To jedno z częściej padających stwierdzeń w czasie kolędy na lubelskich „Tatarach”. Gdyby jeszcze życie było takie proste, i można by odpowiedzieć krótko: „W takim razie musisz się lepiej postarać, wówczas ją znajdziesz”… Niestety, choć pewne przypadki lubią się powtarzać, bezrobotny niejedno ma oblicze. W mieście, gdzie znalezienie pracy jest naprawdę trudne, ludzie, którzy szybko się zniechęcają, lub mają postawę roszczeniową, w ogóle nie są w stanie jej znaleźć.
Często oblicze bezrobotnego ukształtowane jest niestety przez błędy wychowawcze popełniane od lat dzieciństwa. W szkole najlepiej jest trzymać z tymi, którzy są jak wolne ptaki. Latają gdzie chcą i ……….. na wszystko. Dobrze jest wyśmiewać tzw. kujonów, bo to też uspokaja sumienie. Po co nauczyciel ma widzieć, że ktoś się stara, kiedy można by tak pokazać, że wszyscy mają go tam, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę.
Później oczywiście trzeba poużywać życia. Przecież „się należy”. Ojciec, matka mają swoje 46 metrów kwadratowych, i marną emeryturę, więc przecież jest gdzie „przekimać” i co zjeść. Jak pokazuje jednak życie, używanie go prowadzi często do dramatu. Alkoholizm, narkomania, i jakże często dziecko, które się na świat nie prosiło. Wówczas okazuje się, że kilkaset złotych zasiłku, małe mieszkanie i starzejący się rodzice nie są w stanie dłużej roztaczać parasola beztroski nad swoim dorosłym fizycznie i niedojrzałym duchowo i emocjonalnie „dzieckiem”. Co jakiś czas spotyka się rodziców, którzy błąkają się od parafii do parafii pytając, czy nie znalazłaby się jakaś praca dla ich „dziecka”, podczas gdy ono woli wystawać pod „Żabką” czy „Groszkiem” narzekając na sytuację od własnej rodziny począwszy na świecie skończywszy. Co począć w takiej sytuacji? Przypomina mi się anegdota cytowana jakiś czas temu przez media, kiedy to Papież Franciszek zapytany przez pewną kobietę, co ma robić, gdy jej dorosły syn nie chce się żenić i wciąż jest na jej utrzymaniu odpowiedział żartobliwie: „Niech Pani przestanie prasować mu koszule.”
Opisane powyżej sytuacje, przytaczam ku przestrodze moich młodych czytelników, aby póki czas, docenili edukację, którą póki co mogą mieć w szkole i w domu. Są jednak i to w dużej mierze przypadki mniej czarno – białe. w pewnym mieszkaniu wita mnie Pani około pięćdziesiątki. Najpierw nieśmiało uchyla drzwi. Przekonuje się, że to nie komornik, po czym płacząc opowiada w skrócie swoją historię. Ma wykształcenie i do niedawna miała pracę. Zakład jednak zamknięto. Czy szuka pracy? Tylko przez telefon, bo tak mając głos sprawiający wrażenie na kilkanaście lat młodszy od wieku próbuje kłamać co do swoich lat. Nadzieja pryska, gdy udaje się na rozmowę. Kompetencje w porządku, pracownik też jest potrzebny, ale maksymalnie 25 – 30 latek. Nikt nie chce rozmawiać z „50 +”. „Co ja mam zrobić, proszę księdza. To wszytko, co ksiądz widzi, to nie moje. Wstawił to sąsiad, bo ja lada chwila spodziewam się eksmisji…”. Dzieci rozjechały się po świecie, i choć to dramat, mają swoje życie i nie bardzo przyznają się do matki, a z mężem jak to też bywa zwyczajnie się nie ułożyło. Pojawiła się „ta druga” w postaci wódki, wiec trzeba było ratować siebie i dzieci. Po mieszkaniu krząta się piesek, którego przytula moja rozmówczyni pytając: „Co z nami będzie, proszę księdza? Mogłabym spróbować w tzw. pracy tymczasowej, ale nie staczy nawet na rachunki. Robią nam nadzieję, a po tzw. okresie próbnym biorą innych, żeby oszczędzić na kosztach.”
W innym jeszcze mieszaniu wita mnie kilkoro młodych studentów. Studiują cenione kierunki, ale nie robią sobie złudzeń. Po zakończeniu studiów planują wsiąść w samolot z biletem „one way”. Wszytko jedno gdzie. Zjednoczone Królestwo? Irlandia? Norwegia.?Nie ma znaczenia. Chcą jakoś ułożyć sobie życie. Co będzie później? Nie czas na stawianie sobie takich pytań? Rodzice? Mają w okolicznych wioskach trochę ziemi, póki co się utrzymają, o starości nikt na razie nie myśli. Inaczej ryzykują zasiłek dla bezrobotnych, bo w zawodach w których chcieliby pracować nie ma pracy, a supermarketach gdzie mogliby czy mogłyby siąść „na kasie” słyszą, Pani Sylwio, z Pani wykształceniem chce Pani taką pracę? Niech Pani szuka czegoś bardziej ambitnego…”
Jak wspomniałem na początku, bezrobotny nie jedno ma oblicze.Ta kolęda stawia mi jednak mocno pytanie, jak Kościół może pomóc dziś takim ludziom, aby utrzymać przy życiu to, co jest im najbardziej potrzebne – uzasadnioną nadzieję, że jednak kiedyś będzie lepiej…
Czasem mam takie wrażenie,że Polska dla Europy Zachodniej to rezerwuar taniej siły roboczej i taki bufor w razie ,,W” . Kiedyś jeden z prof . na wykładzie użył określenia,że Polska jest takim Meksykiem Europy, z tym że niestety jest to dość pejoratywne i smutne ,ale chyba prawdziwe określenie. Tutaj nawet nie ma na kogo głosować, chociaż na wybory pójdę z poczucia obowiązku.