Dzienne archiwum: 8 grudnia 2013

CARITAS

1174704_437449953036858_2089773676_nEdyta, Aśka i Oliwia podczas SMAL-u w Garbowie

CARITAS. Idę o zakład, że tylko nieliczni słysząc to słowo, nie będą mieli żadnych skojarzeń. Jednym przed oczami stanie logo ? Krzyż z wpisanym w środek sercem i nazwą, inni zobaczą puszkę trzymaną w rękach kwestujących ludzi, niektórzy dostrzegą wówczas ostatnią deskę ratunku dla swojego dziecka, a ktoś może wówczas po prostu się uśmiechnąć lub zezłościć.

Gdyby mi przyszło dzisiaj odpowiedzieć na pytanie: co czuję słysząc Caritas, zdecydowanie miałabym problem. Nawet teraz, pisząc tę pierwszą notkę w zakładce, którą prowadzić będą wolontariusze Caritas Archidiecezji Lubelskiej, pojawia się we mnie fala emocji. Próbując zebrać je w całość, opisać jednym słowem chyba zamknęłabym to wszystko w wyrazie ?ciepło?. Dlaczego? Bo będąc koordynatorką stale rosnącej w siłę (nie tylko tę fizyczną) oraz liczbę grupy wolontariuszy przede wszystkim ono mi towarzyszy. To takie poczucie, że jestem w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, pomiędzy odpowiednimi ludźmi, robiąc dobre rzeczy.

Ciepło, bo wspólnymi siłami walczymy o to, by innym było lepiej.

Ciepło, bo okazuje się, że ludzi, którzy nie są obojętni na drugiego człowieka jest coraz więcej.

Ciepło, bo często się uśmiecham, czasem nawet zupełnie bez powodu.

Ciepło, bo napotykani ludzie ciągle pozytywnie mnie zaskakują.

Ciepło, bo nawet gdy na dworze słota można się grupowo uściskać (z tego miejsca pozdrawiam tych, którzy przeżyli taką przygodę w Wąwolnicy).

Aż wreszcie ciepło, bo przecież dobro nie może być zimne.

Mamy za sobą zaledwie pół roku współpracy, ale do tego stopnia czujemy się między sobą dobrze, że czasem zaczynam o tych ?moich? (choć to przecież nie kwestia posiadania) wolontariuszach myśleć jak o rodzinie. To są niesamowici młodzi ludzie i aż grzechem byłoby trzymać ich w ukryciu. Stąd też pomysł, by zacząć pisać, by pokazać także innym to, czym zajmujemy się na co dzień, kim jesteśmy i dlaczego tak naprawdę każdy z nas może być wolontariuszem, może pomagać. Bo o to w tym wszystkim chodzi.

Ideał dziewczyny i cuda techniki

Fot. ? leonidp - Fotolia.com
Fot. ? leonidp – Fotolia.com

„Pewien góral trzyma nad przepaścią swoją żonę i mówi: „Jantek, swoją wyrzucił z domu, Stacho, pobił, a jo ciebie puszczom wolno!”

Gdyby tak wyglądała wolność, byłaby iście zabójczo niebezpieczna. Zresztą w taki sposób wielu ludzi ją pojmuję. „Ja i tylko ja. Każde zdanie rozpoczęte od „ja”, każda sytuacja oceniona wg „własnego widzi mi się”, każda decyzja podjęta bez oglądania się na innych, w tym na Boga.

No właśnie. To Bóg dał człowiekowi wolność i za każdym razem, gdy człowiek jej używa źle, wbrew Bogu, powiększa obecne na świecie cierpienie. Swoje własne i innych ludzi. Eskalacją złego używania wolności jest wojna. Dla jednych złoty interes i biznes życia, dla innych śmierć, zniszczenia i niewyobrażalne cierpienie.

Aż trudno sobie wyobrazić, że cierpienia i śmierci nie było w Bożych planach. Pojawiły się one na świecie wraz z grzechem. Człowiek stworzony przez Boga był wolny do granic możliwości. Nie obciążony grzechem, mógł swobodnie dokonać wyboru. No i wybrał w sposób fatalny. Wybrał grzech. Grzech natomiast rodzi grzech. Z każdym następnym człowiek staje się słabszy. Każda kolejna pokusa ma już łatwiej.

Stąd też patrząc na ten świat pełen znieczulicy (vide wpis z wczoraj), wojen, wielu traci poczucie sensu starania się o lepsze jutro. Nałogi stwarzające poczucie nieograniczonej wolności, tak na prawdę odbierają ją człowiekowi. Uzależniają. Im bardziej człowiek jest do czegoś przywiązany, tym mniej jest wolny. Najgorsze, że pokusie złudnej wolności ludzie ulegają już od dziecka, a kiedy zaczynają dostrzegać, że życie skopało ich już wystarczająco mocno, nie czują się na siłach, aby powstać. Swawoli, bowiem nie wolno mylić z wolnością. Jest ona śmiertelną rywalką wolności.

Zaledwie kilka dni temu, rozmawiając z mamą jednego z moich uczniów usłyszałem pełne troski słowa: „martwię się proszę księdza o mojego syna. Jak on znajdzie dobrą żonę, skoro teraz dziewczynki są rozpuszczone?”

Nie jest jednak chyba tak źle, skoro zaledwie rok temu, pośród anonimowych modlitw – podziękować, napisanych na kartkach i przyniesionych do kościoła znalazłem i taką: „Dziękuję Ci Panie Boże za to, że w mojej klasie jest tyle pięknych dziewczyn, a poza tym żadna z nich nie jest wredna”.

Dziś swoje święto obchodzi wyjątkowa dziewczyna. Od czasów stworzenia świata, ona jedna otrzymała wolność nie obciążoną „brzemieniem grzechu”. Inaczej mówiąc, w podejmowaniu swoich decyzji, była silniejsza, niż ktokolwiek inny z ludzi. Odporna na pokusy tak, jak byli kiedyś pierwsi ludzie, zanim odeszli od Boga. Oni, przed wiekami zmarnowali swoją szansę. Miriam, bo tak ma na imię owa wyjątkowa dziewczyna, swoją szansę wykorzystała, mimo, że miała wyjątkowo ciężko.

Dziś czczona jako Maryja – Matka Jezusa Chrystusa – Matka Boża, pomaga i nam w podejmowaniu decyzji. Walce z pokusami i odnajdywaniu drogi do lepszego życia. Wspiera nas w każdej chwili, także wtedy, kiedy wydaje nam się, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia!

Dziś sam szczególnie doświadczyłem jej pomocy. Choć mawiają, że „bomba nie trafia w lej po bombie” i po „samochodzie z napędem na zdrowaśki” wydawać by się mogło, że już więcej nie powinienem liczyć na podobną łaskę Niebios, to jednak dziś  jej szczególnie doświadczyłem.

Pożyczonym samochodem, unieruchomionym w połowie drogi od Lublina do celu podróży, na skutek awarii alternatora i rozładowania akumulatora, z rozładowanym telefonem w trakcie wzywania pomocy drogowej, znalazłem się w sytuacji, bez wyjścia. I co? Taaak. Dziś jest jej święto! Po pół godzinnej bezskutecznej próbie skorzystania z ubezpieczenia, przekręcam kluczyk, …odpalam i próbuję dojechać przynajmniej do najbliższe miejscowości. Kontrolki „padają” jedna po drugiej, pokazując wykańczanie się na dobre akumulatora, a ja jadę „na zdrowaśki”. Tak pokonuję prawie pięćdziesiąt kilometrów…

Tak, wiem. Miriam ma gest! Nikomu nie obiecuje życia bez kłopotów, ale jak przychodzą, ten, kto się do niej zwraca, znajduje drogę wyjścia. I  wiecie, co Wam powiem? Drugiego takiego ideału dziewczyny nie znajdziecie, choćbyście szukali do końca świata!

Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna, Pan z Tobą!

Polecany wpis:

„Samochód z napędem na zdrowaśki”