Archiwum kategorii: Kazania

Zapowiedź zdrady

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 49,1-6)

Zbawienie dotrze aż do krańców ziemi

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Posłuchajcie mnie, wyspy; ludy najdalsze, uważajcie: Pan mnie powołał już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie.

I rzekł mi: ?Tyś sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię?. Ja zaś mówiłem: ?Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego?. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą.

A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: ?To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi?.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 71,1-2.3-4a.5-6ab.15 i 17)

Refren: Będę wysławiał Twoją sprawiedliwość.

W Tobie, Panie, ucieczka moja, *

niech wstydu nie zaznam na wieki.

Wyzwól mnie i ratuj w Twej sprawiedliwości, *

nakłoń ku mnie swe ucho i ześlij ocalenie.

Bądź dla mnie skałą schronienia *

i zamkiem warownym, aby mnie ocalić,

bo Ty jesteś moją opoką i twierdzą. *

Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca.

Bo Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją, *

Panie, Tobie ufam od lat młodości.

Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin, *

od łona matki moim opiekunem.

Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość +

i przez cały dzień Twoją pomoc, *

bo nawet nie znam jej miary.

Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości *

i do tej chwili głoszę Twoje cuda.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

Witaj, nasz Królu, posłuszny woli Ojca,

jak cichego baranka na zabicie

zaprowadzono Ciebie na ukrzyżowanie.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (J 13,21-33.36-38)

Zapowiedź zdrady Judasza i zaparcia się Piotra

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: ?Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi?. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi.

Jeden z uczniów Jego, ten, którego Jezus miłował, spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: ?Kto to jest? O kim mówi?? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: ?Panie, kto to jest??

Jezus odpowiedział: ?To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i podam mu?. Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan.

Jezus zaś rzekł do niego: ?Co chcesz czynić, czyń prędzej?. Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: ?Zakup, czego nam potrzeba na święta?, albo żeby dał coś ubogim. On zaś po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł. A była noc.

Po jego wyjściu rzekł Jezus: ?Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim chwałą otoczony, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to Żydom powiedziałem, tak i wam teraz mówię, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie?.

Rzekł do Niego Szymon Piotr: ?Panie, dokąd idziesz??

Odpowiedział mu Jezus: ?Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz?.

Powiedział Mu Piotr: ?Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie?.

Odpowiedział Jezus: ?Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz?.

Oto słowo Pańskie.

Słowo o Słowie

Zapowiedź zdrady

Jak silna jest nasza wiara? Zapewne w tym ostatnim czasie nie raz stawiamy sobie takie pytanie. Wszystko byłoby oczywiste, gdybyśmy mogli ?zajrzeć Panu Bogu do biurka?. Usłyszeć wprost jak mówi do nas tak, jak powiedział do Piotra. Mielibyśmy pewność czego On sam oczekuje od nas. Wszak głosy Pasterzy też są podzielone, i w sumieniu każdy z nas szarpany wątpliwościami i osamotniony w tym czasie zamętu musi odpowiedzieć sobie gdzie szukać woli Zbawiciela, gdzie wierność w tym niepewnym czasie, a gdzie czai się zdrada Chrystusa przywdziewająca dziś przeróżne maski.

Aby odpowiedzieć sobie na to podstawowe pytanie, warto nam uświadomić sobie, że Kościół nie zrodził się gdzieś w połowie minionego stulecia. Jest on wspólnotą wiernych założoną przez samego Chrystusa. Mającą orędowników w niebie i zaopatrzoną w moc z wysoka na najtrudniejsze czasy. Kościół przeżył już przecież niejedną zarazę. Przetrwał liczne wojny i prześladowania. Nigdy zaś nie słyszano, aby w trudnych czasach wiara przestała obowiązywać i by wierzący w Pana musieli czekać aż do lepszych czasów.

Kiedy skończy się ten czas próby wielu będzie pytać: ?po co nam Kościół, który się nie przydał na nic, gdy potrzebowaliśmy Boga? Na co nam sakramenty, które zamiast pomagać jedynie przeszkadzały, gdy prymitywny wirus siał postrach wśród ludzi? Czym zajmują się kapłani tej religii, skoro jedyny z nich pożytek był wówczas, gdy się przekwalifikowali na pomoc medyczną?

SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE

Jeśli nie umiemy dziś dać odpowiedzi na najtrudniejsze pytania płynącej nie z telewizji czy rządowych dyrektyw, odpowiedzi wiary, pełnej miłości Boga to znaczy, że błądzimy jak błądził Piotr i Judasz. Oni myśleli i kalkulowali tylko po ludzku, w spontanicznym odruchu ulegając złudzeniom, że wiara w trudnym czasie uległa zawieszeniu. ?Panie oddam swe życie za Ciebie?. ?Piotrze, jeszcze tej nocy??. Bez wiary to niemożliwe. Bez wiary męczeństwo, ani nawet ryzyko nie wytrwa próby czasu, bo bać się jest rzeczą ludzką. I Judasz wychodzący, aby to co ma czynić uczynił czym prędzej. Czy spodziewał się śmierci Mistrza in farsy procesu? Jego motywów już nigdy nie poznamy, ale gdyby miał za cel wystawić Mistrza na śmierć haniebną, nie targnął by się na swe życie, gdy wszystko się potoczyło, jak chcieli Uczeni w Piśmie i Arcykapłani. Ludzkie kalkulacje bywają zawodne. Kościół opary na wierze trwa znacznie dłużej, niż nam się wydaje. Zatem? Panie wierzę, lecz zarazem proszę, abyś zaradził memu niedowiarstwu?

PYTANIE DLA ODWAŻNYCH

Czy modlę się o łaskę wiary?

Błaganie z serca Italii

„Proszę księdza, niech ksiądz poprosi wszystkich, którzy jeszcze mogą przyjąć Eucharystię, aby duchowo jednoczyli się z nami, aby duchowo adoptowali nas, którzy siedzimy jak za kratami i nie możemy wyjść na ulice. U nas jest już wojsko na ulicach. Przez cały Wielki Post nie możemy uczestniczyć we mszach świętych. Nawet ksiądz nie wie, jak bardzo pragnęłabym teraz przyjąć z kapłańskich dłoni Najświętszy Sakrament”.

Taki telefon odebrałem jeszcze w sobotę. W niedzielę poprosiłem o to tych, którzy byli na mszy św. Nie pisałem o tym przed sobotą, ani nie wstawiłem postu wczoraj, aby znów ludzie złej woli nie bluźnili Imieniu Bożemu, że namawiam na ryzyko tych, którzy się wahają. Klęcząc wieczorem przed Najświętszym sakramentem i odmawiając różaniec wraz z tymi, którzy pozostali po mszy i tymi, którzy towarzyszyli nam modlitwą dzięki transmisji przez internet duchowo pielgrzymowałem po miejscach Nawiedzenia, Narodzenia, po miejscach Galilei, Palestyny i innych. Tam, gdzie Bóg objawiał tajemnice Swojej miłości.

Jednak moja duchowa pielgrzymka musi teraz wyjść poza granice parafii i kościoła. Choć nie wychodzimy ani na krok poza świątynię, sercem i modlitwą jesteśmy z tymi, którzy przez ostatnie dni dzwonili, pisali, dawali znać i zwracali się z prośbą o modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Pielgrzymowałem do miejsc odległych, gdzie jeszcze nie tak dawno organizowaliśmy pielgrzymki, polecałem Bogu znajomych i przyjaciół, którzy teraz w Palestynie, Italii, Chorwacji jak też w innych miejscach Afryki, Ameryki czy też Europy i Azji zostali teraz w samotności, z różańcem w ręku i łączy ich jedno. Głębokie pragnienie modlitwy oraz Chrystusa Eucharystycznego. Rok Eucharystii jest dla wielu rokiem bez Eucharystii.

Wracając z tej duchowej podróży, z tej jakże teraz samotnej DUCHOWEJ pielgrzymki, mijam duchowo lekarzy, którzy wychodzili tej niedzieli z kościoła z jedną tylko prośbą – módlcie się za nas… Wczoraj Episkopat Polski włączył się w akcję „Adoptuj Medyka”. Tak, zwłaszcza teraz potrzeba nam trwania na kolanach, trzeba podtrzymywania zarówno opadających „Abrahamowych rąk”, które wzniesione do modlitwy zaczynają omdlewać, jak też ducha wojowników, którymi są lekarze, ratownicy i służby porządkowe. Każdy ma swoje zadanie, z którego rozliczy kiedyś Bóg.

Ten czas to nie wakacje od wiary. To nie potwierdzenie tezy ateuszy, że Kościół to teatr, a Komunia to „symboliczny wafelek”. Również od naszej wytrwałości i świadectwa wiary zależy, czy nasze kościoły jeszcze kiedyś wypełnią się wiernymi…

Kazanie na mszy za śp. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora” i jego podkomendnych

Drodzy bracia i siostry, stojący przed ołtarzem Chrystusa, którzy przyszliście modlić się za bohaterów. Kombatanci, świadkowie tych dni, pełnych nadziei i chwały, którzy gdy świat się weselił ze zrzucenia jarzma brunatnego terroru, wy, nie zdążywszy opłakać swych przyjaciół i braci nie czekaliście biernie, gdy inny wróg nas pętał i zakładał na ręce czerwone kajdany. Droga młodzieży, stojąca tu pośród innych, żyjąca w czasach medialnego zgiełku, za młoda by pamiętać, zbyt dorosła by wątpić i wahać się czy gubić w nieszczęśliwych losach naszej kochanej ojczyzny.

Co nas tu gromadzi, kiedy dopiero co za nami Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych, gdy historia szepce wciąż niezbyt odważnym głosem, że siedemdziesiąt jeden lat temu, zdradzieckim sposobem, w sposób charakterystyczny dla katyńskich oprawców, zamordowano bohatera, jednego z najlepszych synów tej ziemi?

Jak skupić się na modlitwie, gdzie wciąż jeszcze bolą na  nowo rozdrapane rany, gdy wołają o pamięć dopiero co rozkopane mogiły, jak ze spokojem czcić bohaterów, kiedy wielu z tych, co się mienią reprezentantami narodu, pogardza bohaterami, wciąż nie rozumiejąc, że prawda i kłamstwo, patriotyzm i zdrada nigdy nie byli i nie będą braćmi.

Wróćmy więc na chwilę do tych trudnych czasów, aby spróbować zrozumieć, jak to było możliwe, że w kraju, który nie zdążył jeszcze opłakać swych dzieci, nie tylko założono ludziom czerwone kajdany, ale spętano sumienia, wypaczono myślenie, nakazano szukać nadziei na przyszłość, w systemie przyniesionym na obcych bagnetach, na których wciąż widniała zastygła krew rodaków?  Pomóżmy zrozumieć młodemu pokoleniu, że elektroniczne urządzenia, które trzymają w ręce i świat bez granic, który coraz bardziej stoi przed nimi otworem, mają nie dlatego, że ktoś im go podarował. Za ten świat przelano morze krwi, o którym nie zawsze chcą słyszeć, ten świat wymodlono przed Panem Dziejów Tronem, ten świat wykuwano w ciężkiej pracy rodaków, próbujących żyć w rzeczywistości bardzo odległej od marzeń.

Ten świat nie był nam darowany, kiedy obce mocarstwa dzieliły jak przed wiekami ziemie naszej Ojczyzny, podcinając skrzydła walczącym o wolność i mordując strzałami w tył głowy naszych bohaterów. Gdy świat wciąż spływał krwią niewinnych ludzi, kiedy pokolenie straceńców szło z pistoletami na czołgi, gdy w sercach coraz mocniej brzmiało ?Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie?, byli również i tacy, którzy doskonale wiedzieli, że mieniący się wyzwolicielami nie niosą wolności, i nie zawsze wróg mojego wroga będzie przyjacielem.

W tamte dni, gdy Zachodnie mocarstwa świętowały zwycięstwo, kiedy świat opatrywał rany po straszliwej wojnie, zamykała się za nami żelazna kurtyna a w miejsce okupanta z Zachodu zaczynał się rozgaszczać okupant ze Wschodu, instalując katownie, gorsze od obozów zagłady.

Pytasz bracie i siostro, czym zawinili ci nasi rodacy, który krew przelewali w walce ze wspólnym wrogiem, że ostrze czerwonego terroru ich pierwszych dosięgło? Aby to zrozumieć, trzeba zdać sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest wolność. Nie jakaś swawola w profanowaniu tego, co dla innych święte, ale wolność wpisana w serce każdej ludzkie istoty, darowana przez Boga Jego umiłowanym dzieciom. Wolność, która się nie skala nazywaniem prawdą tego, co jest kłamstwem, wolność, która kolana zgina jeno przed Bogiem, wolność, która nie idzie na kompromisy z diabłem, ale gotowa jest po krwi kroplę ostatnią bronić tych, co sami siebie obronić nie mogą, podejmować nierówną walkę w obronie Prawdy, Dobra i Piękna i nie pozwolić sobie wstawić w serca kraty, a umysłów sformatować według chorych zasad.

Ci, którzy walczyli o taką wolność z Niemcami, stali się w powojennej Polsce największymi wrogami sowieckiego ładu. Żołnierze, którzy się nie ugięli, nie złożyli broni, którzy bardziej niż śmierci bali się utraty honoru, byli największym zagrożeniem dla systemu bez zasad, dla ładu opartego na kłamstwie, i poddańczych sojuszy.

Świat który się wyłaniał z mroków jałtańskiej zdrady był dla nas jak wyrok, odbierający nadzieję. Doświadczywszy zdrady przedwojennych aliantów, opuszczeni, sprzedani w niewolę, mieliśmy teraz nazywać katów wyzwolicielami, i zapomnieć o wolności, porzucić marzenia, jakich nam nie odebrały nawet lata zaborów. Matkę, Ojczyznę naszą sprzedawano w niewolę, a dziś wielu pyta po co mężczyźni z bronią w ręku, zaprawieni w boju i gotowi do walki stawiali bezsensowny opór i próbowali odmienić los, jaki nam przeznaczyli architekci historii?

Zamiast płakać nad utraconą nadzieją, postanowili żyć dla niej, póki życia starczy, zamiast patrzeć jak zdrajcy mordują najlepszych synów tej ziemi, chcieli walczyć o wolność, ale i o godność ludzką. Któż bowiem patrzyłby bezczynnie na cierpienia matki, który kochający Ojciec odwróciłby głowę, gdyby jego dzieci sprzedawano w niewolę? Zrobili, ile mogli, poświęcili życie, licząc, że może kiedyś to ziarno rzucone w ziemię zakiełkuje i wzejdzie w sercach przyszłych pokoleń, że może kiedyś ktoś odnajdzie mogiły i bez zbędnych słów, bez wojskowych honorów, przynajmniej wyszepce ?wieczny odpoczynek racz dać mu Panie?.

Lata propagandy skazały ich na zapomnienie, morze fałszywych słów umieszczało w otchłani, i tylko wiara w sercach, pamięć skrwawiona w Ubeckich katowniach, marzenia roztrzaskane, jak czaszka strzałem w tył głowy były głuchym świadectwem, że kiedyś nadzieja powróci.

Stąd też mój drogi bracie i siostro, czy wspominasz Majora jako swojego dowódcę, czy próbujesz zrozumieć, co w czasach zniewolenia starali się ci przekazać rodzice, czy też jesteś tutaj próbując zrozumieć, kim był patron naszej Szkoły, pamiętaj, że choć ludzka pamięć bywa bardzo zawodna, są świadectwa pokoleń, są karty historii krwią bohaterów pisane, jest nadzieja, której stracić nam nigdy nie wolno.

Czy jest sens walczyć, gdyś samotny w walce i mieć nadzieję, nawet wbrew nadziei? Czasy w których żyjemy stanowią egzamin z wolności, a dobro wciąż czeka, aby go nazwać dobrem. Groby bohaterów znów bywają deptane, a złowrogi chichot ideologicznych spadkobierców oprawców przeraża, wzbudza lęk i każe wznosić oczy ku niebu.

Gdy dobro nazywa się złem, a zło nazywa dobrem, gdy fałszuje się na nowo historię według sowieckich reguł, bluźni Bogu i Polsce i w serca znów stawia kraty, pamiętaj drogi bracie i kochana siostro, że wolność jest jak ziemia z ojczystego domu. Można raz ją zaprzedać, aby przez chwilę nacieszyć się zyskiem, ale gdy przyjdą chwile trudne, kiedy będziesz szukał wytchnienia po ciężkim dniu pracy, nikt ci nie pomoże i da miejsca na odpoczynek i chwilę wytchnienia, a obcy nazwą cię głupcem, który dom rodzinny sprzedał, aby zabawić się w mieście.

 Nie pozwól więc, aby obca propaganda kalała twe serce, ucz się miłować Boga i kochać Ojczyznę. Bądź dumny z historii i dziedzictwa pokoleń, i zawsze pamiętaj, że Imperia, mocarstwa i unie zawsze kiedyś się kończą, i tylko dom rodzinny na ojczystej ziemi będzie trwał, jeśli go nie sprzedasz. Pamiętaj o historii i o tych, co polegli, i o słowach naszego Świętego Rodaka,  który w nieco innym miejscu mówił do młodzieży, wołał ku przestrodze, budząc nadzieję w sercu.

?Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna ? to jest nasze ?być? i nasze ?mieć?. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego ?być? i ?mieć? zależała od nas. Każde pokolenie Polaków, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich dwustu lat, ale i wcześniej, przez całe tysiąclecie, stawało przed tym samym problemem, można go nazwać problemem pracy nad sobą, i ? trzeba powiedzieć ? jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie bardzo wielu nie uciekało od odpowiedzi na wyzwanie swoich czasów. Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia, począwszy od tego patriarchy, którego nazywa św. Paweł ?ojcem naszej wiary?: uwierzył wbrew nadziei; to nas wyróżnia poprzez Bogarodzicę, o której Elżbieta przy nawiedzeniu powiedziała: ?Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła?, po ludzku, wbrew nadziei, uwierzyła, że się stanie, bo w dziejach człowieka działa Bóg. Powiedział Chrystus: ?Ojciec mój dotąd działa i Ja działam?. I to miejsce jest także świadkiem wielkiego działania Boga przez ludzi. (?) Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje ?Westerplatte?. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można ?zdezerterować?. Wreszcie ? jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba ?utrzymać? i ?obronić?, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić ? dla siebie i dla innych.

Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: ?Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga?.

Kochani, obyśmy nie zdezerterowali, obyśmy nie stali się sojusznikami wroga i za miskę unijnej soczewicy nie sprzedali nie sprzedali wartości, o które walczył Major Zapora i jego podkomendni, za które bohaterowie mordowani strzałami w tył głowy przelewali swą krew.

Raport z oblężonej twierdzy

Pustoszejące półki w sklepach i pisane w pośpiechu specustawy, sięgające gdzie wzrok nie sięga i mogące w przyszłości złamać to, czego dziś jeszcze rozum nie złamie. Pełne napięcia oczekiwanie, niczym przed wizytą dostojnego gościa. Wreszcie jest! Doczekali się ci z prawa, lewa i środka, a wszechpotężna machina propagandy zyskała paliwo do przygasającego już nieco pożaru. Życie w wirtualnym świecie będzie więc toczyć się nadal, podczas gdy padać będą ostatnie punkty oporu.

W świecie, gdzie ważniejsze od faktów są medialne fejk niusy,
gdzie mądrości uczonych muszą ustąpić pseudoautorytetowi nastoletniej wagarowiczki,
gdzie tabuny wandali i barbarzyńców mylone są z uchodźcami,
gdzie niewierzący uczą wierzących jak winni oddawać cześć Bogu, a duchowni bardziej niż potępienia boją się „pseudo grypy”,
w świecie, gdzie afery ściga się tylko w telewizji, a za zjedzony cukierek w sklepie grozi kara większa, niż za skradzione miliony,
gdzie sąd sam sobie sterem, żeglarzem okrętem, a obywatel idzie do sądu nie po sprawiedliwość lecz tylko po wyrok,
gdzie pod hasłem „przywracanej godności” kupuje się ludzi za ich własne pieniądze pobierając przy tym w podatkach solidną prowizję,
gdzie czerwoni działacze świętują „obalenie komuny”,
gdzie rzekomo suwerennej ojczyźnie sąsiedzi ci mocniejsi i słabsi, ci z bliska i z nieco dalej jak i całkiem z daleka dyktują ustawy i wydają wyroki,
gdzie larum nad śmiertelnie chorymi oznacza raczej krzyk o wpływy w telewizji i strach, że jedna propaganda będzie większa od drugiej,
gdzie socjalizm nazwany jest prawicą, lewica chadecją, a „tęczowa zaraza” postępem i lewicą,
gdzie politycy będący „za życiem” jeszcze bardziej są za aborcją, a ci co są rzekomo przeciwko homopropagandzie wysyłają kordony policji, aby rozpędzała tych, co naprawdę są przeciw,
gdzie od dwunastu lat rząd straszy opozycją, a kolejne wybory to zabawa w dobrego i złego gliniarza, ważne, żeby obywatel się nie połapał, i zapłacił „frycowe” czcząc niczym Wielkanoc kolejne „demokracji święto”,
gdzie partie polityczne mają swoich wyznawców a Kościół i związki wyznaniowe członków i sympatyków,
gdzie miłość do obcych struktur większa niż suwerenność ojczyzny,
gdzie ludzie coraz bardziej wierzą, że dobrobyt płynie nie z pracy a z zasiłków,
gdzie już nie wiadomo, kto wróg a kto przyjaciel,

broni się ostatkiem sił oblężona twierdza wolnej ludzkiej myśli,
choć padają bastiony zdrowego rozsądku.

W Tobie Boże nadzieja, że Ty słów swych nie cofniesz, i kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony…

Przed końcem świata

Mówimy, że wierzymy w Boga, ale pierwsze, co skutecznie pozamykaliśmy w obliczu zagrożenia to kościoły. Przystępujemy do komunii św. wierząc, że jest pokarmem na życie wieczne, ale boimy się jej przyjęcia bardziej, niż monet i banknotów przyjmowanych na ofiary. Nazywamy wariatami ludzi, którzy nie wierzą w tzw ocieplenie klimatu przez człowieka, ale wysyłamy na ulice miast policję, aby chroniła narzucających nam wizję świata, gdzie człowiek może wybrać sobie płeć. Nazywamy mordercami rybaków zabijających ryby czy myśliwych, a milczymy gdy aborcjoniści mordują nienarodzone dzieci. Plujemy w twarz etykom mówiącym, że trzeba zakazać publicznego zgorszenia w tzw. marszach równości bo zasada wolności ma być nienaruszalna, ale lekki azjatycki wirus zamienił nasze domy w oblężone twierdze. Protestujemy przed zakazem handlu w niedziele i święta, jak gdyby groziła nam przez to śmierć głodowa, ale na skutek medialnej paniki ws wirusa porobiliśmy zapasy żywności i wody na dwa miesiące do przodu. Czcimy Żołnierzy Niezłomnych ale głosujemy na potomków ich katów. Chwalimy się, że wstaliśmy z kolan a ściągamy do kraju 20 tys. obcych żołnierzy mocarstwa, które chce nas zmusić do odszkodowań dla obcych za śmierć naszych obywateli w czasie wojny. Dokąd zmierzasz Polsko, gdy kończy się świat, jaki znali nasi ojcowie?

Kazanie na III niedzielę wielkanocy

Znajomości. My Polacy, moglibyśmy powiedzieć bardzo dużo na ten temat. Ile można osiągnąć znając odpowiednich ludzi, to zdaje się być w dzisiejszych czasach tzw. tajemnicą poliszynela. Krążą o tym opowieści, anegdoty i tysiące historyjek opowiadanych w świecie realnym i w Internecie. Za powoływanie się na wysoko postawionych znajomych celem osiągnięcia osobistych korzyści, wytacza się procesy, wydaje wyroki, piętnuje się publicznie innych, samemu nieco zazdroszcząc, że brak nam samym takich możliwości.

Narzekamy więc na życie, czując się manipulowani i wykluczani. Dostrzegając nierówne szanse i brak perspektyw, ?w kraju krzyży i chleba, gdzie można kupi prawo na lewo, gdzie zło drwi z młodości?, jak w znanej piosence Rynkowskiego, poddajemy się z wolna i albo ulegamy retoryce zła, porzucając nasze wyniesione z domu i wyuczone na katechezie przekonania, albo gorszymy się światem, w którym żyjemy i z wolna stajemy się jego częścią, trybem w machinie owego grzechu społecznego, o którym nauczał św. Jan Paweł II. Zasłaniamy się czasami, w których żyjemy, tłumaczymy sobie uleganie wpływom zła trudną sytuacją na rynku pracy, sami się rozgrzeszamy, mówiąc, że w innym miejscu i w innych czasach bylibyśmy ludźmi prawymi i uczciwymi, lub gdybyśmy przynajmniej mieli odpowiednio postawionych znajomych, moglibyśmy przeciwstawi się mechanizmom prowadzącym do jak nazywał go św. Jan Paweł II ?grzechu społecznego?.

Zostałem poproszony o wygłoszenie dziś Słowa Bożego, ale także o zwrócenie się z prośbą do was drodzy bracia i siostry, o przekazanie 1% na działalność statutową Centrum Jana Pawła II. Ucieszyłem się z tej możliwości, licząc także na to, że będę mógł jeszcze w ostatniej chwili zaprosić Was do udziału w pielgrzymce dla uczczenia Roku Świętego Jana Pawła II, jaką organizujemy za półtorej tygodnia do Grobu Świętego Papieża. Jednak przygotowując to kazanie i wczytując się w słowa, jakie Kościół daje nam do rozważania dzisiejszej niedzieli, odczytuję w sumieniu inną, o wiele bardziej naglącą powinność. Chcę Was prosić, tej niedzieli, gdy Ewangelia ukazuje nam Chrystusa Zmartwychwstałego zwiastującego pokój apostołom, a drugie czytanie przestrzega przed grzechem i nieznajomością Chrystusa, chcę prosić Was bracia i siostry o rzecz o wiele bardziej naglącą i ważną. Proszę, byście pośród swoich znajomych, jakich macie, pośród bliskich, przyjaciół, czy chociażby znajomych na naszej klasie czy Facebook?u zawsze i w każdej sytuacji na pierwszym miejscu postawili Jezusa Chrystusa.

Czym jest zaś znajomość z Chrystusem, jeśli nie życiem według przykazań, życiem zgodnym z tak deprecjonowanym ostatnio sumieniem? O to wołał św. Jan Paweł II na polskiej ziemi dwadzieścia lat temu, kiedy widział, że przywiązanie do tradycji i sympatia dla jego osoby zaczyna rozmijać się z dokonywanymi przez nas życiowymi wyborami. Mówił do nas wówczas, dwadzieścia lat temu: ?Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego człowieka i każdego społeczeństwa. Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia! Być człowiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło, w myśl słów św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” (Rz 12,21). Być człowiekiem sumienia, to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków, ciągle na nowo się nawracać. Być człowiekiem sumienia, to znaczy angażować się w budowanie królestwa Bożego: królestwa prawdy i życia, sprawiedliwości, miłości i pokoju, w naszych rodzinach, w społecznościach, w których żyjemy, i w całej Ojczyźnie; to znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne; troszczyć się o dobro wspólne, nie zamykać oczu na biedy i potrzeby bliźnich, w duchu ewangelicznej solidarności: „Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2).?

Drodzy bracia i siostry, jakże prorocze to słowa. Jak bardzo ważne i naglące, w czasach, kiedy relatywizm moralny wkrada się do naszych sumień i zatruwa je pokusą sukcesu ekonomicznego czy politycznego za cenę rezygnacji z przyjaźni z Chrystusem, a co za tym idzie rezygnacji ze starania się o budowanie ładu moralnego w naszym sercu, miejscach pracy, ojczyźnie i na świecie.

Tymczasem znajomość z Chrystusem jest prawdziwym gwarantem sukcesu liczonego nie w latach czy dekadach, ale liczonego na wieki! Kiedy bowiem przeminą nasze dni, gdy z naszych oczu spadnie zasłona oddzielająca to życie doczesne od wieczności, w chwili, kiedy wszystko, co było dla nas ważne trzeba będzie zostawić przed bramą wieczności, mogąc zabrać jedynie to, co się da przeliczyć na prawdziwe, duchowe zasługi mające wartość przed wszechmogącym Bogiem, będziemy prawdziwie szczęśliwi, z każdego dobrego uczynku i z każdego gestu życzliwości, jaki ofiarowaliśmy tym, w których odbiło się wyraźnie oblicze Chrystusa.

Umieć złożyć ofiarę z samego siebie, zdobyć się na postępowanie zgodne z sumieniem, wbrew postępującym trendom, czasem wbrew własnym, doczesnym interesom, wbrew znajomościom ziemskim i doczesnym, to ocalić tę najważniejszą ze znajomości, która jako jedyna będzie miała wartość w dniu sądu ? znajomość z ukrzyżowanym Panem, który dla nas poświęcił wszystko, poświęcił samego siebie! Na zakończenie pragnę przywołać raz jeszcze niezwykle wymowny fragment papieskiej homilii sprzed dwudziestu lat, odnoszącej się do spraw sumienia. ?Nasz wiek XX był okresem szczególnych gwałtów zadawanych ludzkim sumieniom. W imię totalitarnych ideologii miliony ludzi zmuszano do działań niezgodnych z ich najgłębszymi przekonaniami. Wyjątkowo bolesne doświadczenia ma pod tym względem cała Europa Środkowowschodnia. Pamiętamy ten okres zniewalania sumień, okres pogardy dla godności człowieka, cierpień tylu niewinnych ludzi, którzy własnym przekonaniom postanowili być wierni. Pamiętamy, jak doniosłą rolę odegrał w tamtych trudnych czasach Kościół jako obrońca praw sumienia – i to nie tylko ludzi wierzących!

Zadawaliśmy sobie w tamtych latach pytanie: „Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień?” Za jaką cenę „może”? Właśnie: za jaką cenę?… Tą ceną są, niestety, głębokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które jeszcze się nie zabliźniły, które jeszcze długo trzeba będzie leczyć.

O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumień trzeba pamiętać, gdyż są one dla nas stale aktualną przestrogą i wezwaniem do czujności: aby sumienia Polaków nie ulegały demoralizacji, aby nie poddawały się prądom moralnego permisywizmu, aby umiały odkryć wyzwalający charakter wskazań Ewangelii i Bożych przykazań, aby umiały wybierać, pamiętając o Chrystusowej przestrodze: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mk 8,36-37).

Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji, w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i muszą dawać wiele do myślenia.

Bracia i Siostry!

Czas próby polskich sumień trwa!

Musicie być mocni w wierze!

Dzisiaj, kiedy zmagacie się o przyszły kształt życia społecznego i państwowego, pamiętajcie, iż zależy on przede wszystkim od tego, jaki będzie człowiek – jakie będzie jego sumienie. Dlatego wołamy:

„Przybądź, Duchu Święty (…).

Przyjdź, Światłości sumień! (…)

Obmyj, co nieświęte,

oschłym wlej zachętę.

Rozgrzej serca twarde,

prowadź zabłąkane (…)”.

Przyjdź, Światłości sumień!?

Kazanie na Niedzielę Miłosierdzia 2015

Miłosierdzie. Słowo, które budzi przed nami przeróżne skojarzenia. Wystarczy zamknąć oczy, aby w naszej wyobraźni pojawiły się twarze głodnych dzieci na drugim końcu świata, wyciągających w naszym kierunku dłoń, w ostatecznym geście rozpaczy, i w dogasającej nadziei, że jakimś CUDEM, ktoś okaże im miłosierdzie i przeżyją. To słowo, coraz częściej biegnie w kierunku naszych braci i sióstr ? wyznawców Jezusa Chrystusa z Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Azji, gdzie wyznawcy i głosiciele krwawej rozprawy z niewiernymi, mordują w bestialski sposób naszych braci i siostry za samą tylko wiarę w Jezusa Chrystusa, którzy giną i umierają w milczeniu, bo ich krzyk nie dociera dziś ani do wielkich tego świata, ani do nas, gdyż środki masowego przekazu wolą robić męczenników za słuszną sprawę z bluźnierców, niż ukazywać dramat mordowanych i prześladowanych chrześcijan.

Zamykając oczy, wołanie o miłosierdzie zdajemy się słyszeć także wokół nas, od ludzi zepchniętych na margines społeczeństwa, którzy nie mają już siły i wstydzą się prosić innych o wsparcie widząc samemu, że niekiedy najgłośniej pomocy domagają się ci, którzy mogliby ze spokojem jeść chleb zapracowany własnymi rękami.

Tyle, że ubóstwo, niesprawiedliwość i poczucie krzywdy, w jakim żyje dziś wielu ludzi, to tylko jedna strona oblicza współczesnego świata, spragnionego miłosierdzia, niczym wysuszona ziemia deszczu.

Zwracał na to uwagę już św. Jan Paweł II, w 2002 roku, kiedy przyjechał do Polski, aby dokonać poświęcenia Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Wołał wówczas do nas na krakowskich błoniach: ?Kościół od początku swego istnienia, odwołując się do tajemnicy Krzyża i zmartwychwstania, naucza o Bożym miłosierdziu, które jest rękojmią nadziei i źródłem zbawienia człowieka. Wydaje się jednak, że dzisiaj jest szczególnie wezwany, by głosić światu to orędzie. Nie może zaniechać tej misji, skoro wzywa go do tego sam Bóg przez świadectwo św. Faustyny. Może dlatego, że w. XX, mimo niewątpliwych osiągnięć w wielu dziedzinach, naznaczony był w szczególny sposób ?misterium nieprawości?. Z tym dziedzictwem dobra, ale też i zła weszliśmy w nowe tysiąclecie. Przed ludzkością jawią się nowe perspektywy rozwoju, a równocześnie nowe zagrożenia. Człowiek nierzadko żyje tak, jak gdyby Boga nie było. Uzurpuje sobie prawo Stwórcy do ingerowania w tajemnicę życia ludzkiego. Usiłuje decydować o jego zaistnieniu, wyznaczać jego kształt przez manipulacje genetyczne i w końcu określać granicę śmierci. Odrzucając Boże prawa i zasady moralne, otwarcie występuje się przeciw rodzinie. Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić ?wielkim nieobecnym? w kulturze i społecznej świadomości narodów. ?Tajemnica nieprawości? wciąż wpisuje się w rzeczywistość świata, w którym żyjemy.?

         Dziś z perspektywy trzynastu lat od tamtych czasów, w dziesięć lat po śmierci św. Jana Pawła II, dostrzegamy jego prorockie spojrzenie na kwestię Bożego miłosierdzia. Oto współczesne misterium nieprawości, ukazuje nam w pełni współczesną nędzę człowieka. Oprócz niewątpliwego ubóstwa i życia w poniżeniu przez wielu ludzi, pod różnymi szerokościami geograficznymi świata, w sposób szczególny potrzebuje zwrócenia się w kierunku Bożego miłosierdzia, ze względu na nagromadzenie się owej nieprawości. Doczekaliśmy bowiem czasów, kiedy ci sami ludzie z jednej strony ogłaszają Rok Jana Pawła II, z drugiej zaś podejmują szereg inicjatyw godzących w rodzinę i ludzkie życie, w jego najbardziej bezbronnej, początkowej fazie. Ci sami ludzie pokazują się publicznie w świątyniach i na kościelnych uroczystościach, a następnie ulegają międzynarodowym naciskom ułatwiając szerzenie propagandy wymierzonej w rodzinę, gloryfikują sodomię, wbrew oczywistym faktom próbując w sercach dzieci i młodzieży zaszczepić przyzwolenie na demoralizację i życie bez zasad. W takiej sytuacji, ?doświadczając tej tajemnicy, człowiek przeżywa lęk przed przyszłością, przed pustką, przed cierpieniem, przed unicestwieniem. ? wołał św. Jan Paweł II w Krakowie ? Może właśnie dlatego przez świadectwo skromnej zakonnicy z Łagiewnik Chrystus niejako wchodzi w nasze czasy, ażeby wyraźnie wskazać na to źródło ukojenia i nadziei, jakie jest w odwiecznym miłosierdziu Boga.?

         Czyż więc wczytując się na nowo w te prorocze słowa, sięgając do Dzienniczka św. Siostry Faustyny, biorąc wreszcie do ręki świętą Ewangelię, nie odnosimy wrażenia, że oprócz niewątpliwej konieczności zaangażowania na rzecz ubogich, potrzeba jeszcze większego zaangażowania nas, jako ludzi wierzących, na rzecz głoszenia orędzia Chrystusa Zmartwychwstałego? W czasach, kiedy coraz częściej dewiacje ukazuje się jako normalność, a normalność jako dziwactwo i przeżytek, gdy zło nazywa się dobrem, a dobro złem, kiedy publicznie głosi się kłamstwa na temat prawdziwej natury człowieka, a za nawet niewypowiedziane słowa próbuje się wytaczać procesy biskupom i świeckim katolikom, trzeba szczególnego przylgnięcia do Bożego miłosierdzia. Najpierw po to, aby samemu nie oszaleć i nie pobłądzić. By nie ulec owej propagandzie i nie zatracić swojej duszy w odmętach owego misterium nieprawości, o którym mówił i pisał Święty Papież. Po drugie, owo błaganie o miłosierdzie Boże, jest i musi być mocnym głosem modlitwy wszystkich wierzących w Chrystusa o nawrócenie piewców zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości. Zwłaszcza za ludzi zaangażowanych w sianie zgorszenia, rozpowszechnianie grzechów sprzecznych z naturą i sianie zamętu w sercach wierzących. Po trzecie, potrzeba nam głośnej i wytrwałej modlitwy o Miłosierdzie Boże, aby ludzie wierzący nie ulegli fałszywej doktrynie mylącej miłosierdzie Boże z przyzwoleniem na grzech. Czymś innym jest bowiem przeogromna miłość Chrystusa, który obmywa nas z grzechów swoją drogocenną krwią przelaną za nas i dla naszego zbawienia, czymś innym zaś jest relatywizowanie dobra i zła oraz utożsamianie miłosierdzia z przyzwoleniem na grzech i życie w grzechu. Nie na tym polega miłosierdzie Chrystusa, że patrzy bezczynnie, jak grzesznicy idą szeroką i przestronną drogą w kierunku zatracenia, lecz na tym, że Boża Opatrzność wykorzystuje każdą chwilę w naszym życiu, aby nas z powrotem przyprowadzić do Boga. To nie w porzuceniu wymagań i Bożego prawa objawia się miłosierdzie Boże, lecz doświadczamy go u kratek konfesjonału, w naszych kościołach jak i rozsianych po całym świecie sanktuariach, gdzie pielgrzymując, niejednokrotnie przeżywamy chwile nawrócenia i powrotu do Boga. Św. Jan Paweł II wołał w Krakowie: ?Trzeba aby Jego orędzie o miłosiernej miłości zabrzmiało z nową mocą. Świat potrzebuje tej miłości. Nadszedł czas, żeby Chrystusowe przesłanie dotarło do wszystkich, zwłaszcza do tych, których człowieczeństwo i godność zdają się zatracać w mysterium iniquitatis. Nadszedł czas, aby orędzie o Bożym miłosierdziu wlało w ludzkie serca nadzieję i stało się zarzewiem nowej cywilizacji ? cywilizacji miłości.?

Przed nami Rok Miłosierdzia, kolejna szansa dana nam od Boga, aby powróci do Tego, Który zanim przyjdzie jako Sędzia Sprawiedliwy, puka teraz do naszych serc jako Król Miłosierdzia. Nie zaprzepaśćmy jej!

Potęga Maleńkiej Miłości

Fot. ? adrenalinapura - Fotolia.com
Fot. ? adrenalinapura – Fotolia.com

Jak zrozumieć ową tajemnicę, że moc w słabości się doskonali? Jak niepojętą zdaje się być wymowa Betlejemskiego żłóbka, gdzie Odwieczna Boża Miłość, delikatna i krucha jak złożone w żłóbku niemowlę odmieniła losy świata wpisując w jego bezwzględną historię miłość silniejszą niż odrzucenie, wiarę potężniejszą niż siła ludzkiego umysłu, troskę większą niż matczyne, kochające serce?

Są dni, kiedy wypowiadanych słów nie trzeba wiele. Wystarczy kilka prostych zdań i uśmiech na twarzy ilustrujący wnętrze radującego się serca. Życzę więc w tym miejscu wszystkim moim bliskim,  znajomym i czytelnikom bloga spotkania z tą Miłością, która zmienia świat. Doświadczenia bliskości Boga, jaką daje spotkanie z tajemnicą Betlejemskiego żłóbka. Niech Nowonarodzony Zbawiciel prowadzi Was przez życie, wskazując kierunek prowadzący ku spełnieniu i miłości.

Błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego!

Największemu z Polaków

Ze Świętym Janem Pawłem IIDziś dzień papieski. Kolejny w polskim Kościele. Ustanowiony w czasie, gdy papieżem był święty Jan Paweł II. Jak dziś go przeżywamy? Jak wspominamy świętego, którego tylu z nas na własne oczy widziało, tylu słuchało jego słów i kazań, tulu mogło się osobiście spotkać z nim chociaż przez chwilę?

Starsi zapewne pamiętają, jak szesnastego października 1978 roku, Polska pozbawiona wolności usłyszała wiadomość, w którą aż trudno było uwierzyć. Oto w pamiętnym roku dwóch konklawe, po tak wielu latach, gdzie papieżem zawsze zostawał kardynał z Italii, zabrzmiała słynna łacińska formuła ?habemus papam?, z polsko brzmiącym nazwiskiem Karola Kardynała Wojtyły. Polak na Watykanie! Mamy papieża Polaka! Bóg wejrzał na nasz naród i postanowił wywyższyć tak bardzo. Gdzieś w naszej ludzkiej pamięci do dziś wciąż odnajdujemy te chwile. Przypominamy sobie, co robiliśmy wtedy. Kto przyniósł nam tę wieść radosną, co wówczas wszyscyśmy czuli.

Wielu pamięta zapewne jego pierwsze słowa, które do dziś nie straciły nic ze swojego znaczenia: ?Non abbiate paura! ? Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Drzwi państw i narodów. Systemów politycznych i ekonomicznych! Nie lękajcie się!?

Później było już coraz więcej tych nadzwyczajnych momentów, kiedy czuliśmy się dumni, że mamy papieża. Któż nie pamięta jego pierwszej pielgrzymki i bierzmowania dziejów! ?Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi?. I Zstąpił, w sposób nie mniej spektakularny, niż tam w wieczerniku, gdy zgromadzeni uczniowie razem z Matką Bożą zostali napełnieni ?mocą pochodzącą z wysoka?. Czy nie przeżywaliśmy jakiegoś uniesienia? Czy nie wydawało się nam, że kiedy się zjednoczymy, gdy Bóg nam pobłogosławi, to ?choćby nad nami wojska latające, nas nie zatrwożą?? Czy kiedy dziś wspominamy świętego papieża Polaka, nie przypomina nam się czarnobiały obraz ze starego telewizora, gdy polscy robotnicy zawiesiwszy na bramie stoczni jego portret upomnieli się o wolność dla zniewolonego narodu? Żyliśmy przecież w błogosławionych czasach, gdy na własne oczy i uszy mogliśmy widzieć i słyszeć, że ewangeliczne wezwanie, aby zło dobrem zwyciężać nie jest utopią, lecz kryje się za nim przeogromna moc, która sprawia, że dłonie złożone do modlitwy potrafią wywalczy i osiągnąć więcej, niż pięści zaciśnięte do walki.

Jakże trudno w to wierzyć, jak trudno było nam także wówczas mieć ufność i wiarę, gdy ręka zamachowca na placu świętego Piotra oddała, jak powiedział później sam zamachowiec, śmiertelne strzały, które nie wiedzieć dlaczego, otarły się o miejsca w organizmie papieża, naruszenie których oznaczało pewną śmierć, ale ich nie uszkodziły, zachowując Jana Pawła II przy życiu. Może waśnie dlatego, że jeszcze wówczas ani my jako naród, ani świat podzielony żelazną kurtyną, nie bylibyśmy w stanie uwierzyć, w to, co powiedział później papież: ?jedna ręka strzelała, ale inna niosła kulę?.

Tak, nabożeństwo do tej, ?co Jasnej broni Góry i w Ostrej świeci bramie?, było przecież zgodne z jego papieskim zawołaniem: ?totus tuus? ? Cały Twój?. Cały Twój, Maryjo wyznawał sam św. Jan Paweł II i uczył także nas, kiedy odebrano nam nadzieję, że u jej tronu, tam w Częstochowie ?zawsze czuliśmy się wolni?. Ilekroć nawiedzał ojczyznę, tyle razy chciał udawać się tam, przed cudowny obraz, gdzie królowała ta sama Pani, której inny cudowny obraz musiał mieć przecież ciągle przed oczyma, od dziecięcych lat, kiedy jego ojciec, po stracie matki pokazał na Panią w Kalwaryjskim wizerunku i powiedział: ?Karolu, teraz to jest Twoja mama.?

Dziś wspominając tamte chwile, przywołując w pamięci jego pontyfikat, czujemy, że każdy z nas zapamiętał go mimo wszystko na swój własny sposób. Jedni, sięgając do jego pism i dokumentów, odkrywają na nowo głębię jego myśli. Inni, będą do śmierci pamiętać łzę, która niepostrzeżenie spłynęła po policzku, gdy udało się choć przez chwilę dotknąć jego dłoni, spojrzeć mu głęboko w oczy podczas zagranicznej pielgrzymki, lub może już teraz, po beatyfikacji i kanonizacji otrzymać od Boga jakąś szczególną łaskę za jego wstawiennictwem.

Dziś mija już dziesiąty rok od czasu jego śmierci, i trzydziesty szósty od jego wyboru na stolicę Piotrową, zaś kiedy mówimy Jan Paweł II, poprzedzamy te słowa przymiotnikiem ?święty?. Żyliśmy w szczególnych czasach, ale to też oznacza, że mamy dług do spłacenia. Nawet nie względem niego, raczej względem Boga, za to też dał nam świętego. Mamy też dług do spłacenia za dar otrzymanej wolności, aby pokolenie, które na świat przyszło już po jego śmierci nigdy nie zapomniało, że wolność jest nam nie tylko dana, ale jest zadana. To zaś szczególne zadanie można bezbłędnie wykonać, gdy będziemy tak jak on nas uczy, wymagać od siebie nawet wtedy, gdyby inni od nas nie wymagali.

Od tamtej chwili, gdy wiatr wiejący w czasie jego pogrzebu, zamknął symbolicznie księgę jego życia, zaczął się czas pisania nowych rozdziałów przez pokolenie nazwane jego imieniem. Teraz czas na nas! Czas, by całym życiem nieść przesłanie życia i nauki największego z rodu Polaków. Czas, by pokazać spoganiałemu światu, że warto mieć nadzieję i nie wolno się lękać. Byleby iść za Chrystusem i kochać Jego Matkę, a wówczas razem ze świętym jeszcze się spotkamy, gdy Król Wszechświata i Pan ludzkich dziejów zaprosi nas do stołu na swoją wieczną ucztę.

Błogosławieństwo czy przekleństwo?

Fot. ? Anna Omelchenko - Fotolia.com
Fot. ? Anna Omelchenko – Fotolia.com

O ile prościej przychodzi nam ludziom złorzeczyć sobie nawzajem i przeklinać niż błogosławić. Ile to razy w przeróżnych sytuacjach słowa złe, obraźliwe, niegodne dzieci Bożych wychodzą z ludzkich ust niosąc potężną dawkę złości i złorzeczenia. Tymczasem dzisiejsze Słowo Boże przypomina o naszej godności. Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy! Czyż więc nie przystoi bardziej tym, do serc których Bóg posłał Ducha Syna swego błogosławić zamiast złorzeczyć? Zamienić każde cisnące się na usta przekleństwo na słowo zaufania i zawierzenia Temu, który wszystko może?

Dziś Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki. Matki Pana, która w najtrudniejszej nawet sytuacji rozważała w swym sercu to, co sama przeżywała. Rozważać, to pytać Tego, który zna odpowiedzi na najtrudniejsze nawet pytania. Rozważać, to najpierw pomyśleć, później powiedzieć.

Dziś także Światowy Dzień Pokoju. Upragnionego i utęsknionego przez tak wielu naszych braci i sióstr doświadczających okropieństw wojny w różnych częściach świata. Odnalazłszy więc w naszym życiu ?Maryję, Józefa i Niemowlę leżące w żłobie? wezwani jesteśmy, aby razem z pasterzami ?wielbić Boga, który posłał na świat swojego syna, aby człowieka poddanego niewoli grzechu obdarzyć wolnością dziecka Bożego?.

 Stąd też, uczyńmy naszą dzisiejszą modlitwą i życzeniami, jakie wzajemnie sobie składamy w Nowym Roku 2014 te oto słowa: ?Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad nami i nam błogosławi i niech nas wszystkich obdarzy Swoim pokojem?