Fot. ? pixel_dreams – Fotolia.com
„Miałem dziesięć lat, gdy usłyszał o mnie świat
…Wiatr odnowy wiał, darowano reszty kar, znów się można było śmiać…” śpiewa Perfekt w kultowej piosence „Autobiografia” z 1982 roku.
Okazało się ostatecznie, że wiatry odnowy wiały jeszcze wielokrotnie i z różnych stron, wszak bywają one zmienne, jak cała pogoda zresztą, stąd i oblicza wolności jak się wkrótce miało okazać, najpierw po 1981, później 1989 roku, to nie tylko prawo do śmiechu, ale także do łez, i to często ronionych w samotności.
Cóż, wolność oznacza tylko możliwość działania, dokonywania wyborów pomiędzy dobrem a złem oraz różnymi rodzajami dobra. Sprawa komplikuje się nieco, gdy prawo do dokonania wyboru, mylone jest z prawem do bezkarnego błądzenia i braku konsekwencji źle dokonanych wyborów.
Pamiętam jak podczas dwóch lat studiów w Rzymie podróżowałem autobusami (ach, co to były za czasy) z Lublina do Rzymu, wzbogacając swoją wiedzę o świecie rozmowami z ludźmi, którzy często dzielili się różnymi „z życia wziętymi historiami”. Dodam, że był to czas, kiedy Czechy, Słowacja, Austria i Włochy zniosły obowiązek wizowy dla Polaków udających się w podróż turystyczną do tych krajów.
Zważając na fakt, że nie wszyscy umilali sobie kilkudziesięciogodzinną podróż rozmowami (inni woleli skomplikowaną substancję chemiczną powodującą czasami skrajnie odmienne reakcje), onegdaj zdarzyło mi się usłyszeć i taką historię, którą opowiedział mi kiedyś jeden z pasażerów.
Pewnego razu jeden z tych podróżnych, którzy bardziej wierzą w magiczną moc umilania podróży przez C2H5OH niż poprzez dialog z bliźnimi, poczuł się kiedyś dowartościowany zapewnieniami oficjalnego przekazu medialnego o tym, jak bardzo jesteśmy teraz poważani i dowartościowani przez Europę, która znosi nam wizy, daruje długi i zaprasza do siebie. Aplikując sobie więc wcześniej odpowiednią dawkę owej magicznej substancji, postanowił zademonstrować wszystkim w autobusie podczas kontroli na austriackiej granicy, jaką potęgą jesteśmy teraz w Europie. Kiedy austriacki pogranicznik podszedł do niego celem odebrania paszportu do kontroli, ten rzucił go ostentacyjnie na podłogę autobusu i dodając zmienionym bynajmniej nie z wrażenia głosem rzucił po polsku: „teraz jest wolność, jak chcesz, to sobie go weź!” Czy pogranicznik zrozumiał wówczas tę wiekopomną sentencję, tego nie umiem powiedzieć, ale zanim zabrał ze sobą ów paszport do kontroli, wrócił na posterunek po swojego kolegę, i razem z paszportem zabrali owego bohatera, chcąc zapewne dowiedzieć się, „co poeta miał na myśli”. Wyjaśniali sobie to zresztą wg relacji naocznego świadka ponad dwie godziny, a rozmowa musiała być niezwykle pasjonująca, skoro przez kolejne dwie godziny ów podróżnik godzien zapamiętania miał problemy z zajęciem swojego miękkiego siedzenia w nowiutkim Autosanie, którym podróżowali. Ot wolność, różne ma oblicza.
Jednym z nich, jest niestety oblicze, jakie nadała wolności Wielka Rewolucja Francuska ze swoją dewizą „żadnej wolności dla wrogów wolności”.
Kto zatem decyduje, czy jesteś przyjacielem czy wrogiem wolności? No chyba nie Ty czy ja. Tak też sprytnie, głosząc hasła wolnościowe, wprowadzono jednocześnie jej reglamentację, poprzez kuluarowe typowanie „wrogów wolności”. Dziś, ma się nieodparte wrażenie, że Kościół Katolicki do takich przez kogoś musiał zostać wytypowany, bo przecież nie tylko śmie głosić przykazania, w tym „nie zabijaj”, „nie cudzołóż” i „nie kradnij”, ale jeszcze zdarza mu się tu i ówdzie przestrzegać przed konsekwencją nie tylko doczesną ale i wieczną życia bez przykazań.
Dlatego też, najogólniej mówiąc, wolność jaką głosi Kościół, to nie wolność, gdzie teraz można przez nikogo nie niepokojonym „znów się śmiać”, a później również przez nikogo nie niepokojonym samotnie płakać, ale wolność, w której uprzedza się obdarowanego wolnością, że można i trzeba dostrzegać zarówno śmiejących się jak i płaczących, aby kiedyś można było zanosić się wręcz ze śmiechu i radości ze śmiejącymi się przez całą wieczność, począwszy od „przejścia granicznego pomiędzy ziemią a niebem”, bez konieczności „wyjaśniania sobie różnego rozumienia wolności na czyśćcowym posterunku”.
Wszystkim tym więc, którzy w imię wolności biją dziś w Kościół, a raczej w chrześcijaństwo i chrześcijańskie rozumienie wolności, próbując je zastąpić demoralizacją i swawolą, mówię ze spokojem. Do zobaczenia na „niebieskiej granicy”, a póki co
Googbye!
Wolność…
Czym jest wolność w dzisiejszych czasach?
niby wszyscy jesteśmy wolni, a tak na prawdę ogranicza nas bardzo wiele.
Nałogi.. Telefony komórkowe.. Telewizja…
Tego nie wypada… tamtego nie wolno…
Przyjęte jakieś normy, które nijak nie mają się do zachowań przyjętych „od dziada pradziada”…
Wolność słowa też jest niby. Ale słowa też nas ograniczają…
Więc… Czym teraz jest wolność?
„Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!” Ga 5,13
Czy nie piękna definicja wolności? Mogąc wybrać, wybieram miłość, a poprzez to szczęście. Swoje i innych, bo miłość i szczęście jeśli są prawdziwe, wymykają się matematyce. Potęgują się poprzez dzielenie (z bliźnimi). Pozdrawiam