Katecheza pośród moich licealistów jak zwykle dostarcza powodów do przemyśleń. Stąd powtarzając się po raz kolejny przytoczę twierdzenie, że katecheza w szkole ma wielkie znaczenie nie tylko dla uczniów, ale także dla katechetów. Nie tylko my uczymy dzieci i młodzież, ale uczymy się także od nich. Obserwujemy ich świat, próbujemy im i sobie odpowiedzieć na stawiane przez katechizowanych pytania. A oto kilka słów o jednym z nich.
Zadanie było dość niekonwencjonalne. Aby lepiej porozmawiać o tym, jak wypowiedziane przez Maryję „Tak” wpłynęło na jej relacje z Józefem, otoczeniem i Panem Bogiem poprosiłem, aby uczniowie klas drugich Liceum spróbowali w ciągu pięciu minut, na lekcji, napisać wpis do pamiętnika, jaki mogłaby wg nich zrobić Maryja, gdyby prowadziła pamiętnik. Innymi słowy, co mogła czuć i o czym myśleć po zwiastowaniu.
Gdy już klasa zdążyła głośno wyrazić swoją dezaprobatę dla zadania, merytorycznie pierwsi odezwali się chłopcy. To może my spróbujemy się postawić w roli św. Józefa, i zrobimy taki wpis, wczuwając się w to, co myślał i robił św. Józef, gdy dowiedział się, że jego narzeczona jest w ciąży? „Niech piszą, żeby nie było, że my tu jakieś gender wprowadzamy…”, dodały z uśmiechem moje uczennice. Stwierdziłem, że w sumie to dobry pomysł. Niech piszą.
Sprawa nie była jednak taka prosta, bo już za chwilę i to w obu klasach panowie mają ten sam problem. „Ale, Proszę Księdza. Czy to ma być dzisiejszym językiem?”. Patrzą się na mnie i śmieją się w głos. Znam moich uczniów. Domyślam się, co im chodzi po głowie. „Panowie, ale św. Józef był prawym człowiekiem. Nie pomyśleliście, że być może nawet nie używał takich słów?!”, próbuję ratować sytuację. Słyszę jednak. „No co Ksiądz? Niech sobie ksiądz wyobrazi. Ma ksiądz narzeczoną, między wami nic nie było, a ona przychodzi, i mówi: „jestem w ciąży”. No co można innego powiedzieć w takiej sytuacji?”. Hm. W moim słowniku nie posługuję się nigdy wulgaryzmami. W tej jednak chwili patrzę na śmiejących się moich uczniów i chyba mimo pozornie śmiesznej sytuacji, zaczynam dostrzegać wagę problemu; i to bynajmniej nie chodzi już o samo zubożenie naszego codziennego słownictwa.
Problem idzie chyba nieco dalej i konkretyzuje się pytaniem, co to znaczy być mężczyzną w dzisiejszych czasach? Jak jest dziś postrzegana męskość? Czy w tym wizerunku mężczyzny, zwłaszcza w relacjach z kobietą, jest miejsce na wrażliwość, opanowanie, poskromienie emocji, nawet w sytuacjach, gdzie nie wszystko da się zrozumieć? Św. Józef też nie rozumiał, co ma znaczyć sytuacja, w której się znalazł. Po ludzku w tamtej chwili nie wyobraża sobie poślubienia kobiety, która nosi nie jego dziecko, ale z drugiej myśli, aby ocalić jej życie. Ona jest wciąż dla niego ważna i ją kocha. Tylko sytuacja przerasta go. Nie jest w stanie jej zrozumieć. I wówczas Pan Bóg przychodzi z pomocą. Ale dopiero wtedy, gdy on, w tamtej konkretnej sytuacji zrobił co mógł. Zdecydował chronić zwój honor, ale jednocześnie ocalić życie Maryi.
Co robi dzisiejszy mężczyzna, gdy przerasta go sytuacja? Gdy życie wymaga od niego zbyt wiele? Odpowiedzi jest tyle, ilu mężczyzn postawionych w takich lub tym podobnych sytuacjach. Dobrze jednak by było, aby budować wzór męskości na przykładzie św. Józefa, a nie obraz św. Józefa w oparciu o współczesny stereotyp męskości.
Przeczytaj także: