Prawdziwy cud

Spread the love
Fot. ? craftsoft, fotolia.com
Fot. ? craftsoft, fotolia.com

Posługa w parafii leżącej w samym środku miasta, będącego stolicą diecezji to niewątpliwy motywator, aby częściej uczestniczyć w uroczystościach o charakterze ogólnodiecezjalnym. Takim, jak np rocznica cudu lubelskiego. Słowo „cud”, mimo szybkiego rozwoju techniki, wciąż budzi emocje i zainteresowanie.

Pisząc o wydarzeniach sprzed 66 lat, przypomina mi się katecheza, na której po raz pierwszy usłyszałem o tych wydarzeniach. Mój katecheta w szkole średniej, wspominając lata swojej młodości, mówił, że sam nie wie, czy na obrazie Matki Bożej wówczas pojawiły się łzy. Zresztą w tamtych czasach, ówczesna władza miała niejednokrotnie większą wiarę w cuda dziejące się w Kościele, niż niektórzy niedzielni katolicy. Profilaktycznie więc zadbano o to, aby zjawiska nigdy do końca nie przebadano, bo a nóż okazałoby się się, materializm dialektyczny ma się nijak do tego, co mimo iż mówi nam o rzeczach duchowych, czasami można dostrzec gołym okiem. Ten właśnie katecheta mówił nam – wówczas uczniom liceum, że w kontekście cudu lubelskiego, był świadkiem innego cudu, który widział na własne oczy. Mianowicie, wielkie kolejki do konfesjonałów, nawrócenia po latach, gromadzący się na modlitwie ludzie, mimo wyjątkowych, celowych wówczas utrudnień w funkcjonowaniu transportu publicznego.

Trudno w tym się z nim nie zgodzić, wszak każda posługa w konfesjonale, każda dusza odzyskana dla Boga i Jego Królestwa to zwycięstwo Bożej miłości i zważając na okoliczności, w jakich czasem penitenci trafiają po latach do tej „kliniki miłosierdzia”, to najprawdziwszy cud, którego piękno urzeka i daje nadzieję na lepszą przyszłość.

W tym kontekście warto przywołać otrzymaną ostatnio radę, jakich otrzymuję dość dużo z racji objęcia posługi proboszcza, a która brzmiała: „pamiętaj, że jedyny patron proboszczów i zarazem jedyny święty proboszcz, to Jan Maria Vianney, który był „niewolnikiem konfesjonału”. Chcesz być dobrym proboszczem, nie zapominaj o konfesjonale.” Cóż, zadanie to niełatwe, ale za to stawka wysoka. Bo przecież o czym może marzyć jeszcze kochający duszpasterstwo kapłan, który został już proboszczem, jak nie o tym, aby zostać świętym?

Święty Janie Mario Vianneyu, módl się za nami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.