Dzienne archiwum: 30 września 2013

Motywacja to nie wszystko

Bautismo 1
fot. ? federico igea – Fotolia.com

Kocham poniedziałki. Jest to dzień, kiedy mogę na długie siedem godzin poczuć rytm codziennego życia w moich dwu szkołach. Dziś ważnym słowem szkolnych kuluarów stała się motywacja i motywowanie. W tym wypadku uczniów.

Tutaj robiąc małą dygresję wspomnieniową, przypomniała mi się pielgrzymka autokarowa sprzed lat, gdzie kierowcą był były kierowca karetki pogotowia. Jako, że ciekawość ludzka nie zna granic, nie omieszkałem i ja zapytać go, jakie to jest uczucie, gdy jadąc na sygnale toczy się wyścig ze śmiercią, w celu ratowania czyjegoś życia. Pamiętam, uśmiechnął się, wspomniał kilka pierwszych wyjazdów, a później mówił coś o przyzwyczajeniu i obyciu się ze świadomością, że nie zawsze zdąży się na czas, i że nie zawsze każdemu się pomoże. Po tym jednak, opowiedział ciekawe zdarzenie, jak to gdy nadeszła europejska moda na doszkalanie i dokształcanie każdego i w każdej branży, czy potrzeba czy też nie, zorganizowano im – kierowcom pogotowia spotkanie z psychologiem. Monolog pani prowadzącej szkolenie był długi i sprowadzał się do tego, jak radzić sobie w wyścigu po życie, aby nie zwariować lub nie popaść do reszty w rutynę. Jak to zwykle bywa, na koniec szkolenia każdy odważny prelegent, wygłasza tak samo brzmiące zdanie, które często bywa okazją do odstawienia krzeseł i wyjścia z sali: „czy są pytania”? Tym razem, jak wspominał mój rozmówca, wstał starszy pan, jego kolega po fachu i sformułował tylko jedno pytanie: „Gdzie Pani była przez te 30 lat, kiedy musiałem sam radzić sobie ze stresem, moralnymi dylematami i problemami osobistymi?”

Czasy się zmieniają. Problemy też. A jak jest z motywacją? Ta nauczycielska, zwykle bywa podobna. Mimo ciągłych „linczów medialnych” i wskazywania na pedagogów jako na leni i nierobów, (skąd my to znamy?) którzy mają ciągle wolne, i nudzi im się od nadmiaru tego czasu, nie straciło nic z aktualności powiedzenie, a raczej staropolskie przekleństwo: „obyś cudze dzieci uczył!” Stąd, oprócz zawodowego podejścia do pracy, w każdym z nas – uczących, jest choć odrobina tej wyższej motywacji. Inaczej, człowiek po prostu by zwariował. Wychowanie, kształcenie, towarzyszenie człowiekowi na drodze dorastania i zdobywania wiedzy. Co z motywacją uczniów? A no cóż, mówiąc najbardziej eufemistycznie, wypada powiedzieć, co najmniej  różnie. Pamiętam jedną z klas, wyjątkowo niezdyscyplinowaną. Po którymś „życzliwym” artykule w internecie na temat nauczycieli, zaczęli opowiadać, jaki to super zawód. Niewiele pracy, a zarobki wręcz ogromne, nie wspominając o wakacjach, feriach i świętach, podczas gdy ich rodzice tak ciężko pracują za nędzne grosze.  Postanowiłem więc zrobi mały eksperyment, mówiąc tej klasie: „słuchajcie, oddam pensję nauczyciela z całego miesiąca, tej waszej mamie, która przyjdzie tu na jeden tylko dzień, żeby go spędzić z Waszą klasą.” Odpowiedź była niezwykle głośnia i jednoznaczna. „W życiu! Nie ma mowy!” Ot, cały mit o lenistwie, braku kompetencji i dobrobycie nauczycieli.

Wracając do motywacji i motywowania uczniów, warto zauważyć, że tę tak na prawdę wynosi się z domu. Jeśli tam brak wzorców, aby starać się coś osiągnąć w życiu, ciężko jest zaszczepić dziecku tę nadzieję, aby wbrew wszystkiemu i wszystkim uwierzyć, że edukacja utoruje drogę do lepszego życia. Co więc można zrobić?

Ku pokrzepieniu serc, przytoczę treść pewnej prezentacji typu *.*ppt, krążącej po sieci.

<<Cztery świece płonęły powoli. Było tak cicho, że można było usłyszeć ich głos. PIERWSZA RZEKŁA: ?JA JESTEM POKÓJ ! JEDNAK NIKT NIE TROSZCZY SIĘ O TO ABYM PŁONĘŁA. DLATEGO ODCHODZĘ.” Płomień stawał się coraz mniejszy, aż w końcu zupełnie zgasł… DRUGA RZEKŁA: ?JA JESTEM WIARA ! NAJMNIEJ Z NAS WSZYSTKICH CZUJĘ SIĘ POTRZEBNA, DLATEGO NIE WIDZĘ SENSU DŁUŻEJ PŁONĄĆ.” Gdy skończyła mówić, lekki podmuch wiatru zgasił płomień… TRZECIA ZE ŚWIEC ZWRÓCIŁA SIĘ KU NIM I ZE SMUTKIEM RZEKŁA: ?JA JESTEM MIŁOŚĆ ! NIE MAM SIŁY DŁUŻEJ ŚWIECIĆ. LUDZIE ODSUNĘLI MNIE NA BOK NIE ROZUMIEJĄC MOJEGO ZNACZENIA. ZAPOMINAJĄ KOCHAĆ NAWET TYCH, KTÓRZY SĄ IM NAJBLIŻSI .”   I nie czekając ani chwili zgasła…

NAGLE… DZIECKO OTWORZYŁO DRZWI I ZOBACZYŁO, ŻE TRZY ŚWIECE PRZESTAŁY PŁONĄĆ. ?DLACZEGO ZGASŁYŚCIE? ŚWIECE POWINNY PŁONĄĆ AŻ DO KOŃCA.” To powiedziawszy dziecko rozpłakało się… WTEDY ODEZWAŁA SIĘ CZWARTA ŚWIECA: ?NIE SMUĆ SIĘ. DOPÓKI JA PŁONĘ, OD MOJEGO PŁOMIENIA MOŻEMY ZAPALIĆ POZOSTAŁE ŚWIECE. JA JESTEM  NADZIEJA !”

Z BŁYSZCZĄCYMI OD ŁEZ OCZYMA, DZIECKO WZIĘŁO W DŁOŃ ŚWIECĘ NADZIEI I OD JEJ PŁOMIENIA ZAPALIŁO POZOSTAŁE ŚWIECE.>>

 

Od autora bloga: „Czy jest lepszy sposób motywowania siebie i uczniów, by wychowywać do pokoju, wiary i miłości, niż bycie samemu płomykiem nadziei?