Archiwum kategorii: Cywilizacja życia kontra cywilizacja śmierci

Trzecia wojna światowa

Fot ? Steve Young - Fotolia.com
Fot ? Steve Young – Fotolia.com

„Na Antarktydzie odkryto bogate złoża ropy! Dni krwawego reżimu pingwinów są już policzone” głosi napis pod przerobionym zdjęciem, pokazującym stado tych nielotów uzbrojone w broń i amunicję na jednym z popularnych serwisów z tym podobnymi przeróbkami. Czy to tylko ponury żart?

Dla niewtajemniczonych troszkę historii, tej najnowszej. W 1990 roku dochodzi do błyskawicznej aneksji Kuwejtu przez Irak. Zaledwie kilka miesięcy później, Stany Zjednoczone wraz z szeregiem państw, przy aprobacie Rady Bezpieczeństwa ONZ rozpoczynają wojnę z Irakiem, doprowadzając do zniszczenia sił Irackich na okupowanym terytorium. Najmłodszym użytkownikom Internetu, którzy zamierzają teraz przerwać lekturę Bloga i zapytać „Wujka google” kiedy Kuwejt wstąpił do NATO, ułatwię zadanie. Nie jest i nigdy nie był członkiem NATO.

W 1994 roku siły ONZ były również obecne w Rwandzie. Na oczach żołnierzy dokonano ludobójstwa, gdyż „Błękitne Hełmy” miały jedynie misję obserwacyjną. ONZ mówiło wówczas o „aktach ludobójstwa” wzbraniając się przed nazwaniem ludobójstwem zamordowanie około miliona osób. Cóż, jeśli nazwano by rzecz po imieniu, stałoby się oczywistym, że wojska ONZ mimo mandatu obserwacyjnego, byłyby uprawnione do użycia broni. Tak się jednak składa, że w Rwandzie NIE znajdują się żadne ważne pola naftowe.

Nie to, co w Libii, gdzie w 2011 roku naloty NATO „chroniły ludność cywilną”, póki nie obalono tamtejszego dyktatora. Kiedy jego miejsce zajęło kilku innych, mniejszych rangą dyktatorów, a kraj pogrążył się w chaosie i przemocy, „zwycięska koalicja” i pozostałe kraje „miłujące pokój” ewakuowały swoje ambasady, zaś z serwisów informacyjnych w Europie zniknęły wiadomości z Libii.

Zresztą Libia, podobnie jak Syria i Irak po „demokratycznych przemianach” do dziś toną we krwi, zwłaszcza chrześcijańskiej. Nie pomaga nacisk tzw. opinii publicznej ani nawet apele Papieża Franciszka. „Stany Zjednoczone i Wspólnota Międzynarodowa” bez większych sukcesów zrzucają po kilka bomb z powietrza, pozostając z tzw. Kalifatem w stanie znanym z I wojny światowej, a nazywanym „ni wajna, ni mir”.

Ostatnio słyszymy po raz kolejny, jak to Europa i Ameryka „jest zaniepokojona” rosyjską agresją na Ukrainę. Zresztą rosyjskie wojska w NATO wskiej retoryce to wciąż „separatyści”, a cywilny samolot zestrzelony bestialsko nad Ukrainą „nie powinien się tam znaleźć. Tylko czekać, jak dowiemy się, że „pozostaje tylko ustalić, kto zmusił pilotów do lotu nad tamtym rejonem Europy.”

Kiedy oficjalne media uspokajają resztki sumienia Europy tłumaczeniem, że „nic nie można zrobić, bo Rosja to mocarstwo nuklearne”, przypomina się scena z kultowego filmu „Pan życia i śmierci”, gdzie ideowy agent, któremu wreszcie udało się aresztować bezdusznego handlarza bronią puentuje jego działalność słowami, że prawdziwą bronią masowego rażenia jest nie bomba atomowa, ale AK 47, bo to od niego ginie nieporównanie więcej ludzi, niż zginęło w Hiroszimie czy Nagasaki. Cóż, samo życie pokazuje, że słowa Papieża Franciszka o trzeciej wojnie światowej, która toczy się w wielu zakątkach świata nie były powiedziane na wyrost. Najbardziej smutne jest to, że broń nie jest używana, aby bronić niewinnych i prześladowanych, ale by zagwarantować strefy wpływów i interesy wielkich tego świata.

„Idźcie i dialogujcie z wszystkimi narodami”

Fot. ? Julydfg - Fotolia.com
Fot. ? Julydfg – Fotolia.com

Zastanawiam się, jak to możliwe aby tylu ludzi uważających się za wierzących w Chrystusa i przyjmujących, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną, pomijało milczeniem tak ważne fragmenty Nowego Testamentu, jakim jest rozesłanie uczniów na cały świat, aby NAUCZALI wszystkie narody, udzielając im chrztu w Imię Ojca i syna i Ducha Świętego. Bez żadnej wątpliwości co do intencji Zbawiciela czytamy dalej w Piśmie Świętym, aby uczyć zachowywania pozyskanych uczniów wszystkiego, co Jezus polecił im czynić, zapewniając jednocześnie, że jest z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata.

Tymczasem czytając niektórych publicystów, ludzi uważających się za katolików, ma się wrażenie, że Jezus nakazał nie nauczanie, tylko dialogowanie. Nie wskazywanie na przykazania, które należy zachowywać, lecz wypracowywanie kompromisów. O co właściwie więc chodzi? Rozumiem, że dialog, dowartościowany w sposób szczególny w czasach po Soborze Watykańskim II miał być i być powinien narzędziem głoszenia Ewangelii, sposobem wypełniania polecenia Pana we współczesnym świecie. Tymczasem dla niektórych zdaje się on być celem samym w sobie. Wartością nadrzędną nad Prawdą i Dobrem, a tym samym nad Bogiem. Czy to jednak jest jeszcze chrześcijaństwo? Czy to znaczy że ci, którzy oddali życie za wiarę w Chrystusa, to jakaś ekstrema, która nie potrafiła siąść do jednego stołu z Herodem, Neronem, Domicjanem i ich pokroju ludźmi?

Jaki sens ma dialog z ludźmi głoszącymi otwarcie poglądy akceptujące eksterminację chorych, niepełnosprawnych, nienarodzonych? Jak można dialogować z terrorystą, który jedyne co pragnie, to czynić zło, zabijać i gwałcić? Dialog zakłada minimum dobrej woli po obu stronach. Ma sens wtedy, kiedy jest jakaś część wspólna, która może stać się przedmiotem wspólnej troski o dobro. Tymczasem cytując Pismo Święte, „Jaka jest wspólnota Chrystusa z Belialem”? Czyż nie trzeba tu postępować metodą faktów dokonanych? Bezwarunkowo chronić zagrożone życie, jednocześnie uświadamiając społeczeństwo i GŁOSZĄC EWANGELIĘ ŻYCIA?

Jeśli w pewnych sytuacjach dialog jako narzędzie ewangelizacji zwyczajnie się nie sprawdza, to czy w normalnych warunkach nie należy poszukać innego, godnego i bardziej skutecznego narzędzia? Jeśli np. kopiąc dół napotykam na skałę, to czy mam w nią stukać łopatą, aż do złamania trzonka, czy wziąć kilof i pokonać twarde podłoże? Przecież tak postąpiłby każdy, nawet niewykwalifikowany robotnik kopiący dół. Czy więc to, co jest oczywiste dla niewykwalifikowanego pracownika fizycznego przerasta możliwości pojmowania ludzi z tytułami naukowymi, intelektualistów chlubiących się wyrafinowanymi osiągnięciami swoich intelektów?

Ecce homo – Oto człowiek

HopeNiektórzy powiadają, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbierze. Czy tak też stało się w przypadku akcji wrogów życia, chcących straszyć ciałami kalekich dzieci, trudno ocenić, ale za to z całą pewnością można uznać ją za przysłowiowy strzał w kolano, lub ujawnienie prawdziwego oblicza.

Zresztą obrońcy życia od razu wykazali podobieństwo takiego toku myślenia do motywów hitlerowskiej akcji T-4, która polegała na wymordowaniu osób niepełnosprawnych.

Nie wiem kto doradza obecnie w kwestiach PR współczesnym zwolennikom eugeniki, walki z chrześcijaństwem i polskością, ale sam pomysł pokazywania ciężko chorych, upośledzonych dzieci aby w społeczeństwie wywołać odruch przychylności dla rozrywania ich na kawałki przed narodzeniem czy też eksterminacji w inny sposób okazuje się zupełnie chybiony.

Gdyby ci ludzie czytali Ewangelię, wiedzieliby, że już Poncjusz Piłat kazał Jezusa ubiczować i oszpecić a następnie wystawił go na widok publiczny komentując to tragiczne widowisko „Ecce homo – Oto człowiek”. Jednak idąc dalej za słowami Ewangelii zrobił to, sądząc że w ten sposób spacyfikuje nastroje tłumu podburzonego przez faryzeuszy i WZBUDZI LITOŚĆ dla Jezusa, tak aby uniknąć ukrzyżowania Nazarejczyka.

Przeszukując internet, w tym popularny serwis video, można znaleźć przypadki różnych ludzi o zdeformowanym ciele. Są też zdjęcia z wizyty niektórych z nich na audiencjach z ostatnimi papieżami. Zawsze jednak, nawet jeśli ludzkie ciało było wyjątkowo oszpecone, tak że niektórzy nie mogli na nie patrzeć, ludzie ci wzbudzali i wzbudzają litość i współczucie. Zresztą nie tylko papieży, ale także innych, w tym lekarzy, którzy niejednokrotnie deklarowali bezpłatne zaangażowanie, aby pomóc tym ludziom. Nie wiem, jak nawet najbardziej wrogi chrześcijaństwu świat osądziłby tych, którzy zamiast współczucia głosiliby pogląd, że ludzi tych trzeba zabić, bo są to nie ludzie, tylko „istoty”, które cierpią?

Co więc jest powodem tej eksplozji nienawiści w kierunku poczętych dzieci, które mogą przyjść na świat kalekie, lub umrzeć zaraz po urodzeniu? Wiek? Kalectwo? Szpetota ciała? Cierpienie? Jak można ukazywać tragedię człowieka nie po to, aby przyjść mu z pomocą, lecz aby przekonać społeczeństwo, że ktoś taki powinien umrzeć?

Tym, którzy odwracają wzrok od cierpiącego człowieka, chcąc skazać go na śmierć, warto przypomnieć, że człowiek, jakkolwiek nie byłby oszpecony poprzez kalectwo i tak będzie piękniejszy, niż przebierańcy na sodomickich demonstracjach, którzy sami szpecą swoje ciała, obnażając mimowolnie szpetotę swojego wnętrza. Wszak poczęte, kalekie dziecko nie wybierało sobie ułomności. Dorosły człowiek w wieku pozwalającym sądzić iż używa on rozumu, który świadomie kaleczy lub oszpeca swoje ciało już tak. Mimo to jednak nikt z obrońców życia nie postuluje legalizacji  dopuszczalności przerywania życia przebierańców z sodomickich demonstracji. Wszak każdy z nas stworzony został na podobieństwo Odwiecznego Piękna, które musimy ocalić, zwłaszcza w wymiarze duchowym.

Odwracanie kota ogonem

Fot. ? Nailia Schwarz - Fotolia.com
Fot. ? Nailia Schwarz – Fotolia.com

Odwracać kota ogonem, wmawiać jak w zdrowego chorobę, zaklinać rzeczywistość. Czyż to wszystko nie brzmi o wiele lepiej niż twierdzenia typu brednie, głupoty, stek bzdur? Znalazłoby się także kilka jeszcze bardziej mocnych określeń, ale z racji trzymania pewnego poziomu bloga cytował ich nie będę. Wszak w temacie, który chcę poruszyć tym razem nie o formę lecz o treść przede wszystkim chodzi.

Nie raz poruszałem już na blogu temat przekazu, jakim posługujemy się w rozmowach z adwersarzami. Na dowód tego przytaczałem już również nie raz sprawę prawnej ochrony życia w Polsce. Jasne, precyzyjne i kierowane w sposób jednoznaczny do nas Polków nauczanie św. Jana Pawła II nie budziło żadnych wątpliwości. Zabójstwo, holokaust nienarodzonych, prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci – to wszystko utkwiło w naszych myślach i sercach. Lewackie media i protektorzy zbrodniczych procedur nie oszczędzały Papieża Polaka, ale jego przekaz był wyjątkowo spójny. To przyniosło efekty. Podobnie wystawy i pikiety fundacji „Pro” pokazały wbrew szalonym festiwalom nienawiści i serii procesów wrogów życia, że to co dzieje się w trakcie zabijania nienarodzonych dzieci to najohydniejsza zbrodnia.

W ostatnich dniach, mimo wielkiego zaangażowania ludzi dobrej woli w obronę prof. Chazana niepokoi mnie kierowanie dyskusji w pewną werbalną pułapkę. Obserwując nawet profile ludzi o zdecydowanych poglądach odnoszących się z szacunkiem do życia mam wrażenie, że głosiciele cywilizacji śmierci wykonują właśnie pewien karkołomny manewr, który ma zakodować w umysłach Polaków, że sumienie, szacunek dla życia i jakakolwiek moralność poza materialistyczną to domena religii i powinna być zepchnięta jedynie do sfery prywatnej. Tak chcą lewacy, a ponieważ żaden człowiek o niezdeprawowanej osobowości u którego nie zostało jeszcze wyłączone myślenie przyczynowo skutkowe nie mógłby podzielić ich (braku)argumentów, próbują właśnie metodą faktów dokonanych przeforsować wyznawane przez siebie poglądy, i narzucić je reszcie ludzkości.

Przykłady? Proszę bardzo:

Początków medialnego jazgotu w tym temacie nietrudno doszukać się w tzw. deklaracji wiary, którą podpisało kilka tysięcy lekarzy w Polsce. Jako głównego wroga wskazano profesora Chazana. Zapewne uznano, że jeśli zrobi się pokazówkę niszcząc jego, z każdym innym pójdzie już łatwiej. Logika wyznawców lewackich ideologii jest następująca. Polska jest państwem świeckim, lekarz zaś jest zatrudniany przez państwo Polskie. Aborcja w przypadkach dopuszczalnych przez prawo jest prawem pacjentki, więc jak lekarz chce się kierować swoimi poglądami a nie prawem świeckim, niech zmieni pracę.

Chwytliwe, prawda? Gdzie więc jest przekłamanie? Państwo jest świeckie, prawda? Prawda. Urzędnik zatrudniony przez to państwo powinien więc przestrzegać prawa, prawda? Wielu powie, tak, prawda. Przecież władza jest legalna, demokratyczna itd. Otóż nie, nie prawda! Nawet żołnierz w warunkach bojowych nie jest zwolniony z odpowiedzialności za zbrodnicze rozkazy przełożonych i nie ma tu żadnego znaczenia, czy władza jest legalnego pochodzenia, czy nie. Vide proces Norymberski. Wyznawcy lewackich ideologi podnoszą wrzask, że ktoś chce się kierować sumieniem, a nie prawnym bełkotem, jaki sami uchwalili. Dlatego warto powiedzieć, że świeckość państwa oznacza, że państwo nie wkracza w sferę wolności religijnych obywatela, przy czym jest bez różnicy, czy obywatel wierzy w Jedynego Boga, Zeusa, czy też w to, że facet po kastracji jest kobietą. To sfera wolności obywatelskich. Tylko na miły Bóg, dlaczego wyznawcy lewackiej ideologii chcą zakazać postępowania wg własnych przekonań katolikom, a swoją wiarę zapisać w paragrafach i karać tych, którzy mają czelność twierdzić inaczej?! No tak, ale lekarze odmawiający aborcji powołują się na sumienie, to zaś odwołuje się do norm religijnych, prawda? Więc…? Jak wspomniałem, skoro państwo jest świeckie, nie ma prawa dyskryminować obywatela za jego przekonania dopóki nie pogwałci prawa, ale nie mylmy prawa, z normami uchwalonymi przez kogokolwiek. Prawo, jakiemu podlegamy bez wyjątku, bez względu na wyznanie, poglądy i inne różnice, to PRAWO NATURALNE. Ono było podstawą osądzenia zbrodniarzy hitlerowskich w Norymberdze. Podstawowe założenia prawa naturalnego odwołują się do natury człowieka. Do tego, kim jest człowiek. Stąd podstawą prawa naturalnego jest prawo do życia, do przekazywania życia i spełnienia życia poprzez poznanie dobra i podążanie za nim, czyli wybór dobra. Jakiekolwiek rozporządzenie, ustawa, wyrok wydany przez człowieka jeśli jest sprzeczne z prawem naturalnym zwyczajnie nie obowiązuje, jest warte tyle samo, co polecenie „kup pan cegłę za 100 złotych” wykrzyczane przez osiedlowego zbira, spotkanego sam na sam w wąskiej ulicy. Niektórzy mu się podporządkują, jedni ze strachu, inni dla świętego spokoju, jeszcze inni z litości nad biednym obwiesiem, z którym, los obszedł się tak brutalnie, że musi „handlować gruzem po zawyżonych cenach”. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z bandyctwem. Stąd też sprzeciw wobec takiej bandyckiej postawy jest nie tylko prawem, ale obowiązkiem prawego obywatela. Podobnie w przypadku tzw. aborcji. Jest ona zgodnie z posiadaną przez nas wiedzą, nie tylko wiarą, odebraniem życia „indywidualnej substancji rozumnej (ludzkiej) natury”, więc zabójstwem osoby ludzkiej! Żadna lewacka ustawa tego nie zmieni.

„W świeckim państwie Ewangelia nie może być ważniejsza od konstytucji”, oznajmia belferskim tonem jeden z polityków przełomu epok, a wielu „biednych”katolików mu wtóruje, no bo jak to, przecież państwo jest świeckie, prawda? Ciekawa sztuczka retoryczna, bo sporze tym nie chodzi o prymat religii nad prawem stanowionym, ale prymat prawa naturalnego nad prawem stanowionym! Dla przykładu, jeśli władza któregoś dnia przegłosuje że dwa razy dwa jest pięć, rozumiem, że pozbawi pracy nauczycieli, którzy będą uczyć że cztery? Pokorny zaś obywatel powinien przestrzegać prawa, prawda? Podobnie, jeśli Unia wyda dyrektywę, że każdy dentysta ma wyrywać zdrowe zęby pacjentom, a wstawiać implanty, to zakaże się praktyki tym stomatologom, którzy będą zęby leczyć, a nie automatycznie zamieniać zęby na implanty, prawda? No może wtedy łaskawie odeśle pacjenta do innego dentysty, który będzie pokornym sługą Systemu. Tylko co to za lekarz, który leczy nie zgodnie ze stanem posiadanej wiedzy, a tak, jak mu pacjent lub jakiś komisarz każe?

Na koniec jeszcze jedna bzdura wyznawców lewackich ideologii. Demokracja, wg nich ma być ostateczną normą. Cóż, przynajmniej w Polsce uchwalili nawet demokratycznie, konstytucję, która zawiera zapis, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety? I co? Próbują ją zmienić, czy szukają sztuczek prawnych, żeby wprowadzić różne homozwiązki? Ta sama konstytucja zawiera zapis o prawie do życia? I co? Jak jej przestrzegają? Demokracja zaś to ponoć rządy większości? Dlaczego więc mamy żyć w dyktaturze różnych mniejszości, jeśli są one na rękę wyznawcom lewackich ideologii? Czyż to nie jest oczywiste?

Więc ostatnie pytanie, na które sam nie znajduję odpowiedzi: Ja to możliwe, że tylu normalnych ludzi wierzy w brednie lewackich ideologów i w rytm ich melodii godzi się na odwracanie kota ogonem?

Ktoś ma podobne skojarzenia?

Fot. ? m_m_a82 - Fotolia.com
Fot. ? m_m_a82 – Fotolia.com

Wtem tłum przyprowadził Dziecko do Człowieka. Postawili je przed nim  i zażądali: – „Chcemy, aby zostało rozszarpane!” Ale Człowiek zdumiał się i zapytał: – „Cóż złego ono uczyniło”?

– „Jest chore, więc i tak umrze, więc powyrywaj mu nóżki i rączki, a chorą główkę zmiażdż i wyrzuć precz!”, odpowiedział tłum orków, trolli i Nazg?li, słowem klakierów nazywających samych siebie mędrcami.

– „Ale ja jestem Człowiekiem, a ponadto kiedyś zostałem Strażnikiem Życia. Więc jeśli dziecko jest chore otoczę je opieką i miłością, a jeśli i tak odejdzie, będę współczuł jego matce i pomogę jej przejść przez ten trudny czas”, odrzekł Człowiek.

Jednak tłum nazywających samych siebie mędrcami rozgniewał się na te słowa i zaczął krzyczeć: „Któż ci powiedział, że jesteś Strażnikiem Życia? Jesteś tylko podwładnym Sauroan, władcy Mordoru. To On decyduje, kto ma prawo żyć, a kto ma zostać rozszarpany na kawałki! Z woli Saurona zostało zaprojektowane to dziecko, a teraz z jego woli masz je rozszarpać na kawałki!”

Człowiek jednak nie uląkł się i zaczął myśleć jak ocalić Dziecko. Tłum jednak naciskał. „Jeśli je uratujesz, nie jesteś sługą Saurona. Poza Sauronem nie mamy króla!” krzyczeli.

Człowiek więc zapytał dziecka: „Cóż złego uczyniłeś? Dlaczego tak bardzo pragną twojej śmierci?” Lecz Dziecko milczało. Wyszedł więc Człowiek do ziejącego nienawiścią tłumu i powiedział: „Nie znajduję w Dziecku żadnej winy!”

Tymczasem tłum nazywających samych siebie mędrcami zaczął grozić Człowiekowi. Pożałujesz swojej decyzji! Tymczasem jeden z trolli sprawujących władzę w imieniu Saurona zawyrokował: „Precz z Człowiekiem. Taki nie może być Strażnikiem Życia. Nie potrzebujemy ludzi, bo oni mają SUMIENIE. Trzeba nam posłusznych sług Saurona.”

Człowiek próbował jeszcze cokolwiek mówić, ale tłum nazywających samych siebie mędrcami  orkówtrolli i Nazg?li wrzeszczał tym głośniej: „Precz, precz z nimi. Człowieka wypędzić, a dziecko rozszarpać na kawałki!”

Słuchało tego wszystkiego Dziecko, i posmutniało. Po jego chorej główce spłynęła łza, bo być odrzuconym, boli bardziej, niż jakakolwiek inna choroba. Tak bardzo chciało stanąć w obronie Człowieka, ale wydało z siebie tylko niemy krzyk. Wtem obok dziecka stanęła biała, cudowna Postać.

„Nie chcą cię tutaj”, powiedziała owa Cudowna Postać, ale Dziecko nic nie odpowiedziało i tylko spuściło chorą główkę. „Chodź ze mną”, powiedziała Postać, lecz dziecko zdawało się spoglądać pytającym wzrokiem: „Gdzie?”

– „Do Domu” Powiedziała Postać. „A jeśli tam też mnie nie będą chcieli”, zdawało się dalej pytać Dziecko. W” Domu czekają na ciebie Ludzie”, powiedziała Postać. „Czeka też Syn Człowieczy.”

„Kim jest Syn Człowieczy?” Wciąż pytało wzrokiem Dziecko? Dziecko i Postać  nie wypowiadały już więcej słów, lecz słowo Dom zdawało się mieć zupełnie inne znaczenie, niż Mordor, Kraina Saurona. Postać wyciągnęła w kierunku Dziecka swą rękę, lecz Dziecko bało się podać swoją maleńką rączkę. Postać szybko zrozumiała, czego lęka się Dziecko. „Nie bój się, w Domu nie ma  orkówtrolli i Nazg?li. W Domu są tylko Ludzie i ON. TEN, KTÓRY JEST MIŁOŚCIĄ,”  Powiedziała Postać. „Nie bój się. ON otrze z Twojego oczka łzę i Cię przytuli, bo ON Cię kocha. Jesteś Jego Dzieckiem.”

Postać i Dziecko poszli więc do Domu, pozostawiając w oddali tłum, który coraz głośniej znęcał się nad Człowiekiem

REQUIESCAM IN PACE…

„Banda złoczyńców”

Fot. ? Zffoto - Fotolia.com
Fot. ? Zffoto – Fotolia.com

 ?Czymże są więc wyzute ze sprawiedliwości państwa, jeśli nie wielkimi bandami rozbójników?? ? powiedział kiedyś św. Augustyn. My, Niemcy, wiemy z własnego doświadczenia, że słowa te nie są czczymi pogróżkami. Przeżyliśmy oddzielenie się władzy od prawa, przeciwstawienie się władzy prawu, podeptania przez nią prawa, tak iż państwo stało się narzędziem niszczenia prawa ? stało się bardzo dobrze zorganizowaną bandą złoczyńców, która mogła zagrozić całemu światu i zepchnąć go na skraj przepaści. Służba prawu i zwalczanie panowania niesprawiedliwości jest i pozostaje podstawowym zadaniem polityka. W tej historycznej chwili, gdy człowiek osiągnął władzę dotychczas niewyobrażalną, zadanie to staje się szczególnie naglące. Człowiek jest w stanie zniszczyć świat; może manipulować samym sobą. Może, by tak rzec, tworzyć byty ludzkie i usuwać inne istoty z bycia ludźmi.

Benedykt XVI, 22.09.2011 r

Cytowane powyżej słowa Ojca Świętego doskonale opisują kierunek, w którym zmierzają niektóre kraje. U podstaw politycznego i moralnego łajdactwa leży oddzielenie prawa od władzy. Uczynienie z władzy narzędzia niszczenia prawa.

Represjonowanie lekarza za postępowanie zgodne z prawem naturalnym, promocja sodomii, żonglerka kłamstw i dwulicowości, jakiej jesteśmy świadkami każą nam wszystkim zadać sobie pytanie, czy nie stanęliśmy już w miejscu, przed którym wielki papież przestrzegał cały świat przemawiając do polityków w swoim ojczystym kraju.

Najbardziej jednak przeraża fakt, że na czele krucjaty przeciwko moralności stanęli politycy, którzy przyznają się do katolicyzmu, a nawet niektórzy w przeszłości szczycili się publicznie przynależnością do wspólnot modlitewnych.

Cóż, szatan jest ojcem kłamstwa. Jego pozorny sukces polega na tym, że miesza dobro i zło, kłamstwo i prawdę, piękno i brzydotę. Wszystko po to, aby „zwieść także wybranych”. Święty papież, Jan Paweł II wołał: „Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”. Przypominał, że Polska potrzebuje ludzi sumienia. Dziś ludzie, którzy wówczas bili mu brawo i fotografowali się z nim publicznie, prześladują ludzi sumienia. Czy nie czas więc „uprzątnąć dom ojczysty” cywilizowanymi metodami, jakie mamy do dyspozycji w tzw. demokratycznym państwie, zanim będzie za późno, jak w czasach, o których mówił Benedykt XVI? Jak długo można udawać że pada deszcz, kiedy inni plują nam w twarz? Przecież to ani chrześcijańskie, ani ludzkie!

A właściwie, to po co nam sumienie…?

Fot. ? julien tromeur - Fotolia.com
Fot. ? julien tromeur – Fotolia.com

Stary marynarz wyjeżdżający często w długie rejsy miał w swoim domu papugę. Gdy miało go nie być dłuższy czas, zostawiał otwartą klatkę sporo jedzenia dla swojego ptaszyska i wodę w miseczce do picia. Niestety papuga miała pewną słabość. Otóż zamiast wody zawsze potrafiła znaleźć zostawiony przez marynarza rum bądź inny procentowy napitek i kiedy wracał Pan, witała go zataczając się na stole. Za którymś więc razem marynarz zdenerwował się na swojego pupila i wykrzyczał: „Jak znowu zastanę Cię pijaną, to powyrywam ci wszystkie pióra z ogona”. Po pewnym czasie wraca z kolejnego rejsu, podchodzi do drzwi własnego mieszkania i słyszy głośne zachowanie niesfornego ptaka. Otwiera drzwi, widzi pijaną papugę zataczającą się na stole, która sama wyrywa sobie z ogona ostatnie pióro i pijanym głosem mówi: „a właaaaaaściwieeeeee, to naaaa cooooo mi te pióóóóórrra.”

Dawno mnie „tu” nie było, choć tak wiele się dzieje. Zbierałem się od długiego czasu, aby coś napisać, ale niestety zawsze okazywało się coś bardziej pilne, ważniejsze. Ot „duszpasterski chleb powszedni”. Na temat sumienia powiedziano już chyba wszystko, a mimo to ostatnie zamieszanie w mediach i nie tylko na temat sumienia, zdaje się nas cofać już nie tylko przed czas w którym św. Jan Paweł II wołał o ludzi sumienia, ale chyba w ogóle przed czas, kiedy na nasze ziemie zawitała cywilizacja judeochrzeecijańska. Przecież całe Pismo Święte pełne jest przykładów ludzi, którzy gotowi byli nawet ponieść śmierć, aby pozostać wiernymi Bożemu Prawu. Apostołowie postawieni przed sądem, mówili wprost, że trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi. Tymczasem dzisiaj, głosiciele „nowego świeckiego porządku” domagają się głów ludzi, którzy publicznie ogłosili, że chcą postępować zgodnie z sumieniem, i nie będą ani zabijać, ani wskazywać potencjalnych katów, którzy mogliby wykonać „mokrą robotę”, nawet, jeśli państwowe ustawy wyjmują spod prawa i odmawiają prawa do życia części swoich i tak najbardziej pokrzywdzonych obywateli.

Dlaczego postępowanie zgodne z sumieniem jest tak niebezpieczne dla ludzi, którzy sami chcą zająć miejsce Boga w świecie? Otóż właśnie dlatego, że człowiek kierujący się sumieniem gotów jest odmówić wykonania rozkazu, jeśli jest on wbrew PRAWU NATURALNEMU na którym oparta jest etyka chrześcijańska. Jesteśmy więc w sytuacji klasycznego przykładu, gdzie złodziej, chcą odwrócić od siebie uwagę głośno krzyczy „łapać złodzieja”, samemu w tym czasie uciekając z łupem. Największe cierpienia w dziejach świata przynieśli tyrani wyzuci z sumienia. Najwięcej krwi wytoczyły różne odmiany lewackich ideologii, czy to w formie nazizmu, czy komunizmu. Od pewnego czasu zresztą krąży po Sieci błyskotliwa prośba pewnego młodzieńca o znanym nazwisku, który chciałby „pozbyć się młodzieży” o nastawieniu konserwatywnym i patriotycznym. Jako propozycje podaje ludobójstwo i obozy śmierci. Pomijając fakt, że mówienie na Polskiej Ziemi o obozach śmierci, to jak bawienie się sznurem w domu wisielca, przytoczę słowa mojej młodej rozmówczyni, którą poprosiłem o komentarz do wpisu o którym mowa: „To jest chore. Jak można coś takiego robić, jak można tak myśleć? (…) Jeżeli nie wierzy [się] w Boga nie boi się kary i nic mu nie stoi na drodze w byciu złym. Tacy ludzie nie mają uczuć, nie wiem skąd oni się biorą, przecież dla mnie normalne, że zabijanie nie powinno mieć miejsca.”

Cóż, sumienie, dekalog prawo naturalne czy tego chcemy czy nie, stanowią naturalnego firewalla przed błędami jakie „programiści nowoczesności” popełnili projektując współczesny świat. Jeśli go usuniemy, złamiemy, zagłuszymy, być może po latach jakiś trybunał, jak ten w Norymberdze (w swoich wyrokach odwoływał się do prawa naturalnego, bo ustawodawstwo III Rzeszy nie przeszkadzało nazistom w wykonywaniu ich „obowiązków i rozkazów”, którymi na procesie często się zasłaniali.) będzie musiał go przypomnieć i przywrócić, aby odbudować świat, w którym dobro i zło mają z góry określone przez Boga znaczenie. Bo przecież człowiek bez sumienia jest jak pijana papuga z przytoczonej anegdoty. Żyje, ale sam siebie i świat na którym żyje pozbawia naturalnego piękna danego nam przez Stwórcę.

Miłej niedzieli

Wiosenne wydmuszki

Fot. ? davros - Fotolia.com
Fot. ? davros – Fotolia.com

Wielkosobotnie przedpołudnie to tradycyjny czas poświęcenia pokarmów. To zwiastun i zapowiedź tego, co rozbrzmiewać będzie od Wieczerzy Wigilii Paschalnej przez cały okres Wielkanocny – radosnego Alleluja. Niestety od lat obserwuję, że obraz, jaki wyłania się w naszych parafiach przy okazji tego obrzędu jest bardzo smutny, i to nie mimo tego, że to obrzęd, który gromadzi najwięcej wiernych w ciągu roku, ale WŁAŚNIE DLATEGO!

Tak, rozumiem zdziwienie wielu czytelników mojego bloga. No jak to? Ksiądz smuci się, że ludzie przyszli do kościoła? Tak, z roku na rok obrzęd poświęcenia pokarmów napawa mnie coraz większym smutkiem, ponieważ pokazuje, jak wiara została zastąpiona li tylko zwyczajami, i to coraz bardziej oderwanymi od jakichkolwiek odniesień religijnych. Nie jest tajemnicą, że nawet z obrzędów religijnych, ba czasem nawet sakramentów, można zrobić zabobon. Przejąć obrzęd i wypełnić go swoją własną treścią. Swoją wiarą, tyle, że zupełnie „z kosmosu wziętą”, bez Chrystusa, bez Zmartwychwstania, bez nadziei na życie wieczne, nie mówiąc już o zachowaniu jakichkolwiek wymagań dotyczących chrześcijańskiej moralności.

„Byłam poświęcić jajka, mam na rok czasu spokój z kościołem”, usłyszał kiedyś mój kolega ksiądz, fragment przypadkowej rozmowy, jaką „jedna pani z drugą panią” prowadziły w autobusie komunikacji miejskiej. „Kochane dzieci, w niedzielę będziemy przeżywać największe święto w ciągu roku – pamiątkę Zmartwychwstania Pana Jezusa. Nie może nas wtedy zabraknąć w kościele na mszy św.”, przypominam moim „maluchom” z piątych i szóstych klas na ostatniej katechezie przed świętami. I co słyszę, w każdej jednej klasie? „Tak proszę księdza, przyjdę poświęcić pokarmy” odpowiadają jako pierwsze dzieci z domów, bo często nie rodzin, których łączy z Kościołem jedynie metryka chrztu…

Coś ich jeszcze wiedzie do kościoła ten jeden raz w roku. Łudzę się jeszcze mimo siedemnastu lat posługi kapłańskiej, że może to resztki sumienia i po poświęceniu zapowiadam, że nie składam wielkanocnych życzeń, bo zrobię to jutro, bo choć zwyczaj błogosławienia pokarmów jest stary i uświęcony, to gdyby ktoś nie wziął w nim udziału, to nic się nie stanie. Byłoby natomiast grzechem śmiertelnym, gdyby zabrakło nas na mszy św. w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego.

Może dobieram źle słowa, może wciąż za mało jest modlitwy za tych, którzy raz do roku, tłumnie wypełniają kościoły, aby poświęcić pokarmy, może Pan Bóg wskrzesi jeszcze w nich iskrę wiary, ale gdzieś w głębi boję się, że mamy do czynienia z już nie ze Świątecznymi (bo co świętuje człowiek, który nawet w Wielkanoc nie chce spotkać się z Chrystusem obecnym w Eucharystii, kojarzącym święta z kurczętami, zajączkami, jajkami, tylko nie ze Zmartwychwstałym) ale wiosennymi i nie jajkami (bo te przecież przeniknęły do symboliki chrześcijańskiej, jako symbol nowego życia – symbol życia wiecznego w szczęściu i miłości, jakiego możemy dostąpić dzięki Zmartwychwstaniu Pana) ale wydmuszkami. Często kolorowymi z zewnątrz, lecz pustymi w środku, z których nie wykluje się już żadne życie. Bo „z pustego i Salomon nie naleje”? Jak więc wypełnić życiem te „wiosenne wydmuszki”, jak napełnić treścią wiary w Najprawdziwszy cud Zmartwychwstania życie tych, którzy szczęścia i spełnienia szukają w oglądaniu „wiosennych witryn” w centrach handlowych a sferę religii sprowadzają do „poświęcenia jajek”, zaś wiedzę o Kościele czerpią z Kwejka i Facebooka?

Tej odpowiedzi chyba trzeba wciąż poszukiwać na kolanach, przed obecnym w Najświętszym Sakramencie Chrystusem, oczekującym na swoich uczniów także dziś, w symbolicznych Grobach Pańskich, gdzie wspominamy zstąpienie Chrystusa do Otchłani, aby wyprowadził z Piekieł sprawiedliwych Starego Przymierza, którzy nie mogli wtedy jeszcze zaznać pełni szczęścia i miłości, gdyż Chrystus wówczas jeszcze nie zmartwychwstał.

Módlmy się, by Chrystus wyprowadził ze współczesnej otchłani grzechu i nicości ludzi, przypominających wiosenne wydmuszki…

Współczesna Golgota

Fot. ? Spectral-Design - Fotolia.com
Fot. ? Spectral-Design – Fotolia.com

Wielki Piątek to czas refleksji nad Męką Pańską. Jednak wróciwszy po Liturgii do domu i przejrzawszy „aktywność” wielu młodych internautów w Sieci przypomniała mi się jedna z postaci, w ręce której został powierzony Zbawiciel.

Tą postacią jest król Herod. Słysząc o cudach Jezusa, od dawna chciał Go zobaczyć. Tak się złożyło, że tego dnia pełnego miłości Jezus postanowił spełnić i to pragnienie. Pozwolił postawić się przed miejscowym satrapą jako skazaniec. Oto teraz w rękach ciekawskiego władcy, nazywającego siebie królem, choć zależnego w wielu kwestiach od okupacyjnej władzy Rzymu, stanął Ten, którego tak bardzo chciał spotkać. Jednak miało okazać się już wkrótce, że świat Jezusa z Nazaretu zupełnie nie pasuje do świata, w jakim żyje Herod. Ziemski władca przyzwyczaił się do traktowania poddanych, jak swojej własności. Uznawania ludzi za głupszych od siebie, czynienia z nich błaznów, mających zabawiać Jego Wysokość…

Dlatego ów Herod jest jedynym człowiekiem opisanym w Ewangelii, z którym Jezus nie chciał rozmawiać. Nie odezwał się do niego ani jednym słowem. Zwyczajnie nie było sensu. Od tej pory Herod Nim wzgardził i odesłał z powrotem do Piłata.

Tyle Ewangelia, ale dziś, dwa tysiące lat później ma się wrażenie, że historia znów się powtarza. Współczesny człowiek, który został sponiewierany i odarty z godności, też gardzi często Chrystusem z tych samych powodów co Herod. Dzisiejszy człowiek też chciałby, aby Bóg był jego sługą i błaznem. Zjawiał się przed jego obliczem, kiedy ma na to ochotę, nie pokazywał się na oczy, kiedy człowiek sobie tego nie życzy. Czynił cuda, kiedy tylko tego zażąda, zabawiał i zamieniał się w błazna, kiedy trzeba rozweselić oblicze władcy. Tak oto człowiek stawia się w miejscu Boga, a Boga pragnie uczynić sługą i niewolnikiem. Nie zauważa przy tym, że Bóg w Jezusie już stał się Sługą wszystkich, płacąc cenę własnego życia za nasze grzechy.

Tymczasem jarmarczny zgiełk współczesnych internetowych forów, pojawiające się tu i tam świąteczne zajączki, zamiast Zmartwychwstałego, wreszcie kolejne fotografie wystawiających się „jak na sprzedaż” dzieci wychowywanych przez ulicę, czynią jeszcze głośniejszym krzyk Pana, który rozległ się wówczas na Golgocie: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił…”

Miserere nobis Domine…

Ukraiński dramat

Fot. ? krivinis - Fotolia.com
Fot. ? krivinis – Fotolia.com

To, że końcówka igrzysk w Soczi będzie sygnałem do rozpoczęcia „igrzysk” na Ukrainie było wiadomo od dawna. Można było mieć jeszcze nadzieję na cud, ale taka nadzieja, jeśli chodzi o świat polityki przychodzi z trudem. Wiadomości, które dziś docierają zza naszej południowo wschodniej granicy z jednej strony przerażają,  z drugiej każą postawić sobie pytanie o moralność w polityce. I to tej polityce z samej góry.

Ludzie zgromadzeni na planu Kijowa, marzący o dołączeniu do tzw. Wolnego Świata i wyrwaniu się z objęć Wschodniego Sąsiada zostali zostawieni sami sobie. Dla nas Polaków zasadnym jest postawienie retorycznego pytania: „skąd my to znamy?”

Od samego początku tego kryzysu można mieć było mieszane uczucia. Z jednej strony wschodni imperializm, mający w głębokiej pogardzie wolność, prawa narodów do samostanowienia i szacunek dla prawdy, z drugiej marzenia o Wolnym Świecie, który o czym przekonujemy się każdego dnia jest coraz mniej wolny i niezależny sprawiały, że z jednej strony chciałoby się powiedzieć, Ukraino, odwagi i do przodu, a z drugiej, nasuwa się pytanie, co jest „z przodu”?

Unia Europejska z szalejącym laicyzmem, wciskaniem sodomickich ideologii państwom członkowskim, nazywaniem ludobójstwa dzieci nienarodzonych „prawem kobiet” to chyba nie kwintesencja marzeń ludzi z kijowskiego placu, gotowych stanąć oko w oko z uzbrojonymi funkcjonariuszami ukraińskich służb? Poza tym Unia w obecnym kształcie z socjalistyczną polityką, gdzie ślimak jest rybą lądową, a urzędnicy w Brukseli wiedzą lepiej, jak wydawać pieniądze zarobione w Lublinie czy Warszawie zwyczajnie, według zasad zdrowego rozsądku musi paść, wcześniej czy później. Nie jest w stanie dać ani wolności, ani dobrobytu, jak nie były w stanie go dać imperia i systemy budujące na kłamstwie i pogwałceniu praw natury.

O co więc modlić się w te chwile, w których dokonuje się nowy podział Europy i świata? Chyba o łaskę opamiętania się ludzi zajmujących się polityką, aby nie zapomnieli, że politykiem się bywa – człowiekiem się jest. Człowiek zaś to istota, która została stworzona na obraz i podobieństwo Boże, odkupiona krwią Jezusa Chrystusa, powołana do szczęścia wiecznego. Więc? Rozwiązanie jakiegokolwiek kryzysu w Polsce, na Ukrainie czy gdziekolwiek indziej będzie możliwe tylko wtedy, jeśli ludzie stojący na przeciwko siebie zobaczą w drugim człowieku swojego brata, z którym trzeba rozmawiać, a nie do niego strzelać. Bo ani Unia, ani Rosja, ani nawet Stany Zjednoczone, Chiny i Indie razem wzięte nie przyniosą nam raju na ziemi. Początek ludzkiego szczęścia znajduje się w sercu człowieka. Tam zaczyna się inne Królestwo, które kierując się zasadami Ewangelii może uczyni także ten świat bardziej ludzkim.