Razu pewnego Antek wysłał swoją przeziębioną żonę do lekarza. Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy po powrocie zakomunikowała mu zaraz od progu, że doktor zalecił jej wczasy na Hawajach, śniadanie podawane do łóżka oraz futro z norek!
Zaniepokojony małżonek, jak stał w domu, tak pędzi czym prędzej do lekarza, wpada bez kolejki do gabinetu i krzyczy od drzwi: „Czyś Pan zwariował? Przy mojej marnej pensji takie zalecenia?” Osłupiały lekarz na to odpowiada bez zastanowienia: „Nie rozumiem, co złego w moich zaleceniach?” Antek na to: „Kto to widział? Wczasy na Hawajach, śniadanie podawane do łóżka oraz futro z norek?!” Lekarz tym razem raczej rozbawiony niż zaniepokojony mówi: „Pańska żona kłamie! Przyszła do mnie kompletnie przeziębiona i przemęczona, więc zaleciłem jej tylko, aby trochę odpoczęła, więcej spała i ciepło się ubierała, kiedy wychodzi na zewnątrz…”
Cóż to jest prawda? Czy, cóż, to jest prawda? Różnica w pisowni niewielka, ale w praktyce, ogromna, prawda?
Zdarzyło mi się nota bene kiedyś, że lektor czytając mękę Pańską, tak właśnie przeczytał. Zamiast czytając słowa Piłata powiedzieć, pytająco, „cóż to jest prawda”, przeczytał twierdząco, jak gdyby wyrósł mu spod ziemi przecinek po cóż, trybem oznajmiającym, „cóż, to jest prawda”.
Od tamtych wydarzeń czasu minęło sporo czasu, jednak jak można wydedukować ze znanego, starego polskiego serialu, kłamstwa dziś nikt nie używa, bo „przeca, syćko prowda! Je świnto prowda, tys prowda i g(…piiii) prowda”.
Tak więc dzisiaj, kłamstwa nie ma, bo wszyscy się nim brzydzą. Za to, okazuję się nazbyt często, że polityk nie kłamie, tylko „mija się z prawdą”, sprzedawca nie kłamie, tylko „reklamuje swój towar”, uczeń nie kłamie, on tylko „umie sobie poradzić na sprawdzianie”, oskarżony nie kłamie, on tylko „prezentuje swoją wersję wydarzeń”, media nie kłamią, one tylko „prowadzą niezależną politykę informacyjną” itp, itd… Konkluzja z tego taka, że nie głupi powiedział, iż gdyby pisano dziś Biblię na nowo, nikt nie odważyłby się napisać, że Kain zabił Abla. Stosując kryteria, aby działać na korzyść tych, co żyją, bo zmarłym już i tak nic nie pomoże, napisano by zapewne, że Kain nie zabił brata, a jedynie pobił go ze skutkiem śmiertelnym.
Swojego czasu, wspomniane już powyżej media pokazały w tej dziedzinie kreatywność niektórych polityków, gotowych skrytykować program własnego ugrupowania, kiedy prowadzący dziennikarz zastosował tzw. prowokację i powiedział, że to są propozycje przeciwnego ugrupowania. Słyszeliśmy także o trosce, jaką niektórzy przejawiają o losy trzeciej ligi hokeja w Polsce a dziś słyszymy coraz częściej jakieś absurdalne tłumaczenia różnej maści „narodowych autorytetów”, którzy oburzają się, gdy zabijanie chorych dzieci nazywa się po imieniu i pałając świętym gniewem tłumaczą, że nie są za prawem do zabijania dzieci, ale za prawem do wyboru… Innymi słowy, absurd goni absurd.
Wracając jednak na koniec do nieszczęsnego Piłata, który trafił nie tylko do Świętej Ewangelii, ale i do Credo, można by przecież przestać się nad nim litować, bo mimo kuriozalnej sytuacji w jakiej się znalazł, miał swoją szansę, kiedy własna żona próbowała go ostrzec. Niestety szukając kompromisu, umył od wszystkiego ręce.
Chciało by się rzec: „o tempus, o memores”, gdyby nie to, że cytując znów Pismo św. ma się czasem iście biblijną refleksję, która podsuwa myślom słowa: „nie wszyscy to rozumieją, ale tylko ci, którym jest to dane”.
Polecane wpisy: