Rozbawiła mnie prowadzona na FB dyskusja moich uczniów ze szkoły podstawowej, czy organizując klasowy opłatek można kupić chipsy, bo przecież na stole wigilijnym chipsów nikt nie stawia. Okazuje się jednak, że dzieci – choć zdarza mi się ich postępowanie tutaj często krytykować, mają czasami to wyczucie, które czasem zatracili już dorośli. Mowa oczywiście o szczególnym znaczeniu naszych spotkań opłatkowych. Warto przy tej okazji więc postawić sobie pytanie, czym jest wieczerza wigilijna i czym są opłatki organizowane w naszych szkołach, miejscach pracy, w gronach przyjaciół.
Opłatek, co nie trudno zauważyć, jest tym samym rodzajem chleba, jakiego używa się do mszy świętej. Stąd też, dzielenie się opłatkiem, jest bezpośrednim nawiązaniem do Eucharystii. Mimo, że opłatek przeznaczony na wigilijny stół, nawet po poświęceniu przez księdza nie staje się Ciałem Chrystusa, dzielenie się nim ma przypominać nam i zachęcać do dzielenia się miłością. Wszak Jezus Chrystus obecny w Najświętszym Sakramencie daje nam siebie i poleca postępować wg przykazania miłości Boga i bliźniego. Ponadto, każdy, szanujący się katolik, czy to podczas wieczerzy w swoim domu czy też na firmowym lub szkolnym opłatku winien zadbać, aby nie zabrakło odczytania Ewangelii św. Łukasza, która mówi o narodzeniu Pana Jezusa. Na FB krąży od kilku dni ciekawy obrazek z napisem: zaproś na święta Pana Jezusa – nie można świętować urodzin bez solenizanta.
Dzielenie się opłatkiem jest też zwyczajem typowo polskim. Znanym tam, gdzie wichry historii rozrzuciły po świecie naszych rodaków, pielęgnujących tradycje przodków. Pamiętam jak w klasie maturalnej mieliśmy zorganizowaną wycieczkę do teatru, na sztukę „Gałązka rozmarynu”. Była to opowieść o latach odzyskiwania przez Polskę niepodległości. W jednej ze scen, przedstawiającej walczących Polaków, którzy w czasie pierwszej wojny światowej służyli w armiach zaborców – wówczas wrogich sobie państw, ukazany jest właśnie wigilijny wieczór. Milkną strzały, a z okopów wrogich sobie mocarstw dochodzą śpiewy polskich kolęd. Wówczas Polacy w mundurach walczących przeciwko sobie armii, wychodzą z okopów, aby podzielić się okruchami wojskowego chleba i życzyć sobie wolnej Polski.
Opłatek wreszcie jest symbolem na wskroś rodzinnym. Wciąż przecież kultywowana jest tradycja, wysyłania pocztą opłatka najbliższym członkom rodziny, z którymi los rozdzielił nas tak, że w ten szczególny jeden w ciągu roku wieczór, nie możemy razem zasiąść do stołu i złożyć sobie życzeń.
Stąd też, zanim zasiądziemy do wigilijnego stołu z rodziną, oczekując Narodzenia Pana Jezusa i przed północą wyruszymy do kościoła, aby uczestniczyć we mszy świętej pasterskiej, przyjął się zwyczaj organizowania spotkań opłatkowych w firmach, szkołach i pośród przyjaciół. Zasiadając do wigilijnego stołu, a tym bardziej idąc na mszę świętą w Narodzenie Pańskie, trzeba być przygotowanym. Nie tylko zewnętrznie, lecz przede wszystkim duchowo. Dlatego też spotykając się w szkołach, firmach, zakładach pracy mamy niepowtarzalną okazję, aby „puścić w niepamięć” różne spięcia i nieporozumienia, złożyć sobie życzenia, które z gruntu rzeczy winne różnić się od banału „no wiesz, czego ci życzę”, tak by nasze myśli w ten szczególny wieczór były przy Jezusie i rodzinie. O tym, jednak, czyli o sztuce składania sobie życzeń innym razem.
Konkludując, warto odnieść się do tytułu, w którym oprócz chipsów i opłatka znalazła się jeszcze wódka. Cóż, gdyby pasterze strzegący stad, gdy narodzi się Jezus, byli nasączeni nią niczym gąbki, na pewno nie byli by w stanie posłuchać wezwania anioła i przybyć na powitanie Pana. Spotkanie opłatkowe, jako poprzedzające wigilię Bożego Narodzenia przeżywaną w gronie rodziny, jest czymś zupełnie innym, niż laickie „Christmas party”. Dlatego też modyfikowanie potraw przygotowywanych na stół wigilijny, też musi mieć jakieś granice. Wódka, w przeciwieństwie do tytułowych chipsów zdecydowanie je przekracza. I tak długo, jak damy radę obronić tradycyjne szkolne i firmowe opłatki przed kanonami czy wręcz kanonadą agresywnej poprawności politycznej, próbującej odebrać nam resztki chrześcijańskich zwyczajów i tradycji kultywowanych w sferze publicznej, tak długo będą one miały swój klimat i sens. Warto abyśmy o tym pamiętali.