Dzienne archiwum: 9 stycznia 2014

Pamiętnik z kolędy cz. II – Upiór w domu

Fot. ? Elena Schweitzer - Fotolia.com
Fot. ? Elena Schweitzer – Fotolia.com

Kilka dni temu, po opublikowaniu Kolędowego poradnika, ktoś z Szanownych Użytkowników napisał mi w komentarzu, że powinniśmy się cieszyć (rozumiem, że my  duchowni), że ludzie jeszcze przyjmują nas po kolędzie, bo w Polsce Zachodniej, spora część mieszkań jest już zamknięta, gdy ksiądz idzie z wizytą duszpasterską.

Zwykle odpowiadam, że Polska to wolny kraj (ponoć) i jak ktoś nie ma życzenia, to siłą przecież do mieszkania nie wejdę. Zresztą mam zwyczaj pukać czekając aż ktoś otworzy, chyba, że zastaję uchylone drzwi, jako znak, że ten dom stoi dla mnie otworem. Oczekuję jednak konsekwencji, tzn. że po dwudziestu latach nie przyjmowania księdza po kolędzie nie spotkam np. kogoś z owych „parafian” w kancelarii z prośbą o zaświadczenie na chrzestną, udowadniającą mi, jaka z niej gorliwa katoliczka, tylko że przez dwadzieścia lat drogę do kościoła śniegiem zawiewało.

Ładnych kilka lat temu, w czasie wizyty duszpasterskiej miałem kilka podobnych zdarzeń, które pokazują, że z odrzucaniem Pana Boga i zamykaniem drzwi przed słowami błogosławieństwa sprawa nie jest tak czarno biała, jak wielu by chciało. Przede wszystkim uważam, że postrzeganie księdza jako akwizytora lub fundraisera jest z założenia błędne. Wszytko jedno, czy sam duchowny przyjmuje taką rolę, czy też wierni ulegają takowym stereotypom.

Pamiętnego dla mnie roku chodziłem po kolędzie w dzielnicy domków jednorodzinnych. Zwykle w kartotece parafialnej jest odnotowane, kiedy odbyła się ostatnia kolęda w danym domu oraz kto w nim mieszka. Przechodząc od domu do domu zostałem zagadnięty przez mężczyznę w średnim wieku, który zaprosił mnie do siebie, aby pobłogosławić dom. Nieco zaskoczony, gdyż nigdy w tym domu kolędy nie było, nawet nie miałem w kartotece parafialnej danych, ile osób i kto tam zamieszkuje, uznałem, że być może przyszli nowi lokatorzy i chcą pobłogosławić mieszkanie. Okazało się jednak, że byłem w błędzie.

Zanim zacząłem modlitwę, gospodarz zwrócił się do mnie z prośbą. „Proszę Księdza, tylko niech Ksiądz dobrze wyświęci ten dom. Coś księdzu powiem. Przesiedziałem w więzieniu (tu padła mocno dwucyfrowa liczba), za ….(paragraf utwierdzał mnie w przekonaniu, że nie mam do czynienia z przestraszonym chłopczykiem). Ale to, co się w tym domu dzieje… Proszę księdza, mnie tam wszystko jedno, ale szkoda mi dzieci…”. Po modlitwie zaczęło się opowiadanie o tzw. zjawiskach „paranormalnych” mających regularnie miejsce w tym domu. Na koniec kolędy ów mężczyzna dodał tylko. „Próbowałem dowiedzieć się, jaka jest historia tego miejsca. Podobno w czasie wojny zostało tu zamordowanych wielu ludzi…”.

Tego samego roku i w tej samej parafii na „specjalne zaproszenie” odwiedzałem jeszcze jeden dom, w którym nigdy wcześniej nie przyjmowano księdza po kolędzie. Motyw był taki sam. „Zjawiska paranormalne”, które najbardziej sceptycznych, czasem mocno wątpiących ludzi skłaniają do refleksji, czy świat, który widzimy jest jedynym, jaki istnieje.

Innymi „niedowiarkami” proszącymi o kolędę okazały się moje uczennice, które zamieszkiwały na stancji, na której wg. nich „coś straszy”. Smaczku tej sytuacji dodawał fakt, że jedna z nich jako „niewierząca” parę miesięcy wcześniej „wypisała się z religii”, choć gorliwość z jaką odmawiała ze mną modlitwy w czasie tej nietypowej kolędy, oraz mobilizacja, z jaką zwoływała wszystkich mieszkańców tego domu do modlitwy, kazały mi mocno wątpić w jej agnostycyzm a tym bardziej ateizm.

Nie wiem ile takich przypadków spotykają inni księża po kolędzie. Nie mam pojęcia, czy w tych konkretnych mieszkaniach przestało „straszyć”, ale jedyną refleksją jaka przychodzi mi do głowy jest ta, że diabeł, który się demaskuje, przestaje być groźny. Znacznie bardziej niebezpieczny jest wtedy, gdy wmawia dwojgu młodym ludziom, że „ślub nie jest im do niczego potrzebny”, a ksiądz zwyczajnie się czepia, mówiąc że żyją w grzechu mieszkając ze sobą przed ślubem… Obawiam się, że gdyby ów prawdziwy upiór, który odciągnął ich od Boga i Jego przykazań odsłonił się choć trochę, nie tylko prosili by o poświęcenie mieszkania, lecz przede wszystkim o sakrament pokuty i pojednanie z Bogiem i Kościołem.

CDN