Turysta próbuje zaparkować samochód jak najbliżej górskiego szlaku. Niestety, wszystkie parkingi pozajmowane. Wreszcie dostrzega wąską uliczkę, położoną pomiędzy niezbyt zadbanymi domostwami. Przez chwilę się waha, czy auto będzie tu bezpieczne, ale widząc starego bacę pyta: „Baco, mogę tu postawić samochód”. Baca zaś: „Ja, możecie.” „A dzieci tu są grzeczne? Nie zniszczą mi auta?” Dopytuje turysta. „Panocku, u nos som same grzeczne dzieci”, słyszy zapewnienia Bacy.
No więc turysta stawia samochód i idzie w góry. Wracając własnym oczom nie wierzy. Już z dala dostrzega, jak jego auto otoczyła gromada nastolatków. Tłuką szyby, rysują po karoserii, skaczą po samochodzie. Biegnie co sił i prawie ze łzami w oczach krzyczy zrozpaczony: „Baco, Baco, mówiliście, że dzieci tu są grzeczne, a to co? Mój samochód! Co z niego zrobili?” Na to Baca: „Pytaliście o dzieci, więc padołem i padom, że dzieci tu są grzeczne, a te co wom auto rozwalili, to nie dzieci, tylko miejscowa hołota!”
Owszem, być może „spaliłem” nieco tę anegdotę, cenzurując ją, czyli zamieniając tu i ówdzie zakres słownictwa na nieco mniej wyraziste, czy jak mówią inni, nie wulgarne.
Otóż dawno już się zbierałem, aby poruszyć temat owych słynnych trzech rzeczowników i jednego czasownika, które wystarczą niektórym do wyrażenia wszelkich możliwych stanów duszy i ciała. Swoistym znakiem czasów jest jednak to, że krąg tych osób coraz częściej powiększają dzieci i co jest jeszcze bardziej przykre, coraz częściej dziewczynki. Wystarczy przejrzeć facebookowe profile milusińskich, żeby zobaczyć, jakie treści są tam wypisywane. Mało tego, jak to zwykle na tym portalu bywa, są one sygnowane własnym zdjęciem oraz imieniem i nazwiskiem.
Pokazuje to, że niestety takim językiem dorośli coraz częściej nie tylko posługują się w obecności dzieci, ale wręcz takim słownictwem zwracają się do dzieci. Dlatego przestaje powoli dziwić, że w szkole, kiedy nauczyciel w sposób kulturalny mówi, „Jasiu, bardzo Cię proszę o spokój, proszę cię odłóż ten długopis, proszę podejdź itp”., zderza się z całkowitym brakiem reakcji. Zwyczajnie nikt tak w domu czy w środowisku rówieśniczym do niego tak nie mówi…
Zwulgaryzowanie przestrzeni publicznej sięga zenitu i to niestety przy zachwycie tzw. wiodących mediów. Tzw. „parady równości”, obsceniczne treści prezentowane w mediach, nazywanie sztuką tego, co jest zwykłym epatowaniem bluźnierstwem i wulgarnością, (o czym pisałem wczoraj -wpis p.t. „Piękno i Bestia”) sprawiają, że coraz więcej dzieci uważa za normę taki styl bycia i wyrażania się.
Co nas czeka w związku z tym w ciągu najbliższego czasu? Nikt z nas nie jest prorokiem, aby to przewidzieć, ale świadomość, że żadnej dziedziny życia człowiek tak nie przeklina i nie wulgaryzuje, jak tę, która w jakiś sposób wiąże się z początkiem jego życia, skłania do modlitwy nie tylko za przeklinające dzieci, ale także, a może przede wszystkim za te przeklęte przez własnych rodziców, i to czasem od pierwszych dni ich istnienia…
1 myśl w temacie “Przeklęte dzieci”