny.
Dramat małego chłopca i jego rodziców, jaki obserwujemy od kilku dni, jest kolejną odsłoną wojny światów. Ścierania się cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Niestety, ludzkość przegrała już wiele bitew na tym polu walki. Od całych dekad obowiązujące w wielu krajach, w tym w wielu wypadkach w Polsce, przyzwolenie prawne na zabijanie dzieci przed narodzeniem. W wielu krajach jest ono już rozciągane na uśmiercanie dzieci narodzonych, na eutanazję chorych i niesamodzielnych aż wreszcie co dostrzegliśmy przez chwilę, na ubezwłasnowolnienie ciężko chorego dziecka wbrew woli rodziców i uniemożliwienie szukania dla niego bezpiecznego miejsca gdzie indziej na świecie.
Słowa oburzenia, protesty pod konsulatami, maskotki, hasztagi, rozgrzany do czerwoności facebook, petycje do Jej Królowej Mości i …całkowita bezradność. Wyuczona przez lata i przetestowana przez gejowskich działaczy, zwolenników aborcji, różnej maści obrońców kornika, świątecznych karpi, norek i pszczół oraz wszystkiego, co nosi znamiona życia, wszystkiego, oprócz człowieka. Pytamy się, wprawieni w osłupienie, jak to możliwe? Kto aż tak nienawidzi rodzaju ludzkiego? Jak to się stało, że obudziliśmy się z przysłowiową ręką w nocniku, a ziemskie autorytety nadają sobie prawa, równe prawom starożytnych władców uważających siebie za bóstwa na ziemi?
Wczoraj wraz z Fundacją pod Damaszkiem ogłosiliśmy mszę św. w intencji Alfiego oraz o zwycięstwo cywilizacji życia. https://www.facebook.com/events/444058062713643/ Śledząc ruch na portalach społecznościowych, gdy chodziło o protest pod konsulatem, wysłanie petycji, czy spam nazywany tzw. łańcuszkiem szczęścia, udostępnień, zaproszeń i deklaracji wzięcia udziału, byłoby bez liku. Jednak gdy chodzi o stanięcie przed Królem Wszechświata, my jako ludzie wierzący zwyczajnie odpuszczamy. Msza św. – jedyny taki moment, gdzie można stanąć na żywo pod krzyżem Chrystusa, i na Jego Święte Rany błagać o zmiłowanie nad szalonym światem, praktycznie przechodzi bez echa.
Nic więc dziwnego, że nasze protesty, apelacje i spektakularne pomysły przypominają krzyki skazańca w dźwiękoszczelnej celi, podczas gdy obok, w niezmąconym spokoju kreując się na panów życia i śmierci, przygotowują egzekucję nie tylko małego Alfiego, ale resztek cywilizacji opartej na fundamencie judeochrześcijańskim.
Warto więc pamiętać, że człowiek, który odrzuca Boga, ulega pokusie, że jemu należy się Tron Najwyższego, bardzo szybko spostrzeże się, że stał się niewolnikiem. Wtedy jednak często bywa już za późno. „Bo jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, jedynie na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.” Jeśli więc my, katolicy odpuszczamy audiencję u Pana Świata, bardziej wierzymy w moc pluszowego misia czy petycji do Królowej, nie dziwmy się świat nas wyrzuca na margines i depcze jak zwietrzałą sól.