Czym właściwie jest i po co nam adwent? Od lat słyszymy, że jest to czas radosnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela. To słowo „radosne” wielokrotnie stanowi dla wielu powód do „udzielenia sobie dyspensy” od wszelkiego rodzaju ograniczeń. Tak właśnie tłumaczymy sobie różnicę między adwentem a Wielkim Postem. Samo zaś przyjście Zbawiciela? Otóż kojarzy nam się przede wszystkim ze świętami Bożego Narodzenia. Co więcej, te święta już dawno straciły dla nas swój Bożonarodzeniowy klimat. Wszystko zaś, co po nich pozostało komercja i popkultura sprowadziły do tak zwanej „magii Świąt”, która nie tylko nie ma nic wspólnego z prawdziwym przeżyciem Świąt Bożego Narodzenia, ale wręcz pozbawia je resztek sacrum, odniesienia do Jezusa Chrystusa.
Adwent, który przeżywamy, jest czasem szczególnym. Jak wszystko na to wskazuje, adwent, który właśnie rozpoczynamy, będzie wolny od tak zwanej covidozy. Wojna za naszą wschodnią granicą sprawiła, że ciężar zainteresowania zarówno medialnego, jak i aktywności polityków został skierowany zupełnie gdzie indziej. Wciąż jednak doświadczenia obecnego czasu kierują nasz wzrok, nie ku niebu, skąd powinniśmy wyczekiwać przyjścia Zbawiciela, ale ku ziemi, gdzie wydarzenia, jakie rozgrywają się na naszych oczach, w sposób bardziej lub mniej zaplanowany pochłaniają całą naszą uwagę.
Raz jeszcze więc warto zapytać się: czym jest i po co nam adwent? Na co tak właściwie czekamy? Co jest przedmiotem naszej wiary? Wielu ludzi zupełnie niewierzących, wykorzystuje sprytnie nasze przywiązanie do wiary i proponuje nam dziesiątki postanowień, decyzji, aktywności, które ostatecznie sprawiają, że nie stawiamy sobie najważniejszego pytania.
Otóż jeżeli sięgniemy do dzisiejszej Liturgii słowa zobaczymy, że trzeba nam zrozumieć obecny czas. Zrozumieć nie tylko w aspekcie społecznym, politycznym czy dziejowym, ale przede wszystkim w aspekcie naszego zbawienia. Jezus Chrystus nie przyszedł przecież dla świątecznych prezentów, rodzinnej atmosfery, choinki czy nawet dzielnie się opłatkiem. Jezus Chrystus przyszedł, aby zbawić świat. To znaczy ocalić. Otworzyć nam bramy nieba. My tymczasem myślimy o wielu rzeczach, zajmują nas sprawy tego świata, nawet te, na które zdaje się nie mamy większego wpływu, ale w tym samym czasie pomijamy milczeniem, odwracamy głowę od tego, co może zadecydować o naszej wieczności. Kiedy przychodzimy do kościoła, uczestniczymy w katechezach czy nawet czytamy artykuły o treści religijnej. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że? Oczekujemy ponownego przyjścia Zbawiciela? Przecież cała historia człowieka zmierza do tak zwanej paruzji, ponownego przyjścia Jezusa Chrystusa, które zakończy historię świata. Tak jak kończy się ważny mecz, aby po trudzie i wysiłku zmagań na stadionie znaleźć się na podium i odebrać cenną nagrodę. Czyż sam Apostołów nie porównuje swojego życia do biegu? „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem wiary, ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie Wieniec Sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan sprawiedliwy sędzia, a nie tylko mnie, ale wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego”. Chcemy bezpiecznie żyć na tym świecie. Prosimy Boga o zdrowie, długie życie, dobrą pracę. To wszystko są sprawy ważne. Ale to tylko rozgrywka naszego życia. Momentem, na który powinniśmy czekać, jest przecież powrót Zbawiciela. Tak jak dzieci czekają powrotu ojca, kiedy przyjdzie i weźmie je w ramiona. Jak oblubienica oczekuje nadejścia oblubieńca, aby rozpocząć wieczne gody. My jednak o tym zapomnieliśmy. Mówimy, „Przyjdź Królestwo, Twoje, bądź wola Twoja”, ale podświadomie chcemy błagać Boga, aby jeszcze nie przychodził, by pozwolił nam po swojemu urządzić ten świat. Aby nie wtrącał się w sprawy, które uznaliśmy za swoje. Doświadczamy manipulacji, cierpienia, wrogości człowieka do człowieka, ale wciąż nie chcemy powtarzać owego adwentowego „Marana tha” – Przyjdź, panie Jezu. Chcemy by Bóg interweniował, ale stając się niejako stronnikiem jednej ze stron skłóconego świata. Chcemy poparł nas w naszych dążeniach tu i teraz, jak gdybyśmy na ziemi mieli spędzić wieczność, bo kompletnie nie interesuje nas przyszłość, która ma trwać na wieki, przyszłość, do której zostaliśmy stworzeni i dla której właśnie na świat przyszedł Jezus Chrystus
Czy mamy jeszcze szansę dobrze przeżyć ten adwent? To zależy od tego, czy zechcemy nawrócić nasze serca i czy przyjdziemy do Pana, aby nas napomniał i umocnił. Czy już wkrótce nadejdzie? Marana tha – Przyjdź, panie Jezu!