Zgwałcona nadzieja

Spread the love

Kiedy nadszedł 13 grudnia 1981 roku wielu nie pogodziło się z odebraną wolnością. Chwiejąca się pod naporem wielkiego społecznego ruchu „Solidarności” władza, pozbawiona w realnej perspektywie „bratniej pomocy” zaangażowanej zbytnio w Afganistanie rzuciła przeciwko narodowi cały aparat przymusu. Tu i ówdzie wybuchały spontaniczne strajki, gdzieniegdzie próbowano wychodzić na ulice, ale nie po to rozpoczyna się operację na taką skalę, aby ustępować choć o krok. Ofiary? Cóż, w oficjalnej propagandzie mniejsze, niż gdyby miało dojść do wydarzeń, o które wcześniej ci sami decydenci bezskutecznie się starali. Na rozkaz z Moskwy władza ludowa …broniła nas przed interwencją Moskwy. Kto nie pamięta tamtych czasów nie zrozumie.

Dziś politycy przekrzykują się co do zasadności wprowadzania stanu wyjątkowego. Kto dał się uwikłać w kolejny „sezon wojny polsko – polskiej” może na tym etapie odpuścić sobie dalszą lekturę tego artykułu. Dziś niektórzy mówią, że stan wojenny spacyfikował społeczeństwo na prawie dekadę. Nic bardziej mylnego. Przez długich osiem lat pacyfikował i kształcił nowe pokolenie, które zbuduje modelowy socjalizm na europejską miarę. Do tego trzeba było dwóch rzeczy. Zniszczyć nadzieję tych, którzy znali ją z „eksplozji solidarności” oraz pod starymi sztandarami, głosami „nowego pokolenia” utrwalić stary porządek.

Odebrana nadzieja po 81 roku już nigdy nie wróciła. Już nic nie było takie samo. Nie ważne już było jakie role naprawdę odgrywali pierwszoplanowi bohaterowie tamtych dni, a jaką ci, po grzbietach których inni doszli do władzy. Historię niestety piszą politycy. Nie życie.

Kiedy dziś wielu mówi o stanie wyjątkowym, szkoda że przy dyskusji o wszystkim co przeżywamy nie mówi się o prawdziwej cenie jaką płacimy za wstrzymanie oddechu przez cały świat. Nie będę się wypowiadał na temat szczegółowych rozwiązań, bo to nie jest moja działka. Chcę jedynie postawić pytanie o nadzieję. We wcześniejszych wpisach zwracałem uwagę na to, że kiedy zwłaszcza my duchowni nie mówimy językiem wiary, to zwyczajnie działamy przeciwko wierze. Każdy z nas w tym trudnym czasie ma swoje role do odegrania. Dlatego patrząc na to, co dzieje się z nadzieją śmiem pytać, czy to przypadek, czy celowe działanie?

Z zegarmistrzowską precyzją są pacyfikowane zachowania, które mogłyby choć trochę pomóc ocalić nadzieję. Nadzieję, że otacza nas piękny świat, że warto walczyć o własną małą firmę, że zwykłe mycie samochodu czy zmiana opon nie zatrzymały naszego życia i świata, że do naszych kościołów kiedyś wróci życie… Że kiedyś to wszystko minie i wszyscy będziemy zaczynać żyć od nowa. Jeśli mówi się nam całą prawdę, a słuchając rządowych rozgłośni co chwilę słyszę komunikaty, by o chińskim wirusie czerpać wiedzę ze sprawdzonych oficjalnych źródeł, to wiele z zachowań, których nam zakazano nie niesie ze sobą żadnego ryzyka. Zatem pytanie wydaje się oczywiste. Nie mówi nam się całej prawdy, czy zabraniając bezpiecznych zachowań chodzi właśnie o złamanie naszej nadziei? Doprowadzenie nas do sytuacji, kiedy jedynym wyznacznikiem naszego życia będą zarządzenia i dekrety, bez prawa zadawania pytań? Tertium non datur… Jeśli prawdą jest, że mamy ogólnoświatowy dramat i potrzeba odpowiedzialnego podejścia nas wszystkich, priorytetem powinno być ocalenie wiary, nadziei i miłości. One dają nadludzką siłę w trudnych czasach. Jeśli to co się dzieje w tle chińskiego wirusa, jest gigantyczną operacją mającą stworzyć „nowy, „wspaniały” świat”, nasze wiara, nadzieja i miłość staną się pierwszoplanowymi celami. Są bowiem przeszkodą w takich działaniach. Póki co, widać gołym okiem jak wiara wielu się chwieje, nadzieja jest gwałcona, a miłość ustępuje lękowi.

Nie wiem, czy z rozmysłu czy z głupoty, ale ten gwałt na nadziei, jaki dokonuje się w wielu aspektach naszego życia sprawi, że za klika lat na nowo nabiorą znaczenia tak dobrze znane nam słowa Ignacego Krasickiego:

?Czegóż płaczesz? ? staremu mówił czyżyk młody ?
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody?.
?Tyś w niej zrodzon ? rzekł stary ? przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce ? i dlatego płaczę?.

1 myśl w temacie “Zgwałcona nadzieja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.