Dzienne archiwum: 4 listopada 2013

„Prawo ojca”

Father and daughter at beach
Fot? BlueOrange Studio – Fotolia.com

„Nic nie rozumiesz! Zrobię wszystko, żeby ona zapomniała, ale nie zapomni. Może wybaczy, bo to ludzkie, ale nie zapomni… To też ludzkie. A ja nie wybaczę! Sk…y, którzy ją zdeptali, nie mają prawa żyć! Odbieram im to prawo!”

Mówi Marek Kondrat w filmie „Prawo ojca”, w słynnej scenie rozmowy z policjantem pilnującym w szpitalu jego filmowej, zgwałconej i pobitej do nieprzytomności córki, na co słyszy upomnienie „stróża prawa” – „nie jest pan sądem!”. Odpowiedź głównego bohatera filmu zamyka jednak wszelką dyskusję, „Ojcem jestem!” odpowiada krótko.

Sam film osadzony w realiach Polski lat dziewięćdziesiątych opowiada o byłym rajdowym kierowcy, aktualnie jeżdżącym ciężarówką, który samotnie utrzymuje, bo powiedzieć „wychowuje” to w tym przypadku zdecydowanie za dużo, córkę – Martę. Dorastająca nastolatka pod nieobecność ojca pada ofiarą kilku nowobogackich młokosów, którzy mając tzw. układy w policji, wymiarze sprawiedliwości i lokalnym półświatku porzucają pobitą do nieprzytomności i zgwałconą dziewczynę, w przekonaniu, że nie żyje. Kiedy okazuje się, że Marta przeżyła, akcja filmu przeradza się najpierw w dramatyczny pojedynek pomiędzy ojcem a oprychami, celem ratowania własnego dziecka, a następnie stawia dość bolesne pytanie o sprawiedliwość i prawa, jakie ma ojciec w obronie własnego dziecka.

Przyznam, że choć z zamiarem zamieszczenia tego wpisu nosiłem się od trzech tygodni, to dziś ostatecznie zmobilizował mnie artykuł Weroniki, jaki wczoraj otrzymałem celem umieszczenia w serwisie „Młodzieńczym okiem”.

„Mam tekst o miłości, wypracowanie z polskiego, ale nie wiem, czy będzie się nadawał do bloga” usłyszałem wczoraj po wieczornej mszy od Weroniki. „W każdym razie wyślę go księdzu”. Odbieram e maila, czytam i dochodzę do wniosku, że Weronika poruszyła w swoim wpisie nie wiem, czy w sposób zamierzony, ale zrobiła to niezwykle trafnie, nie tylko problem dorastania i miłości. Tak naprawdę tekst, który napisała opowiada od początku do końca o ojcostwie.

Jak przeżyć beztroskie dzieciństwo i cudowną młodość, bez szukania pocieszenia w ramionach przypadkowych chłopców? Jak nie zatracić się w życiu? Jak  w poszukiwaniu choćby cienia akceptacji, ustrzec się przed trafieniem, jak w paszczę lwa, w ręce dorosłych, złych ludzi o brudnych, zatwardziałych sercach? Innymi słowy jak być nastolatką, zwłaszcza w realiach, o których w końcowej scenie filmu „Prawo ojca” śpiewa Ryszard Rynkowski takimi słowami:

Kraj krzyży i chleba,
Kupisz tu prawo „na lewo”,
Bo tu już nic nie liczy się,
Kraj piekła i nieba,
Sprzedasz tu prawo „na lewo”,
Bo zło tu kpi z wiary Twej,

Widzisz Marto jak to jest,
Tu naszym strachem karmią się.
Dla nich prawo, dla nas słabość,
Nasz lęk, nasz strach jest siłą ich!
Znów nas zwiodą Ci na szczycie schodów,
Kto wie, kto wie, który raz?
Widzisz Marto jak to jest,
Tu zwykli ludzie boją się.

Kraj krzyży i chleba,
Kupisz tu prawo „na lewo”,
Bo tu już nikt nie broni Cię,
Kraj piekła i nieba,

Sprzedasz tu prawo „na lewo”,
Bo zło tu kpi z wiary Twej.
Widzisz Marto jak to jest,

Nie można nigdy poddać się,
Poddać się,

Poddać się,

Nie

 

Do poszukiwania odpowiedzi na te i inne pytania oraz dyskusji nad młodzieńczą miłością i rolą ojca w życiu nastolatek zapraszam aby

kliknąć tutaj, i przejść do wpisu Weroniki