Dzienne archiwum: 6 lutego 2014

Granice wrażliwości

Fot. ? radub85 - Fotolia.com
Fot. ? radub85 – Fotolia.com

Temat nie nowy i zapewne wzbudzi wiele skrajnie różnych reakcji. Zresztą co raz da się słyszeć w mediach, zwłaszcza przy okazji wystaw poświęconych ochronie ludzkiego życia organizowanych przez Fundację „Pro”, protesty ludzi, którzy uznali, że dane zdjęcie, widowisko czy słowa zgorszyły bądź wywołały szkody na psychice dziecka. Nawet w szkołach, zdarza się nierzadko, że fragment filmu z wizerunkiem ukrzyżowanego Pana Jezusa zostaje odebrany przez kogoś z rodziców, jako zbyt drastyczny i skutkuje tzw. „nagłośnieniem sprawy”. Mówiąc o ukrzyżowaniu, śmierci, cierpieniu nie sposób zresztą przedstawić tych faktów jako sielanki, kiedy zwłaszcza męka Pańska była apogeum cierpienia, jakie może zadać człowiek. Nawet w czasie wizyty duszpasterskiej zdarzyło mi się spotkać ze sprzeciwem mamy, której dziecku dałem obrazek św. Cecylii i krótko powiedziałem, że została zamordowana za wiarę. „Bo jak ona teraz to dziecku wytłumaczy”.

Można by powiedzieć, że obrona wrażliwości dzieci poprzez chronienie ich przed widokiem agresji, przemocy czy seksualizacją jest czymś co należy zdecydowanie poprzeć i pochwalić. Tyle, że jak to zazwyczaj bywa diabeł tkwi w szczegółach. Jak świat światem owe szczegóły byłyby do pokonania z łatwością, gdyby bardziej i mniej wrażliwi rodzice faktycznie kierowali się dobrem dziecka, a nie traktowali takowej instrumentalnie, i to wówczas, gdy chodzi o religię.

Swojego czasu była dość głośna sprawa, w której chodziło z grubsza o to, że któraś katechetka ucząc dzieci przykazań i robiąc z nimi rachunek sumienia do pierwszej spowiedzi świętej, postawiła pytania dotyczące różnego rodzaju grzechów nieczystych, oczywiście na poziomie klasy II SP.

Dziś niestety doszliśmy do sytuacji, gdzie krążyły po Sieci wytyczne WHO (tak, tak, ta sama organizacja która nie uznaje już homoseksualizmu za chorobę) w których proponuje się uczenie dzieci samotniczego grzechu nieczystego, jako czegoś, co ma przynosić radość. Pytanie, czy seksualizacja dzieci nie sprawi największej radości pedofilom, ale to już temat na inną okazję.

Okazuje się bowiem wiele razy, że poruszanie tzw. delikatnych tematów, ukazywanie scen Pana Jezusa wiszącego na krzyżu, budzi sprzeciw u tych samych rodziców, którzy zupełnie nie kontrolują, co dziecko ogląda na youtube, w TV, czy do jakich materiałów ma dostęp choćby przez smartfona.

Problem zdaje się tym większy, że kategoryzacja znanymi nam już symbolami materiałów telewizyjnych i ich dostosowanie do kategorii wiekowej ulega coraz większej genderyzacji. Skoro nawet poprzez przedszkola próbuje się zatruć psychikę i wrażliwość dzieci, ukazując im zboczenie jako pełnoprawną normę, to czy w ogóle można jeszcze na takiej formie uprzedzania o scenach zawartych w TV polegać?

Najprościej byłoby polegać na własnej ocenie i budowaniu takiej relacji z dzieckiem, aby zarówno dziś, jak i w przyszłości ani przez „równościowe szkoły”, przedszkola czy inne instytucje, a zwłaszcza przez „szklany ekran” żadne gender nie zatruło umysłów i serc dzieci. Zaś co do granic wrażliwości dotyczącej śmierci i przemocy warto też chyba zadbać o to, aby pod pretekstem chronienia dzieci przed takowymi, nie wychować ludzi, tyleż niewinnych, co bezbronnych wobec brutalności świata…

Zapraszam do dyskusji, także na Forum.