Są różne rodzaje samotności. Jedne z wyboru, inne z przypadku, lub jak niektórzy powiadają, „zwyczajnie tak wyszło”, choć w takich przypadkach raczej nieskłonni są zastanawiać się, co spowodowało taki a nie inny ciąg zdarzeń. O samotności z wyboru i radości ze służby Bogu już pisałem, więc dziś skupię się na tych samotnych, którzy będąc pośród ludzi, sami w samotności spędzają swoje życie.
Zdawać by się mogło, że człowiek samotny w tzw. „realu” to człowiek, który nie ma się do kogo odezwać. Czasem tęsknota za bratnią duszą popycha go do konformizmu względem grup, do których przynależy a w których nie znajduje przyjaciół; lizusostwa względem tych, na których względach mu zależy, czy tzw. szpanowania wobec otoczenia, byle zwrócić na siebie uwagę, by zostać choć raz zauważonym a może nawet docenionym. Wszystkie jednak wyżej wymienione sposoby wydają się być tzw. „ślepą uliczką”. Człowiek, który nie szanuje sam siebie, który zapomniał o własnej wartości, który wystawił na „sprzedaż” własne „ja” nie znajdzie nigdy akceptacji. Zwyczajnie nie zna swoich zalet i talentów, a to, czym chce zaimponować nie jest ani oryginalne, ani szanowane. Tak najczęściej bywa pośród młodego i średniego pokolenia.
Są jednak zarówno młodzi jak i starsi samotni, z którymi życie obeszło się wyjątkowo brutalnie. Jakaś trudna do wyobrażenia dla przeciętnego człowieka tragedia, chwila, w której życie zamieniło się w ruinę, czy zwyczajnie zły życiowy wybór, które sprawiły, że człowiek został sam jak palec. Ci ludzie najczęściej już stracili nadzieję na inny los, wytłumaczyli sobie, że tak ma być, a w chwilach nawrotu melancholii i depresji uciekają w nałogi, lub zmagają się sami ze sobą, próbując zrozumieć, dlaczego życie bywa tak brutalne.
Czym jest jednak e – samotność i czym różni się od zwykłej samotności? Rzekłbym, że e samotność jest to bardzo specyficzna a zarazem niezwykle podstępna przypadłość. E samotnik od dziecka ma setki znajomych i wirtualnych przyjaciół, czy to na NK czy Facebooku. Spędza całe godziny na internetowych grach z ludźmi, których nigdy nie widział i zapewne nigdy w życiu na oczy nie zobaczy. Kiedy dorasta, obowiązkowo dowartościowuje się sweet fociami, robionymi najczęściej w szkolnej lub supermarketowej toalecie. Dorastanie e samotnika zostaje uwiecznione bądź to zmianą statusu na Facebooku, bądź odartym z resztek intymności i romantyzmu zdjęciem całującej się pary, lub, jeśli e samotnikiem jest dziewczynka, obowiązkowo zdjęciem w koszulce z dużym dekoltem, zrobionym aparatem trzymanym nad głową, tak by właśnie głowa lub twarz nie przysłoniła zbytnio tego, co taka e samotniczka próbuje światu obwieścić. Swoją popularność liczy wirtualnymi znajomościami, ilością „lajków” zamieszczonych pod postem typu „daj lajka, jak nie jestem ci obojętna”, lub „Lajkujcie, bijemy rekord Guinnessa”. W miarę upływu lat e samotnik czy e samotniczka zaczyna spełniać się na innych stronach i portalach. Taaak, tam nie zarazi się HIV em i nie będzie problemu niechcianego dziecka. Tam może pod różnymi nickami dać upust swojej wulgarnej wyobraźni i udawać, że świat do niej czy niego należy, że bezpieczni za szklanym ekranem mogą mieć każdą i każdego wyłącznie dla siebie.
Co jednak będzie dalej? Jaka przyszłość czeka e samotników? Wirtualny świat w przeciwieństwie do rzeczywistego doskonale stwarza różnego rodzaju iluzje. Jest jak owo „lustereczko, które zawsze mówi przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie.” Konfrontacja z rzeczywistością, bywa dla e samotników często brutalna, dlatego wielu szybko wraca do swojej „Nibylandii”, stając się współczesnymi Piotrusiami Panami – ludźmi bez ojców i matek, którzy sprzedali swoje szanse i możliwości jakie w życiu mieli, za cenę kilku lat życia w kompletnej iluzji.
Spędzając sporo czasu w Internecie, doceniam w pełni zalety nowych technologii, uważam wręcz za dziejową konieczność głoszenie Chrystusowej Ewangelii na „Cyfrowym Kontynencie”. Stąd też nie wbrew, ale właśnie w trosce o dobre wykorzystanie tych cudownych wynalazków a przede wszystkim w trosce o moich młodych e samotników niniejszy wpis zamieszczam. A nóż ktoś dzięki niemu dostrzeże, że istnieje Inny Świat?