Archiwum kategorii: Kazania

Bóg się rodzi, moc truchleje…

Fot. ? Anyka - Fotolia.com
Fot. ? Anyka – Fotolia.com

Tego dnia, kiedy „ma granice Nieskończony”, pragnę życzy wszystkim moim czytelnikom, aby Odwieczna Miłość, Która stała się Ciałem, zamieszkała w sercach nas wszystkich. Niech Ten, który Będąc Królem nad królami, stanie się także Panem naszych losów. Darząc nas pokojem, radością i miłością, niech pozawala nam doświadczyć radości nie tylko z przeżywanych  Świąt Bożego Narodzenia, lecz nade wszystko niech narodzi się w sercach wszystkich ludzi dobrej woli.

Wszystkim rodzinom niech da łaskę, aby napełniły się ufnością względem Najwyższego, upodabniając się co dnia do Świętej Rodziny z Nazaretu. Naszym rodakom, spędzającym te szczególne chwile z dala od ojczystego kraju, niech pozwoli powrócić choć na chwilę myślami do miejsc swojego dzieciństwa. Niech sprawi w swojej nieskończonej dobroci, aby to co najcenniejsze, zachowane w sercach i zabrane ze sobą z ojczystego kraju dawało siłę i nadzieję, że kiedyś będzie możliwy powrót na ojczyzny łono.

Wszystkim Wam, niech Nowonarodzony Zbawiciel błogosławi z objęć swej Niepokalanej Matki, aby nie tylko te świąteczne chwile, ale całe wasze życie było radosną kolędą śpiewaną na cześć Pana – Zbawcy, który przychodzi aby być Bogiem z nami.

Szczęść Wam Boże i błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego!

Gwiazda, gwiazdy i gwiazdeczki…

Fot. ? Argus - Fotolia.com
Fot. ? Argus – Fotolia.com

Już wkrótce, jak Polska długa i szeroka wypatrywać będziemy pierwszej gwiazdki, która da nam sygnał do wieczerzy Wigilijnej. Gwiazda Betlejemska przyprowadziła Trzech Mędrców do stajenki pokazując drogę do Tego, który nazwany został Królem Królów i którego panowaniu nie będzie końca. Ów Król królów, witany pierwotnie przez prostych pasterzy, narodzony w stajni między bydlętami, po dziś dzień pokazuje nam wartości, które przekraczają czasy, zarówno te minione, jak i te w których żyjemy, a nawet wbrew wielu doczesnym „wizjonerom” próbującym w świecie zaprowadzić nowy, świecki porządek, także czasy, które nadejdą. Narodziny Zbawiciela, zapisane w odwiecznych planach Wszechmocnego, zostały obwieszczone przez Niebieskich posłańców pasterzom, odczytane z gwiazd przez Mędrców, oznajmione przez niecodziennych przybyszów Herodowi i jego dworzanom.

Wyczekiwane od wieków narodziny Zbawcy, które dokonały się ponad dwa tysiące lat temu, jak i Boże Narodzenie  Anno Domini 2013,  oznaczają nadejście nowych czasów. Tak jak kiedyś, podczas, gdy dla jednych niosły radość i nadzieję, dla innych, takich jak Herod i jego dworzanie, ukazywały marność i kruchość ich ziemskich precjozów, tak też dzisiaj, pierwsza gwiazdka, która da sygnał do wieczerzy wigilijnej dla chrześcijan będzie nową porcją nadziei, wiary i miłości, zaś dla wojujących wrogów wszystkiego co chrześcijańskie wyrzutem, że mimo dwu tysięcy lat zwalczania Orędzia Nadziei, wciąż jest ono sensem życia milionów ludzi na całym świecie.

Gwiazda Betlejemska, oznajmiająca Narodziny Bożego Syna, mimo wielu prób, nigdy nie zostanie przyćmiona prze różnego rodzaju samozwańcze gwiazdy i gwiazdeczki, kreowane przez speców od reklamy, mające w ich zamyśle kształtować oblicze współczesnego świata. Prawdziwa Gwiazda Poranna, Śliczna Jutrzenka – to ta, która powiła Dziecię, Narodziny którego zaczniemy świętować już za kilka godzin. Człowiek zaś wówczas staje się wielki, jeśli pozwoli prowadzić się gwieździe Betlejemskiej, na spotkanie z „Gwiazdą Zaranną” i Jej Synem a naszym Zbawcą – Jezusem, Synem Bożym. Dlatego też, uprzedzając życzenia, które za kilka godzin pozwolę sobie złożyć Wam wszystkim, już teraz życzę Wam, aby żadna ziemska gwiazdeczka, której „żywotność” nie trwa dłużej w perspektywie wieczności niż żywotność iskry wystrzelonej z ogniska nie przysłoniła Gwiazdy Zarannej, która powiła Bożego Syna. Zaś światło Gwiazdy Betlejemskiej niech zawsze prowadzi Was na spotkanie z Tym, do którego przywiodła Mędrców ze Wschodu i którego witali pasterze – świadkowie Bożego Narodzenia.

Przerwa na reklamę

Fot. ? sinuswelle - Fotolia.com
Fot. ? sinuswelle – Fotolia.com

Sprzed lat, kiedy jeszcze filmy nagrywało się magnetowidem, a marzenia o tym, aby zarejestrowane na dużej, czarnej kasecie pozbawione były bloków reklamowych, zarezerwowane było dla marzycieli i wizjonerów techniki, wierzących głęboko w to, że obraz, dźwięk i ogrom ludzkich myśli zmieścić można na pliku, w każdym komputerze, zapamiętałem pewną katechezę.

Otóż pewnej klasie postanowiłem wyświetlić dłuższy fragment filmu, który udało mi się nagrać na kasetę video. Jednak reakcja klasy nie była zbyt radosna. Znudzenie, rozglądanie się po czterech kątach klasy, jakieś młodzieńcze szepty i świadomość tego, że za godzinę będzie sprawdzian z matmy sprawiały, zniwelowały do reszty wartość dobrego filmu.

Wtem doszliśmy do momentu, gdy na kasecie video nadeszła przerwa w filmie i przerwano go by nadać kolejny blok reklamowy. Wstaję więc z krzesła, aby przewinąć do przodu, i widzę jak moja klasa naraz się ożywia i zanim zdążyłem podejść do telewizora słyszę z wielu stron klasy: „niech Ksiądz nie przewija!” Proszę to zostawić…”

Dziś, gdy spoglądam na jakikolwiek program w telewizji i nadchodzi przerwa na blok reklamowy, często mi się przypomina tamta katecheza. Minęło sporo czasu, lecz w ludzkich umysłach zostało coś zmienione, coś poprzestawiane.

Pięć proszków do prania z których każdy jest najlepszy, dziesięć różnych napojów, z których bez żadnego ponoć nie da się żyć, cztery firmy produkujące kosmetyki, które już nawet nie próbują przekonywać, że powinieneś kupić ich produkt, ale skrzętnie tłumaczą ci, że jeśli nie masz ich najnowszego wyrobu, to jesteś niedzisiejszy, nienowoczesny, i nie możesz liczyć na sukces w dzisiejszym świecie. W tym wszystkim przewijają się wynajęte postacie modelów i modelek, którzy już tak naprawdę chyba sami nie wiedzą co reklamują i sprzedają: towar, czy własne ciała a może i dusze?

Tymczasem ludzkie oblicze stworzone „na obraz i podobieństwo” Stwórcy, powinno być właśnie żywą „reklamą Boga”. Odwieczną, a zarazem w pełni nowoczesną. Zatroskaną o dziś i jutro, ale pełną radości z obecności w swym sercu Tego, który wszytko może. Jak mają wierzyć ci, co Boga nie poznali? Jak mają wytrwać w wierze, ci co Chrystusa znają nie z kart Ewangelii, lecz z życia, słów i postaw ludzi – Jego uczniów?

Kończy się blok reklamowy. Nadają informacje. Liczone w tysiącach, niekiedy w milionach ofiary wojen i przemocy nie robią już takiego wrażenia. Prześladowanie chrześcijan w Syrii, Pakistanie, Sudanie i innych islamskich krajach skrzętnie ukrywane przed tzw, światową opinią publiczną zdaje się by czymś nieistotnym w zestawieniu z „cierpieniami” wojujących feministek marzących o dniu, kiedy nie będzie już mężczyzny ni kobiety, lecz jedynie genderowe  istoty pozbawione tożsamości, życiowych celów i co najważniejsze – ojcowskich i macierzyńskich odruchów. Problemy bezrobotnych młodych ludzi, oraz tych którzy po kilkudziesięciu latach pracy zostali zwolnieni też już brzmią jakoś swojsko. Kłótnie polityków dopełniają miary zniechęcenia i odbiornik gaśnie, wyłączony przez znudzonego widza. Do następnego filmu czy programu oddzielonego od kolejnych programów nowoczesnymi reklamami. Tylko gdzie podziała się udręczona, sponiewierana twarz dzisiejszego człowieka? Czy ktoś jeszcze zdoła otrzeć ją z karykaturalnych wynaturzeń, w którą przystroiła ją z jednej strony ludzka nędza, a z drugiej specjaliści od reklamy?

My, ludzie…

Fot. ? Anyka - Fotolia.com
Fot. ? Anyka – Fotolia.com

Człowiek. Samotny pył we wszechświecie, czy Pan i Władca, władający ziemią? Wysyłający swe kosmiczne pojazdy w przestrzeń międzyplanetarną, a wkrótce już może nawet w przestrzeń międzygwiezdną, budujący wielkie teleskopy, mające uchwycić chwilę narodzenia całego wszechświata, ingerujący w kod genetyczny i chcący zmieniać naturę, czy zagubiona istota, coraz bardziej samotna, poraniona przez innych ludzi, która uwierzyła, „będzie jak Bóg” jeśli tylko pogwałci Jego odwieczne prawa?

Kim jesteśmy my, ludzie? Koroną dzieła stworzenia, ukształtowaną na Obraz i podobieństwo Stwórcy  wg  niezgłębionych zamiarów Odwiecznej Mądrości, czy pomyłką natury, psującą świat, który byłby szczęśliwszy, gdyby nas nie było?

Stawiam te pytania w adwentowy wieczór, po tym, jak z Wielkiego Świata znów dotarła wiadomość, że człowiek znów przez chwilę jakby się opamiętał, a raczej zimna kalkulacja brudnej polityki tym razem jeszcze sprawiła, że „Władcy Europy” odrzucili wezwanie, zwane na Salonach zwyczajnie „rezolucją”, aby dzieciobójstwo, planowe gorszenie dzieci i wszelkie zboczenie, nazwać prawami człowieka i upowszechniać po świecie.

Ile trzeba mieć zwykłej zawziętości, jak bardzo trzeba nienawidzić ludzkości, aby mając władzę przez ludzi powierzoną, używać jej przeciwko ludziom i to tym najbardziej bezbronnym?

Szatan, który ongiś zbuntował się przeciw Bogu, już przegrał swoją walkę, stracił stan wiecznego szczęścia znany nam jako niebo. Teraz odmierza tylko czas do końca świata i swą nienawiść do Boga przelewa na Jego dzieci, chcąc jak największą ich liczbę zgładzić, zniszczyć i strącić w głąb piekielnych czeluści, by razem z nim na wieki byli pozbawieni szczęścia, którego pragnienie wypisał w naszych sercach Przedwieczny.

Kim jesteśmy my, ludzie, chcący podbijać, zabijać, panować nad życiem? Dążący do tego, aby projektować ludzi wedle własnych zamiarów? Stwarzający szansę jednym, podczas gdy ją odbieramy milionom innych ludzi? Kim jesteśmy my ludzie, którzyśmy zapomnieli, że Bóg jest Bogiem miłości, który nas, ludzi ukochał nad życie…

Ideał dziewczyny i cuda techniki

Fot. ? leonidp - Fotolia.com
Fot. ? leonidp – Fotolia.com

„Pewien góral trzyma nad przepaścią swoją żonę i mówi: „Jantek, swoją wyrzucił z domu, Stacho, pobił, a jo ciebie puszczom wolno!”

Gdyby tak wyglądała wolność, byłaby iście zabójczo niebezpieczna. Zresztą w taki sposób wielu ludzi ją pojmuję. „Ja i tylko ja. Każde zdanie rozpoczęte od „ja”, każda sytuacja oceniona wg „własnego widzi mi się”, każda decyzja podjęta bez oglądania się na innych, w tym na Boga.

No właśnie. To Bóg dał człowiekowi wolność i za każdym razem, gdy człowiek jej używa źle, wbrew Bogu, powiększa obecne na świecie cierpienie. Swoje własne i innych ludzi. Eskalacją złego używania wolności jest wojna. Dla jednych złoty interes i biznes życia, dla innych śmierć, zniszczenia i niewyobrażalne cierpienie.

Aż trudno sobie wyobrazić, że cierpienia i śmierci nie było w Bożych planach. Pojawiły się one na świecie wraz z grzechem. Człowiek stworzony przez Boga był wolny do granic możliwości. Nie obciążony grzechem, mógł swobodnie dokonać wyboru. No i wybrał w sposób fatalny. Wybrał grzech. Grzech natomiast rodzi grzech. Z każdym następnym człowiek staje się słabszy. Każda kolejna pokusa ma już łatwiej.

Stąd też patrząc na ten świat pełen znieczulicy (vide wpis z wczoraj), wojen, wielu traci poczucie sensu starania się o lepsze jutro. Nałogi stwarzające poczucie nieograniczonej wolności, tak na prawdę odbierają ją człowiekowi. Uzależniają. Im bardziej człowiek jest do czegoś przywiązany, tym mniej jest wolny. Najgorsze, że pokusie złudnej wolności ludzie ulegają już od dziecka, a kiedy zaczynają dostrzegać, że życie skopało ich już wystarczająco mocno, nie czują się na siłach, aby powstać. Swawoli, bowiem nie wolno mylić z wolnością. Jest ona śmiertelną rywalką wolności.

Zaledwie kilka dni temu, rozmawiając z mamą jednego z moich uczniów usłyszałem pełne troski słowa: „martwię się proszę księdza o mojego syna. Jak on znajdzie dobrą żonę, skoro teraz dziewczynki są rozpuszczone?”

Nie jest jednak chyba tak źle, skoro zaledwie rok temu, pośród anonimowych modlitw – podziękować, napisanych na kartkach i przyniesionych do kościoła znalazłem i taką: „Dziękuję Ci Panie Boże za to, że w mojej klasie jest tyle pięknych dziewczyn, a poza tym żadna z nich nie jest wredna”.

Dziś swoje święto obchodzi wyjątkowa dziewczyna. Od czasów stworzenia świata, ona jedna otrzymała wolność nie obciążoną „brzemieniem grzechu”. Inaczej mówiąc, w podejmowaniu swoich decyzji, była silniejsza, niż ktokolwiek inny z ludzi. Odporna na pokusy tak, jak byli kiedyś pierwsi ludzie, zanim odeszli od Boga. Oni, przed wiekami zmarnowali swoją szansę. Miriam, bo tak ma na imię owa wyjątkowa dziewczyna, swoją szansę wykorzystała, mimo, że miała wyjątkowo ciężko.

Dziś czczona jako Maryja – Matka Jezusa Chrystusa – Matka Boża, pomaga i nam w podejmowaniu decyzji. Walce z pokusami i odnajdywaniu drogi do lepszego życia. Wspiera nas w każdej chwili, także wtedy, kiedy wydaje nam się, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia!

Dziś sam szczególnie doświadczyłem jej pomocy. Choć mawiają, że „bomba nie trafia w lej po bombie” i po „samochodzie z napędem na zdrowaśki” wydawać by się mogło, że już więcej nie powinienem liczyć na podobną łaskę Niebios, to jednak dziś  jej szczególnie doświadczyłem.

Pożyczonym samochodem, unieruchomionym w połowie drogi od Lublina do celu podróży, na skutek awarii alternatora i rozładowania akumulatora, z rozładowanym telefonem w trakcie wzywania pomocy drogowej, znalazłem się w sytuacji, bez wyjścia. I co? Taaak. Dziś jest jej święto! Po pół godzinnej bezskutecznej próbie skorzystania z ubezpieczenia, przekręcam kluczyk, …odpalam i próbuję dojechać przynajmniej do najbliższe miejscowości. Kontrolki „padają” jedna po drugiej, pokazując wykańczanie się na dobre akumulatora, a ja jadę „na zdrowaśki”. Tak pokonuję prawie pięćdziesiąt kilometrów…

Tak, wiem. Miriam ma gest! Nikomu nie obiecuje życia bez kłopotów, ale jak przychodzą, ten, kto się do niej zwraca, znajduje drogę wyjścia. I  wiecie, co Wam powiem? Drugiego takiego ideału dziewczyny nie znajdziecie, choćbyście szukali do końca świata!

Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna, Pan z Tobą!

Polecany wpis:

„Samochód z napędem na zdrowaśki”

Grzechu warta?

Tempter
Fot. ? Darlla V. – Fotolia.com

„Czy pani Marta jest grzechu warta? Ta myśl uparta zabija mnie” śpiewała swojego czasu Irena Santor.

Grzech wielu jawi się jako zakazana rozkosz. Bardzo często spotyka się stwierdzenie: „Kościół wszystkiego nam zabrania”, „dlaczego wszystko, co dobre jest zakazane” itp.

Jakiekolwiek spokojne i rzeczowe tłumaczenie zdaje się przegrywać z tą retoryką zakazanego owocu. Dlaczego? Cóż w starciu dobra ze złem bardzo często wykazujemy się mentalnością supermarketową. Od razu chcemy z życia brać, co tylko jest w zasięgu naszych oczu. Najlepiej rzeczy zwracające na siebie uwagę powabną etykietą, mocno reklamowane, kuszące kilka zmysłów jednocześnie. Cena zdaje się nam być wówczas rzeczą wtórną. Przecież najpierw bierzemy do koszyka, a dopiero później ….? No właśnie co? Później jak w supermarkecie, tak i w życiu przychodzi brutalna bramka przy kasie. O ile dziecko w czasie zakupów towarzyszy dorosłemu, który decyduje, co maluch może wziąć z półki a czego nie, o tyle o tyle my dorośli o mentalności dziecka chcemy z życia nie tylko brać do koszyka, ale od razu konsumować wiele, zwłaszcza „zakazanych rzeczy”. Nie przejmujemy się napomnieniami Boskiego Ojca, jakie nam daje w postaci przykazań, ale głośno tupiąc nogą, domagając się  wszystkiego, co nam się podoba chcemy to dostać tu i teraz. Bez żadnego czekania. Ulegamy pierwszej szatańskiej pokucie, chcemy być jak bogowie, domagamy się niczym nie ograniczonej wolności. Prawa do grzeszenia i nie ponoszenia żadnych ani doczesnych ani wiecznych konsekwencji.

Bramka w postaci „bramy końca życia”, przez wieki powstrzymywała ludzi przed wieloma grzechami. Dziś jednak, w dobie zakupów na raty, płatności kartą, telefonem, człowiek najpierw bierze, później martwi się o resztę. Przecież najbardziej „boli” pozbycie się żywej gotówki z portfela. Także w życiu, człowiek dokłada starań, aby cena jaką trzeba zapłacić za grzech zbytnio nie to bolała. By wydawała się odroczona, rozłożona na „nieoprocentowane raty”. Tyle, że w życiu tak się nie da. Nawet, jeśli nie od razu widzimy konsekwencje „życia na moralny kredyt”, z czasem życie wystawia rachunek.

Ludzie powiadają: „Bóg wybacza zawsze. Człowiek czasami, natura nigdy!” Tak też jest z „leczeniem skutków grzechów”, które powodują duchowe obrażenia na wielu płaszczyznach. Największa „duchowa rana”, choć zupełnie niewidzialna, to duchowy wyrok śmierci za grzech śmiertelny, czyli piekło. Dzięki temu, że Jezus Chrystus przyjął ten dług  na siebie pokonawszy śmierć i grzech, spowiedź św. uwalnia nas od tego wyroku. Gorzej z relacjami międzyludzkimi zepsutymi przez grzech a jeszcze gorzej z grzechami przeciwko naturze. Te powodują prawdziwe spustoszenie w duszy i psychice grzeszników.

Jak więc leczyć te duchowe rany? Na pewno trzeba zacząć od konfesjonału. Pamiętać o zadośćuczynieniu a kiedy moralna rana się zabliźni, nauczyć się żyć oszpeconym duchową blizną, która jak przysłowiowe szczęście w nieszczęściu będzie nas przestrzegała i przypominała, że życie jest jak supermarket. Za wszystko co weźmiesz z niego, przyjdzie ci zapłacić przy kasie. Inaczej może nas czekać spotkanie z bezwzględną „piekielną” ochroną…

„Polacy, nic się nie stało!”

Male referee

Fot. ? Andrey Burmakin – Fotolia.com

By komentować wydarzenia sportowe na żywo, trzeba być znawcą tematu. Jeśli się nim nie jest, dobrze chyba odczekać chwilę i posłuchać, co inni mają do powiedzenia.

Przejrzawszy więc medialne relacje po ostatnim meczu, bez względu na to, czy się ktoś sportem interesuje, czy też jest mu to równie obojętne, co zeszłoroczny śnieg, Czytaj dalej „Polacy, nic się nie stało!”

Co się stało z „Pokoleniem JP II”?

DIGITAL CAMERA
fot. ? Ks. Mirosław Matuszny

 Stawiając to samo pytanie jeszcze bardziej prowokacyjnie, można zapytać, czy z „Pokolenia JP II” zostało tylko „Pokolenie JP”? Są tacy, co tak twierdzą. Ten jednak, kto w miarę regularnie śledzi mój blog, w tym chociażby ostatni wpis skierowany do Alicji, wyczuwa z pewnością prowokację zarówno w tytule, jak i we wstępnie będącym jego rozwinięciem.

Dziś XIII dzień Papieski, przeżywany pod hasłem: Jan Paweł II – Papież Dialogu. Chociaż sama idea Dnia Papieskiego nawiązuje przede wszystkim do „Habemus Papam” a nie do „Santo Subito” nie sposób oddzielić jednego od drugiego, zwłaszcza w perspektywie rychłej kanonizacji błogosławionego Jana Pawła II.

Wydawać by nam się mogło, że postać Papieża Polaka, to wciąż niekwestionowany autorytet i wzór do naśladowania. Trzymamy się tego od lat, odkąd w oknie Bazyliki Świętego Piotra ukazał się następca Księcia Apostołów pochodzący z Dalekiego Kraju. Niejednokrotnie idziemy duszpasterską „drogą na skróty” używając jako argumentu Jan Paweł II powiedział, Jan Paweł II napisał.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że od „Habemus Papam” minęło już trzydzieści pięć lat, a od „Santo Subito” ponad osiem. Oznacza to, że dzisiejsze dzieci, będące w szkołach podstawowych znają postać Papieża Polaka tylko z historii.  Stąd też z każdym kolejnym rokiem jego postać będzie odbierana prawdopodobnie tak samo, jak my odbieramy i odczytujemy postaci świętych i błogosławionych z zamierzchłej przeszłości.

Kiedy Jan Paweł II odchodził do „Domu Ojca”, działy się w Polsce i na świecie rzeczy niezwykłe. Wielu stawiało sobie pytanie, jak to możliwe, że naraz znalazło się w nas tyle empatii? Jakim cudem kibice zwaśnionych klubów piłkarskich wiązali ze sobą szaliki z wrogimi do tej pory sobie barwami? Skąd pośród stojących w ulicznych korkach kierowców znalazło się naraz tyle kultury i wyrozumiałości? Dlaczego zwaśnieni od lat ludzie podawali sobie dłonie i przebaczali zadawnione urazy?

Wielu innych jednak mówiło: „zaczekajmy, co z tego będzie. Nie cieszmy się pochopnie”. Ci sami ludzi dziś właśnie udowadniają, czasem z nieukrywaną satysfakcją, że z Pokolenia „JP II” zostało tylko „JP” (pozwolę sobie nie tłumaczyć dosłownie tego skrótu, wychodząc z założenia że dla przeciętnego polskiego internauty jest to „oczywista oczywistość”.)…

Jaka jest prawda? Można by odpowiedzieć, taka, jaka jest dzisiejsza młodzież, a jaka jest, to każdy widzi.  Tak przecież w życiu już jest, że sukces ma wielu ojców, ale porażka zazwyczaj jest sierotą. Jako katecheta pracujący siedemnasty rok z młodzieżą na różnych parafiach, mogę jednak wyrazić swój punkt widzenia. Po pierwsze, pokolenie JP II istnieje, i czeka na naszą modlitwę oraz duszpasterskie zaangażowanie. Czeka na świętych i jednocześnie aktywnych kapłanów, którzy nie stracili wiary w to, że następne pokolenia mogą naprawić to, co nam dorosłym nie do końca się udało, że zajmując publiczne urzędy, prowadząc działalność polityczną, gospodarczą czy społeczną, będąc małżonkami, rodzicami, kapłanami i zakonnikami zrealizują w większej części niż my to, czego nauczał błogosławiony Jan Paweł II. To, co wydarzyło się po śmierci bł. Jana Pawła II w Polsce, to dowód na to, że życie wg nauki Mistrza z Nazaretu nie tylko jest możliwe, ale że wręcz konieczne, aby nie stracić nadziei na lepszy świat.

Aby jednak tak się stało, trzeba zadbać o kilka rzeczy. Po pierwsze, a piszę to jako ksiądz katecheta, trzeba nam zrobić głęboki rachunek sumienia za to „czekanie” w chwilach, gdy Duch Święty poruszał sumienia ludzi stojących czasem bardzo daleko od Boga i Kościoła.

Po drugie, trzeba dzieciom i młodzieży pokazać i pozwolić choć częściowo zrozumieć cud tamtych chwil, kiedy na kilka dni staliśmy się brami i siostrami. Nie tylko z nazwy, lecz także poprzez wzajemne podejście do siebie. Będę się upierał wbrew opinii wielu, że był to czas szczególnej łaski dla naszego narodu. Czas, w którym Pan Bóg jakby chciał nam powiedzieć: zobaczcie, czego mogę dokonać poprzez jednego mojego wiernego sługę. On dziś odchodzi do Mnie. Teraz wy, moje sługi i służebnice kontynuujcie jego dzieło. Pokazać dzisiejszemu pokoleniu, że jako dzieci tego samego Ojca jesteśmy braćmi i siostrami, których mimo wszystko wciąż więcej łączy, niż mogłoby nas podzielić, to między innymi pokazywać, że nie tylko Błogosławiony, ale my wszyscy mamy być ludźmi dialogu. Tak jak Jan Paweł II ongiś, tak jak Papież Franciszek dzisiaj.

Po trzecie wreszcie, stanie się to możliwe, kiedy zakończymy adorację „papieskich kremówek” a zaczniemy adorować Tego, „który stanął kiedyś nad brzegiem, szukać ludzi gotowych pójść za Nim, a Którego całym życiem głosił bł. Jan Paweł II. Odkupiciela Człowieka – Jezusa z Nazaretu.

Owocnych refleksji

zdjęcia1 186

fot. ? Ks. Mirosław Matuszny

P.S.

Kto chciałby poczuć na nowo atmosferę tamtych dni, zamieściłem w zakładce „kazania” to, które wygłosiłem w miesiąc po odejściu do Pana Jana Pawła II. Link poniżej.

http://www.matuszny.opoka.org.pl/miesiac-po-smierci-jana-pawla-ii/